[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dopiero co wyszli z wykopaliska w dżungli.
- Coś się musiało stać - powiedziała zaniepokojona Janie.
- Chodźcie się z nimi przywitać. - Pociągnęła Cantona za
rękę.
Canton zrobił duże wrażenie na Joan i Danie Curtisach.
Słyszeli o nim już wcześniej. Wiadomość, że Janie i Canton
mają zamiar się pobrać, wprowadziła ich w kompletne osłu­
pienie.
- Chyba znacie się bardzo krótko - wysunęła ostrożne
zastrzeżenie Joan. - To ważna decyzja, nie trzeba podejmo­
wać jej pochopnie.
- Jesteśmy do siebie bardzo podobni, świetnie się rozu­
miemy. W takiej sytuacji nie ma na co czekać.
Na takie dictum matka Janie już nic nie odpowiedziała,
tylko się uśmiechnęła. Wiedziała, że z zakochanymi nie ma
co dyskutować.
Canton przyglądał się uważnie matce Janie. Jej córka była
podobna do niej, szczupłej, zielonookiej brunetki. Dan miał
niebieskie oczy i siwe włosy, był wysoki i dobrze zbudowany.
- Co się stało? Dlaczego tak nagle wróciliście? - spytała
Janie, gdy opadły pierwsze emocje.
- Dlatego. - Dan wskazał wielką skrzynię stojącą na środ­
ku pokoju, na którą do tej pory nikt nie zwrócił uwagi.
120
WAKACJE W MEKSYKU
- Czy macie tam jakieś szczególnie cenne wykopaliska?
- spytała Janie.
- Tak - odparł Dan. - Próbowaliśmy skontaktować się
z rządem meksykańskim, ale nasza antena satelitarna została
uszkodzona i nie był to przypadek, lecz sabotaż.
- Sabotaż?! - wykrzyknęła Janie. - Wiedziałam, że mie­
liście jakieś problemy z łącznością, ale nie zdawałam sobie
sprawy, że aż tak poważne...
- W naszej ekipie był łowca skarbów. - Dan powiedział
to nadzwyczaj spokojnie. - I to na dodatek bardzo zdeter­
minowany. Gdy go rozszyfrowaliśmy, próbował nas zabić.
Janie aż usiadła z wrażenia, Canton wziął ją uspokajająco
za rękę.
- Nie martw się, przecież nic nam się nie stało. - Joan
uśmiechnęła się do córki. - Musieliśmy jak najszybciej razem
z naszym skarbem uciec stamtąd. Zostawiliśmy wszystkie
rzeczy w dżungli i wskoczyliśmy do naszego land-rovera. Na
szczęście dobrze znaliśmy okolicę i do miasta przedostaliśmy
się mało uczęszczaną drogą. Natychmiast zawiadomiliśmy
policję, która błyskawicznie wkroczyła do akcji i zabezpie­
czyła wykopalisko. Teraz pilnują go dniem i nocą. Stąd nasz
niespodziewany przyjazd.
- Może mógłbym jakoś państwu pomóc - zaproponował
Canton.
- On zna prezydenta Meksyku - wyjaśniła rodzicom
Janine.
Curtisowie spojrzeli na przyszłego zięcia z nie skrywanym
podziwem.
- Czy złapali tego złodzieja? - zapytała Janie.
- Nie.
121
WAKACJE W MEKSYKU
- W takim razie może spróbować ponownie tu, w Cancun
- zatroskała się.
- Nie wykluczam tego, bo w tej skrzyni mamy bezcenne
dzieła sztuki - powiedział Dan. - W pewnym momencie za­
cząłem żałować, że rozpoczęliśmy pracę na tym wykopalisku,
pod ziemią te skarby byłyby bezpieczne. Robiliśmy zdjęcia
na każdym etapie prac, mamy pełną dokumentację i dokładnie
wiemy, gdzie szukać reszty skarbu.
- Czy rząd zdaje sobie sprawę, jak cenne znaleźliście
przedmioty? - spytał Canton.
- Tak, dlatego wykopaliska pilnują teraz policjanci i żoł­
nierze. Natomiast to, co mamy w tej skrzyni, musimy prze­
chować, dopóki nie pojawi się wysłannik rządu z odpowied­
nią obstawą i nie odbierze tego od nas. Przez ten czas jakoś
musimy dać sobie radę. Na razie mamy to do obrony. - Dan
wyjął pistolet i położył na stole. - Ale mam nadzieję, że nie
będę musiał go używać.
- Praca archeologa robi się coraz bardziej niebezpieczna
- powiedziała Joan. - Zawsze to wiedzieliśmy, ale, niestety,
robimy się coraz starsi, a złodzieje coraz bezczelniejsi i lepiej
uzbrojeni.
- Mam nadzieję, że nie sprowadziliśmy na was niebezpie­
czeństwa. - Dan popatrzył z troską na Kurta i Janine.
- Zatrudniam ochroniarza, który strzeże mojego domu -
wtrącił się Canton. - Myślę, że należy teraz zatrudnić jeszcze
przynajmniej jedną osobę do ochrony waszego domu.
- Po co zatrudnił pan ochroniarza? - zainteresowała się
Joan. - Myślałam, że to spokojna okolica.
- Moja mama próbowała mnie porwać - wypaliła Karie.
- Zamiast mnie, porwali Janie...
122
WAKACJE W MEKSYKU
- Co?! - krzyknęli chórem Joan i Dan.
- Nie martwcie się, wszystko jest w porządku - pospie­
szyła z wyjaśnieniem Janie. - Po prostu zapomniałam już,
czego się uczyłam na lekcjach samoobrony i kursie dla dete­
ktywów.
- Kochanie, praca detektywa jest znacznie bardziej nie­ [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.