[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeszcze nic o tym nie wie. Jak się okazało, jej ojciec był bogatym %7łydem. O istnieniu dziecka dowiedział się zaledwie na kilka miesięcy przed śmiercią. Próbował ją odszukać, korzystając z usług wynajętych agentów i zapisał jej wszystkie swoje pieniądze na wypadek, gdyby została odnaleziona. Mortimer słuchał w milczeniu. Nie miał powodu, by wątpić w prawdziwość opowieści pana Dinsmead. Wyjaśniała ona urodę ciemnowłosej Magdalen; wyjaśniała też, być może, jej wyniosłość. Ale, choć sama historia mogła być prawdziwa, kryło się za nią coś tajemniczego. Mortimer nie zamierzał jednak budzić w swym rozmówcy podejrzeń. Przeciwnie, musiał dołożyć wszelkich starań, by je uśmierzyć. Bardzo ciekawa historia, panie Dinsmead powiedział. Gratuluję pannie Magdalen. Jako dziedziczka majątku i prawdziwa piękność, ma przed sobą wspaniałą przyszłość. Tak, to prawda zgodził się z entuzjazmem jej ojciec a do tego jest wyjątkowo dobrą dziewczyną, panie Cleveland. Z jego słów przebijała prawdziwa serdeczność. No cóż powiedział Mortimer na mnie chyba już czas. Raz jeszcze muszę panu podziękować, panie Dinsmead, za okazaną mi gościnność. W towarzystwie gospodarza wszedł do domu, by pożegnać się z panią Dinsmead. Stała przy oknie tyłem do nich i nie usłyszała ich kroków. Kiedy jej mąż oznajmił pogodnym tonem: Pan Cleveland chce się z tobą pożegnać , drgnęła nerwowo i odwracając się upuściła jakiś przedmiot, który trzymała w ręku. Mortimer podniósł go z podłogi. Była to miniatura, przedstawiająca Charlotte, namalowana w stylu obowiązującym mniej więcej przed ćwierćwieczem. Mortimer powtórzył wyrazy wdzięczności, które przekazał uprzednio jej mężowi. Kiedy pani Dinsmead zerknęła na niego ukradkiem spod przymkniętych powiek, znów dostrzegł malujący się na jej twarzy lęk. Nie widział nigdzie dziewcząt, ale nie chciał o nie pytać; przewidywał, co się wydarzy, a jego przewidywania niebawem miały się sprawdzić. Zdążając do miejsca, w którym poprzedniego wieczora zostawił samochód, przebył jakieś pół mili, kiedy rosnące obok ścieżki krzewy rozchyliły się i nagle stanęła przed nim Magdalen. Musiałam się z panem zobaczyć powiedziała. Spodziewałem się tego odparł Mortimer. To pani napisała wczoraj wieczorem na stoliku w moim pokoju te trzy litery S O S , prawda? Magdalen kiwnęła potakująco głową. Dlaczego? spytał łagodnie Mortimer. Dziewczyna odwróciła się i zaczęła obrywać liście z krzewu. Nie wiem odparła. Naprawdę nie mam pojęcia. Proszę mi powiedzieć poprosił Mortimer. Magdalen wzięła głęboki oddech. Jestem osobą praktyczną oświadczyła nie z gatunku tych, które fantazjują czy zmyślają. Wiem, że wierzy pan w duchy i zjawy. Ja w nie nie wierzę, toteż kiedy mówię panu, że w tym domu wskazała ręką szczyt wzgórza dzieje się coś bardzo złego, znaczy to, że dzieje się tam coś naprawdę złego; nie są to tylko echa przeszłości. Zaczęło się to od naszego przyjazdu. Z każdym dniem jest coraz gorzej; ojciec się zmienił, matka się zmieniła, Charlotte się zmieniła. Czy Johnnie też się zmienił? przerwał jej Mortimer. Magdalen spojrzała na niego z błyskiem zrozumienia w oczach. Nie odparła. Teraz, gdy o tym myślę& Johnnie się nie zmienił. On jeden jest na to wszystko odporny. Widać to było wczoraj przy kolacji. A pani? spytał Mortimer. Bałam się& okropnie się bałam, zupełnie jak dziecko& nie wiedząc, czego się boję. A ojciec zachowywał się dziwnie& brak na to innego określenia& po prostu dziwnie. Mówił o cudach, a ja się modliłam& naprawdę modliłam się o cud, i w tym momencie pan zapukał do drzwi. Urwała nagle i spojrzała na niego. Chyba uważa mnie pan za obłąkaną stwierdziła wyzywającym tonem. Ależ skąd zaprzeczył Mortimer. Na odwrót, wydaje mi się pani zupełnie zdrowa psychicznie. Wszyscy zdrowi ludzie przeczuwają niebezpieczeństwo, które im zagraża. Pan tego nie rozumie powiedziała Magdalen. Ja nie bałam się& o siebie. Więc o kogo? Ale Magdalen znów bezradnie potrząsnęła głową. Nie wiem. Napisałam litery SOS pod wpływem impulsu Dodała. Miałam wrażenie& bez wątpienia absurdalne& że oni nie pozwolą mi z panem porozmawiać& to znaczy reszta rodziny. Nie wiem, o co zamierzałam pana prosić. Teraz też nie wiem. Nic nie szkodzi powiedział Mortimer. Zrobię to. Co może pan zrobić? Mortimer lekko się uśmiechnął. Mogę pomyśleć. Spojrzała na niego z powątpiewaniem. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |