[ Pobierz całość w formacie PDF ]
byłoby nie skorzystać z jego usług. - Nie mów do mnie takim tonem - wycedziła przez zaciśnięte zęby. - Skoro chcesz tracić pieniądze na zupełnie niepotrzebne wezwanie, to twój problem, ale ja nie zamierzam tracić czasu. Wiem, że nic mi nie jest. - Jesteś lekarzem? Z frustracją wyrzuciła do góry ręce. - Nie, ale nie jestem też hipochondryczką! Przecież lekarz już mnie zbadał po tym wypadku. Rafael skrzywił się ponuro. - To nie był wypadek, tylko napaść. I nie lekarz cię badał, tylko student medycyny. Maggie westchnęła ciężko. - Nie trzeba specjalisty, żeby zdiagnozować podbite oko. - Pozwól, James, że coś ci wyjaśnię - przerwał jej Rafael. - Zdaję sobie sprawę, że takie nagłe zmiany nastroju mogą się pojawiać przy urazach głowy, ale ona zawsze się tak zachowuje. Oczy Maggie błysnęły ponuro. - Dziękuję. Nie zapominaj, że jestem tu i wszystko słyszę, a ty stawiasz pana doktora w niezręcznej sytuacji. R L T - Absolutnie nie - odrzekł lekarz gładko. - Może zostawisz nas samych na kilka minut, Rafael. Jestem pewien, że będę mógł rozwiać twój niepokój. Rafael zacisnął zęby, ale posłusznie wyszedł, choć widać było, że słuchanie czyichkolwiek poleceń przychodzi mu z trudem. Gdy drzwi się za nim zamknęły, Maggie odetchnęła z ulgą i wyjaśniła lekarzowi, że nie potrzebuje dodatkowych badań. Doktor Metcalf w zupełności się z nią zgadzał i właściwie sama nie wiedziała, jak to się stało, że w końcu jednak ją zbadał. Badanie było dokładne, ale nie trwało długo. Lekarz orzekł, że sińce na twarzy są powierzchowne i zalecił jej środki przeciwbólowe. - Nie boli tak bardzo - stwierdziła Maggie. - Tylko trochę mi przeszkadza. Na lekarzu jej stoicyzm nie wywarł większego wrażenia. Wyciągnął z torby fiolkę i podał jej. - To na wypadek, gdyby pani jednak zmieniła zdanie. Ten środek nie zaszkodzi dziecku. Ale pani jest pielęgniarką, więc sama pani o tym wie. Maggie zacisnęła palce na buteleczce i uśmiechnęła się blado. - Wiem, że Rafael boi się, że ta napaść mogła zaszkodzić dziecku... który to miesiąc? - Panie doktorze, nie ma żadnego dziecka. R L T ROZDZIAA SZESNASTY Lekarz wyszedł i po kilku minutach Maggie usłyszała stukanie do drzwi. Z gniewnym wyrazem twarzy obróciła się na pięcie i czekała. Pokojówka niosąca tacę z herbatą wydawała się równie zaskoczona jak ona. Maggie podziękowała jej z wymuszonym uśmiechem. Dziewczyna ustawiła tacę na stoliku i wycofała się pospiesznie. Pięć minut pózniej pojawił się również Rafael. Do tej pory Maggie zdążyła zjeść kilka kanapek z wędzonym łososiem i serkiem topionym i poczuła przypływ energii. - Jak śmiesz opowiadać ludziom, że jestem w ciąży! - wybuchnęła z miejsca. - Czy mogę się tobą zaopiekować? - Bardzo zabawne. - Wcale się nie śmieję - odrzekł, siadając w przepastnym skórzanym fotelu. - I nie użyłbym słowa ludzie" do określenia jednego lekarza. Ale skoro już prosiłem, żeby cię zbadał, to wydawało mi się, że powinienem mu podać wszystkie istotne informacje. A zanim zaczniesz oskarżać Jamesa o niedochowanie tajemnicy lekarskiej, to mogę cię zapewnić, że powiedział mi jedynie, że wszystko jest w porządku. - Ale