[ Pobierz całość w formacie PDF ]

samo.
- Pokazać ci, jak się buduje domek z kart? - zapytała Jordan, koniecznie chcąc go jakoś zająć.
- Nie.
- Mówię ci, zbudujemy świetny domek.
Spencer pokręcił głową.
Deszcz bębnił głośno o dach. Jordan pomyślała, że na dole jest ciszej i że powinni raczej zejść do sypialni
lub do bawialni na parterze.
Spojrzała na Spencera i jeszcze raz spróbowała go zainteresować.
- Beau jest architektem. To znaczy, że projektuje domy. Na pewno bardzo mu zaimponujemy, jeśli
zaprojektujemy domek z kart, który się nie rozsypie.
- Domki z kart to głupota. Zawsze się rozpadają- stwierdził dobitnie Spencer.
- Skąd wiesz?
- Budowałem je z mamą.
- Mówiłeś, że mama nie uczyła cię grać w karty. - Jordan była zaskoczona.
- Nie w takie gry. My gramy w makao i świnkę. A potem czasami budujemy domki.
- Och. - Jordan odetchnęła głęboko. Na dworze wciąż szalał wiatr. Zwiatło zamigotało. - Może więc
zbudujemy...
- Nie! - krzyknął chłopiec. Odsunął krzesło od stołu i wbił w nią gniewny wzrok. - Chcę do mamy!
Dlaczego muszę tu z tobą siedzieć i nawet nie pozwalasz mi do niej zadzwonić?
- Spencer...
Spodziewała się, że znów jej przerwie. Nie zrobił tego. Patrzył tylko wyczekująco. Chciał, żeby
odpowiedziała.
- Spencer...
- Co? Gdzie jest mama?
Jordan nabrała powietrza w płuca. Nie zdążyła się odezwać, bo na dworze znów silniej powiało. Nagle
dom pogrążył się w ciemnościach.
To było straszne.
Beau jechał od kilku godzin, ale dotarł zaledwie do Richmond. Od wybrzeża dzieliło go wiele kilometrów,
a deszcz i wiatr bardzo się wzmogły. Ruch samochodowy w drugą stronę - w kierunku lądu - był o wiele
bardziej nasilony niż w tę, w którą jechał, ale i tak przemieszczał się bardzo powoli z powodu pogody. W
dwóch miejscach na północnej nitce drogi doszło do wypadków, więc policja zarządziła objazdy drugą
stroną. Było to dodatkowe utrudnienie.
W radiu podano, że siła huraganu wzrosła do drugiej kategorii. Prędkość wiatru przekroczyła sto
sześćdziesiąt kilometrów na godzinę.
Bardzo istotną sprawą była przewidywana trasa huraganu. Gdyby pozostał nad wodą, wzmógłby się
jeszcze bardziej. Gdyby jednak przemieścił się nad ląd, straciłby nieco na sile. Ważny był też czas. Gdyby
huragan uderzył w Outer Banks podczas przypływu, wszystkim wyspom groziło zalanie. Gubernator wydał
nakaz ewakuacji tego obszaru.
Beau tracił cenne minuty.
Przy zjezdzie na lotnisko w Richmond utworzył się gigantyczny korek. Beau wpatrywał się w zieloną
tablicę informacyjną z białymi literami, wreszcie dopuszczając do siebie myśl, która od dłuższego czasu
kiełkowała mu w głowie. Spojrzał na zegarek, a potem na lejący deszcz i sznur samochodów przed sobą,
poruszających się w żółwim tempie. To był jedyny sposób. Gwałtownie skręcił kierownicę w prawo i ruszył
w stronę zjazdu na lotnisko.
- Nie lubię świec - marudził Spencer, z rezerwą patrząc na małą świeczkę wotywną, którą Jordan postawiła
na środku stolika.
- Dlaczego? Moim zdaniem sprawiają, że w pokoju jest przytulnie - powiedziała Jordan, ze wszystkich sił
starając się nie okazywać strachu.
- Bo nie lubię ognia - wyjaśnił cieńszym głosem Spencer, wtulając się w poduszki na kanapie.
Jordan położyła na stole pudełko zapałek i niezapaloną świecę. Usiadła przy chłopcu. Chciała go objąć i
przytulić, ale wyczuwała, że to go tylko zdenerwuje. Wciąż wstydził się swojej reakcji, gdy zgasło światło.
Zrobił to, co ona chciałaby zrobić: wybuchnął płaczem i jęczał, że chce do mamy, a potem - do Beau.
Ale Jordan nie mogła sobie na to pozwolić ani nawet wyznać dziecku, że też chciało jej się płakać. Musiała
być silna i opanowana, żeby czuł się przy niej bezpiecznie.
Z minuty na minutę było coraz gorzej. Wiatr wciąż się wzmagał.
Szukając latarki, w szafce na dole znalazła małe radio na baterie. Zakłócenia były jednak tak duże, że nie
dało się słuchać. Usłyszała słowa  huragan i  ewakuacja , ale nie zrozumiała, w jakim padły kontekście. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.