[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Yannis gwizdnął cicho.
- Skąd ta decyzja? Alexeis zacisnął usta.
ZWIAT LUKSUSU 121
- Ty byłeś jej powodem. Ty i twoja z nią pogawędka przed domkiem na plaży.
Yannis uniósł ręce.
- Nie próbuj zrzucać winy na mnie! Ja jej jedynie otworzyłem oczy! Powiedziałem, jak było! Powinna
mi podziękować! - W jego głosie ponownie słychać było agresję.
- Wiesz co, akurat wdzięczność nie jest tym, co do ciebie czuje Carrie, mój bracie. Ani ja!
Yannis potarł żuchwę.
- Zauważyłem. A więc może,  mój bracie", będziesz mi wdzięczny za to. Powiedz mi, ta seksowna
diwa, z którą w zeszłym roku spotykałeś się w Mediolanie... i ta brunetka...
- Tak? - zapytał ze zniecierpliwieniem Alexeis. Po co Yannis wspominał o Adriannie i Marissie?
- Czekam - rzekł Yannis.
- Co takiego? - Alexeis zmarszczył brwi.
- Czekam - powtórzył, patrząc bratu w oczy - aż mnie uderzysz.
- Uderzę? A za co?
- Co je tak bardzo różniło-kontynuował Yannis, nie odrywając od niego wzroku- od tej napalonej
laluni, którą tu przywiozłeś?
Wtedy Alexeis go uderzył.,
- Powiedziałem, żebyś nie wyrażał się ordynarnie na temat Carrie - warknął.
Jego brat rozcierał bolącą żuchwę, uśmiechając się.
122 JULIA JAMES
- Tak właśnie myślałem. Wystarczyło, że powiedziałem coś na temat Carrie, a ty walnąłeś mnie
szybciej, niż zdążyłem wypowiedzieć jej imię. - Cofnął się kilka kroków. - Pora, żebym się stąd
zwijał, nim się rozochocisz! Ale zastanów się nad tym, okej? A kiedy już się zastanowisz, to coś z tym
zrób. Może i jesteśmy rodziną z piekła rodem, ale nie musi to trwać wiecznie. Pomyśl o tym, okej?
Po tych słowach zniknął, rozpływając się w ciemnościach.
Zostawiając Alexeisa z szybko bijącym sercem, bolącymi knykciami i gonitwą myśli w głowie.
ROZDZIAA JEDENASTY
Carrie przekręciła się na łóżku, ciesząc się, iż obudziła się z ciężkiego, niespokojnego snu. Rankiem
budził ją odgłos autobusów, jeżdżących na ulicy pod jej oknem. Zdążyła się już od nich odzwyczaić.
Także od tego, że spała, mieszkała i jadła w jednym pokoju, gdzie ze ścian łuszczyła się farba,
dywanowi przydałoby się pranie, a licznik rejestrował zużycie prądu.
Zepsuł mnie luksus.
Ta myśl napawała ją wstydem.
Jakby i bez tego nie było jej wystarczająco mocno wstyd. Wstyd za to, co zrobiła, kim była.
Ze wszystkich stron atakowało ją poczucie winy. Wywołane tym, że wiedziała, kim była dla Alexeisa,
a mimo to zaprzeczała rzeczywistości. Tym, że zaszła w ciążę i poroniła. I poczucie winy, palące
niczym kwas, wywołane tym, że uważała, iż lepiej, że to dziecko w ogóle nie przyjdzie na świat.
Ale poczuciu winy i wstydowi towarzyszyły wspomnienia, które oplatały ją niczym macki, dręczyły
obrazami, których nie była w stanie się
124
JULIA JAMES
pozbyć. Alexeis, patrzący na nią ciemnymi, hipnotyzującymi oczami, sprawiający, że miękły jej
kolana. Alexeis, wyciągający do niej ramiona, przyciągający ją do siebie, pałający pożądaniem. Jego
dłoń głaszcząca jej włosy w czasie, gdy ich oddechy się uspokajały, Alexeis leżący w jej objęciach,
Alexeis... wciąż Alexeis. Obraz za obrazem. Wspomnienie za wspomnieniem. Dniem i nocą, ale
zwłaszcza nocą, we śnie. Pragnęła o tym wszystkim zapomnieć, ale sny jej na to nie pozwalały.