próbowałeś wyciągnąć z niego coś więcej? Popatrzył na nią z niedowierzaniem i założył nogę na nogę. - Dios, kręci mi się w głowie, gdy tak chodzisz w kółko. Usiądz, zanim upadniesz. Oczywiście, że próbowałem, choć było to dla mnie bardzo krępujące. Odgarnęła włosy z twarzy i usiadła naprzeciwko niego. - No dobrze, porozmawiajmy o tym wreszcie. - Brzmi to tak, jakbyś się szykowała na wizytę u dentysty. Pomyślała, że u dentysty można przynajmniej liczyć na środki znieczulające. Tutaj nie było tak dobrze. Rafael nalał herbaty do dwóch filiżanek i podał jej jedną. - Pij. Upiła łyk i skrzywiła się. - Nie słodzę. R L T - Wyglądasz tak, że trochę cukru ci nie zaszkodzi. - To ty za chwilę będziesz w szoku, nie ja. Westchnął głęboko i pochylił się do przodu, opierając dłonie na kolanach. - Susan ma rację. Jesteś w ciąży. To było stwierdzenie, nie pytanie. Maggie odetchnęła głęboko. - Nie jestem - powiedziała i czekała, aż na jego twarzy ukaże się wyraz ulgi. Rafael jednak jej nie uwierzył. - Czuje się urażona, że nic jej nie powiedziałaś. - Powiedziałabym jej, gdybym była w ciąży, ale nie jestem. - Uznała, że widocznie najpierw chciałaś powiedzieć ojcu dziecka. - A ty jej powiedziałeś, że jesteś ojcem... no świetnie. Rafael, czy ty w ogóle słuchasz, co ja mówię? Nie ma żadnego dziecka! - Twoja matka jest pewna... - Moja matka była pewna, że jestem w ciąży, odkąd zaręczyłam się z Simonem. Na wzmiankę o Simonie Rafael zesztywniał. - Tego bała się najbardziej. Uważała, że on nie jest dla mnie wystarczająco dobry. Gdy z nim zerwałam, cała rodzina poczuła ulgę. - Wyglądało jednak na to, że ta sama rodzina przyjęła Rafaela z otwartymi ramionami. Cóż za ironia losu. Rafael wpadał w coraz większą złość. - Nie zauważyłem u niej obaw, raczej urazę, że nic jej nie powiedziałaś, i troskę o ciebie, bo jesteś bardzo skryta... - Urwał, gdy Maggie syknęła ze zniecierpliwieniem. - Co się stało? Maggie wybuchnęła histerycznym śmiechem. - A co się miało stać? - zapytała z gryzącą ironią. - Moja rodzina dokładnie omówiła wszystkie moje wady z zupełnie obcym człowiekiem, który przyszedł do domu prosto z ulicy! - Właściwie nie przyszedłem, tylko przyjechałem. - Nie sądzę, żeby cię przyjęli przychylnie dzięki temu, że mieli okazję obejrzeć twój wielki samochód. Moja rodzina nie jest taka. R L T - Owszem, zauważyłem to. - Rafael od urodzenia przywykł do tego, że wszystkie drzwi otwierały się na dzwięk jego nazwiska, i poczuł się nieco dziwnie, gdy drzwi domu państwa Wardów pozostały zamknięte, dopóki nie wymówił magicznego słowa: Maggie. - Wydaje mi się, że po prostu mnie polubili. - To dlatego, że uznali cię za ojca mojego dziecka - odrzekła ponuro. Przez twarz Rafaela przemknął gładki uśmiech. - A więc w końcu się do tego przyznajesz. - Nie! Mama po prostu uważa, że każdy jest lepszy od Simona. Zaczynał już nienawidzić tego imienia. - Jeśli kiedyś uznam, że cierpię na przerost ego, będę wiedział, do kogo mam się zgłosić. To nie ma nic wspólnego z Simonem. Byłem twoim pierwszym kochankiem. - Ale mama o tym nie wie... chyba że jej powiedziałeś? - Z chwili na chwilę [ Pobierz całość w formacie PDF ] |