[ Pobierz całość w formacie PDF ]

słyszałem, jak pan Hartman powiedział: "Zamierzam znalezć Valdeza, żeby załatwił dla mnie parę
spraw z Latynosami". Podejrzewam, że świadek nie słyszał wyraznie.
- Rozumiem - podsumował gładko adwokat. - Zamierzał znalezć Valdeza, aby ten załatwił parę spraw?
- Tak. Potem pan Hartman powiedział: "Ten Jose Valdez to dobry człowiek i bardzo go szanuję.
Chciałbym, żeby wytłumaczył Latynosom, że chodzi mi o ich dobro".
Chuck Wu zmełł w ustach przekleństwo.
Adwokat postawił kropkę nad i, powtarzając dobitnie:
- A więc panu Hartmanowi chodziło o dobro latynoskiej społeczności lokalnej? ,
- Tak, bardzo mu na tym zależało. Pan Hartman naprawdę miał do Valdeza dużo cierpliwości. Mimo
że Valdez zaczął rozpuszczać te plotki.
- Jakie plotki? - spytał obrońca.
198
- O swojej żonie i panu Hartmanie.
Tribow usłyszał za swoimi plecami gwałtowny wdech zszokowanej wdowy.
- O czym mówiły te plotki?
- Valdez ubzdurał sobie, że pan Hartman spotyka się z jego żoną. Wiem, że się nie spotykali, ale
Valdez był o tym przekonany. Facet miał, rozumie pan, lekkiego bzika na tym punkcie. Wydawało mu
się, że jego żona widuje się z wieloma mężczyznami.
- Sprzeciw - rzucił Tribow.
- Sformułuję pytanie inaczej. Co pan Valdez mówił panu na temat pana Hartmana i swojej żony?
- Powiedział, że policzy się z Hartmanem z powodu tego romansu -to znaczy rzekomego romansu.
- Sprzeciw! - zawołał znowu Tribow.
- Wyjątek od reguły dowodów ze słyszenia - oznajmił sędzia. - Oddalam.
Tribow zerknął na żonę Valdeza, która wstrząśnięta wolno kręciła głową, a po jej policzkach płynęły
łzy. Adwokat zwrócił się do Tribowa:
- Zwiadek należy do pana.
Prokurator starał się obnażyć wszystkie słabe punkty zeznania. Sądził, że poszło mu całkiem dobrze,
ale większość informacji przekazanych przez świadka opierała się na domysłach i jego własnych
ocenach - na przykład pogłoskach o romansie - niewiele więc mógł zrobić, aby podać w wątpliwość
jego słowa. Wrócił na swoje miejsce.
Uspokój się, powiedział sobie Tribow i odłożył długopis, którym odruchowo się bawił. Zarzut
morderstwa drugiego stopnia jeszcze niezle się trzyma. Przysięgli musieliby jedynie uznać, że
Hartman rzeczywiście zabił Valdeza - co Tribow już udowodnił - i że postanowił go zamordować w
ostatniej chwili.
Obrońca wezwał następnego świadka.
Był to Latynos - łysiejący, tęgi mężczyzna o sympatycznej twarzy dobrodusznego dziadka. Nazywał się
Cristos Abrego i przedstawił się jako dobry znajomy oskarżonego.
Zastanowiwszy się nad tym, Tribow doszedł do wniosku, że obawy przysięgłych o stronniczość
świadka rozwiał fakt, że podejrzany ma "dobrych znajomych" w latynoskiej społeczności (oczywiście
było to wierutne kłamstwo; Hartman, biały Amerykanin, nie szukał wśród mniejszości przyjaciół, lecz
okazji do wymuszeń haraczu i ofiar swojego lichwiarskiego procederu).
199
- Słyszał pan, jak świadek oskarżenia mówił, że pan Hartman szukał pana Valdeza w dniu tego
tragicznego zdarzenia?
- Tragicznego? - szepnął Wu. - Mówi, jakby to był wypadek.
- Tak, słyszałem - odparł świadek.
- Może pan potwierdzić, że pan Hartman szukał pana Valdeza w dniu zdarzenia?
- Tak, to prawda. Pan Hartman rzeczywiście go szukał. Tribow nachylił się nad stołem. Co się za tym
kryje?
- Może pan opowiedzieć, co się wydarzyło i co pan zauważył?
- Tak. Byłem w kościele z panem Hartmanem...
- Słucham? - przerwał mu adwokat. - W kościele?
- Tak, chodziliśmy do tego samego kościoła. No, on trochę częściej. Przynajmniej dwa razy w
tygodniu. Czasem trzy.
- Kurczę -jęknęła zdenerwowana Adele Viamonte.
Tribow doliczył się czworga przysięgłych z krzyżykami na szyjach i żadna z tych osób nie skwitowała
nawet ironicznym drgnieniem brwi zupełnie zbędnej uwagi o pobożności oskarżonego.
- Proszę kontynuować, panie Abrego.
-- Potem wstąpiliśmy z panem Hartmanem do Starbucksa, wzięliśmy kawę i usiedliśmy na zewnątrz.
Pytał paru osób, czy widziały Valdeza, bo często tam bywał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.