Minęły trzy noce, odkąd wróciła do Londynu, a każdej z nich dręczyły ją te sny. Sny, które ją
zawstydzały. Które umacniały w niej poczucie winy. Które pokazywały jej, jak nisko upadła.
A najgorsze było uświadomienie sobie, że gdy skończą się te sny, ich miejsce zajmie pustka.
Ciężar tego wszystkiego straszliwie ją przygniatał.
Mimo to Carrie wiedziała, że musi się pogodzić z tym, co się stało. Nie istniała inna opcja. Nie miała
dziecka. Nie miała Alexeisa. Z powodu dziecka będzie rozpaczać już zawsze, ale jeśli chodzi o
Alexeisa... cóż, powinna się tylko z tego cieszyć.
Muszę się przecież cieszyć, prawda? Cieszyć, że w końcu poznałam prawdę.
Jednak nie czuła żadnej radości.
Nie miało znaczenia, co czuła. Powoli i z bólem musiała dalej żyć.
Przynajmniej nadal miała swoją kawalerkę.
ZWIAT LUKSUSU
125
Czynsz za nią opłaciła z góry, nim zdążyła tak nagle wyjechać z Londynu. Ale zbliżał się termin
kolejnej zapłaty i jeśli nie chciała znalezć się na bruku, to musiała zarobić jakieś pieniądze.
Na drugi dzień po powrocie do Londynu wybrała się do agencji pośrednictwa pracy, ani przez chwilę
nie żałując, że nie spieniężyła czeku, jaki znalazła w kopercie razem z biletem na samolot. Podarła go.
Wystarczająco długo żyła na koszt Alexeisa... Teraz znowu będzie zarabiać w przyzwoity sposób. A
że praca ta była nudna i kiepsko płatna? Cóż, przynajmniej była uczciwa, i przecież nie będzie tego
robić bez końca. Musiała jedynie dotrwać do końca lata.
Do tego czasu już mi przejdzie. Alexeis nie będzie niczym więcej jak nieprzyjemnym wspomnieniem.
I do tego czasu sny miną...
Ale na razie była recepcjonistką w ciągu dnia, a wieczorami kelnerką. Pracowała od rana do nocy, ale
nie miała wyboru. Dzięki temu miała przynajmniej mniej czasu na myślenie.
Koniec nadszedł szybciej, niż śmiała to sobie wyobrażać. Gdy pewnego ranka wychodziła do pracy, w
skrzynce na listy znalazła kopertę. Kiedy zobaczyła stempel pocztowy, z niepokojem otworzyła list,
bojąc się go przeczytać. Dlaczego teraz, kiedy się go nie spodziewała? Na pewno to była zła
wiadomość.
126 JULIA JAMES
Rozłożyła arkusz papieru.
Moja droga Carrie, z radością ci przekazuję niespodziewane i wspaniałe wieści, jakie właśnie do mnie
dotarły...
Słowa tańczyły przed jej oczami, kiedy czytała pozostałą część listu. Następnie wróciła na górę i
zadzwoniła do agencji z informacją, że rezygnuje z pracy, posprzątała kawalerkę i udała się na
dworzec.
Wracała do domu.
Alexeis przebywał w Szwajcarii, gdzie miał się spotkać z matką. Nie chciał tego, ale wiedział, że nie
ma wyboru. Musiał doprowadzić do konfrontacji.
Jak jego matka mogła zrobić coś takiego? Jak mogła zachować się tak strasznie, próbując zapłacić
Carrie za poddanie się aborcji? Christos, wiedział, że miała obsesję, ale to przecież niemożliwe, by
chciała przerwać ciążę Carrie?
Jego dłonie zacisnęły się na kierownicy samochodu, mknącego szybko po krętych alpejskich drogach,
W końcu dotarł do luksusowej kliniki, położonej wysoko na górskim zboczu wśród sosen, z
oszałamiającym widokiem na rozciągającą się poniżej dolinę. Podał w recepcji swoje nazwisko i
zaprowadzono go do apartamentu jego matki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.