[ Pobierz całość w formacie PDF ]

suszonymi jagodami.
- Wypiła trochę herbaty, spróbuj dawać
jej tego trochę za każdym razem,
gdy się obudzi. Dodawaj po trzy łyżki
jagód na kubek wrzącej wody i pilnuj,
żeby kubki były czyste - objaśniła.
Anders skinął głową.
- Muszę już iść, bo zebranie u mojej
matki zacznie się za niecałą godzinę.
Spojrzała na matkę Andersa i jego
najmłodszą siostrę. Nie chciała ich
zostawiać, ale były pogrążone w
głębokim śnie. Lepiej będzie, jeżeli
wróci
pózniej.
Na zewnątrz głęboko odetchnęła
świeżym, letnim powietrzem pachnącym
dziką różą, ukwieconą łąką i słonym
morzem. Potem pobiegła do rzeki Gimle.
W nozdrzach wciąż czuła wilgotny
zapach choroby. Czuła się brudna,
ruszyła
więc w kierunku zagłębienia rzeki, tam
nikt nie zakłóci jej kąpieli.
Była ciekawa, czy pojawiło się coś na
szmatce, którą włożyła w bieliznę, z
rozczarowaniem stwierdziła jednak, że
szmatka wciąż jest biała. Czy to
możliwe, że się pomyliła? Tak dobrze
rozpoznawała objawy, jej brzuch był
większy niż zwykle, a przed południem
czuła słabe skurcze, które zazwyczaj
pojawiały się w te dni. Rozebrała się
odsuwając od siebie tę myśl. Nie może
oczekiwać dziecka Erika, ta myśl jest
nie do wytrzymania.
Odetchnęła głęboko i skoczyła do
czystej, zielonkawej wody. Zamknęła
oczy, gdy jej ciało napotkało
powierzchnię i rozkoszowała się wodą
omywającą
jej ciało i twarz. Woda w rzece wciąż
była zimna i sprawiała, że krew szybciej
płynęła w żyłach. Abelone wydawało
się, że oczyszcza ciało i umysł.
Wykonała kilka silnych ruchów, nim
znów wypłynęła na powierzchnię i
zaczęła łapać powietrze z głową nad
wodą. Pod stopami poczuła dno rzeki,
ruszyła do brzegu, a potem ułożyła się na
nagrzanej słońcem trawie, która kłuła
ją w plecy. Zamknęła oczy, pozwalając
wysuszyć się promieniom słońca.
To tutaj Erik dotknął jej po raz
pierwszy, przypomniała sobie i skarciła
samą
siebie za myślenie o nim. Wyzwoliła się
od myśli, które ją opadły i wstała.
Musi odejść z tego miejsca, od
wszystkiego, co może jej go
przypominać.
Ubrała się już, gdy przypomniała sobie o
naszyjniku, który miała w kieszeni.
Palce odnalazły świecidełko i wolno je
wyciągnęły. Dłoń zacisnęła się dookoła
wisiorka, a gdy Abelone znów ją
otworzyła, nie mogła oderwać oczu od
dużej
perły, którą ofiarował jej Erik.
Zacisnęła powieki wiedząc, co powinna
zrobić, ale nie była w stanie wrzucić
klejnotu do rzeki, jak gdyby coś ją
powstrzymywało. Otworzyła oczy i
włożyła
błyskotkę z powrotem do kieszeni.
Ukryje ją, znajdzie miejsce, gdzie będzie
mogła schować ją tak, by nigdy nie
przypominała o Eriku.
Może pewnego dnia Abelone uda się o
nim zapomnieć.
Rozdział czwarty
Goście matki zaczęli już nadchodzić,
gdy Abelone wróciła znad rzeki.
Pobiegła do swojego pokoju i szybko
przebrała się w piękną popołudniową
suknię w kolorze lawendy, uszytą z
cieniutkiego bawełnianego materiału.
Zbiegła po kręconych schodach i
zobaczyła, że członkinie stowarzyszenia
stoją
w małych grupkach, tocząc ożywione
rozmowy. Były to w większości kobiety
z największych gospodarstw w okolicy,
a zebraniu przewodziła elegancka żona
pastora.
- Czy wszyscy już są? - zapytała
Abelone Berę, która spiesznie
przechodziła
obok z talerzem pełnym placków z
masłem.
Tak - odparła w zabiegana służąca.
Abelone widziała, że także Karen ma
pełne ręce roboty. Na szczęście matce
udało się wstać z łóżka i zapraszała
teraz panie do salonu. Uśmiechała się
przyjaznie, ale Abelone zauważyła, że
chodzenie sprawia jej ból. Wiedziała, że
matka pod piękną suknią w kolorze
głębokiej zieleni owiązana jest szerokim
pasem wełnianego materiału. Uważała,
że nie powinna zmarznąć, dlatego
zawsze sięgała po wełniany pas.
Kobiety wchodziły do wielkiego salonu,
w którym służące ustawiły już na
małych stolikach ciasta. Na długim
bufecie stojącym pod dużym lustrem w
złoconych ramach czekało też mnóstwo
ciasteczek, deserów i kompotów.
Abelone poczuła wyrzuty sumienia. Bera
i Karen ciężko pracowały przez
ostatnie dni. Tak trudno jest tylko kilku
osobom pracować przy
przygotowaniach do tak wielkiego
przyjęcia.
Większość kobiet zajęła miejsca.
Abelone też miała zamiar usiąść, gdy
nagle
ujrzała śledzącą ją parę oczu.
Wzdrygnęła się, gdy zorientowała się, że
przeszywa ją wzrok Ingvardy. Co ona tu
na litość boską robi? Nigdy wcześniej
się tu nie pojawiła, kiedy matka była
gospodynią zebrania. Szybko opuściła
wzrok, ale Abelone wiedziała, że matka
Erika wciąż się jej przygląda.
Wydawało się jej, że jej czujne oczy
wdzierają się w nią, czyniąc ją
całkowicie
bezbronną. Poczuła pot spływający po
plecach, siedziała jednak spokojnie. Co
wie Ingvarda? Czy poznała po Eriku, że
stało się coś złego? A może Sjur coś
powiedział, chociaż obiecał, że ich nie
wyda? Abelone poczuła, jak ciężko się
jej oddycha, a gorset prawie ją dusi, jak
gdyby powietrze nie docierało do płuc.
Wyprostowała się na krześle i głęboko
odetchnęła. Nie czas teraz na omdlenia.
Starała się, aby jej wzrok niewzruszenie
omiatał pokój, ale oczy
nieuchronnie wracały do Ingvardy.
Zadrżała, gdy zrozumiała, że sąsiadka
cały
czas jej się przyglądała. Ich oczy
spotkały się - gdy Abelone ujrzała
nienawiść
we wzroku tamtej, poczuła zaciskającą
się wokół jej serca żelazną obręcz
strachu. Ingvarda wie.
Chciała zerwać się i wybiec z izby, gdy
żona pastora zastukała w swój
kieliszek, aby zwrócić na siebie uwagę.
- Drogie panie - usłyszała Abelone głos,
który dzwięczał jakby w oddali, gdy
elegancko ubrana kobieta zaczęła
opowiadać o biedzie w ich okręgu oraz
o
tym, jak sprowadzać na właściwą drogę
ubogich i upadłe kobiety. Jej mała
mówka spotkała się z głośnym aplauzem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.