[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przyciągnął ją do siebie i westchnął. - Wykorzystałem to, kochanie. Znam cię. Do diabła! Może nie było to fair, prawda? - Cóż. Wiesz, że kocham dzieci - zaciskała dłonie za plecami. Nie okaże mu, co się z nią dzieje, nie pozwoli mu sobą zawładnąć. - Dlaczego życie jest tak diabelnie skomplikowane? Nie mam prawa cię tu zatrzymywać, nie mam prawa...-przerwał, dostrzegając błysk w jej zrenicach. Pogrążyła się w jego spojrzeniu, próbując rozszyfrować, co chciał powiedzieć. Przysunął się, ich drżące ciała przylgnęły do siebie. - Nie mam prawa robić... także tego, prawda? -zapytał, wsuwając dłonie za pasek jej spodni. - Nie potrafię zapanować nad sobą, gdy jesteś tak blisko. To wspaniałe i... straszne. - Straszne? -powtórzyła jak echo. - Dlaczego, Gabriel? - zapytała, zapominając o swych niezłomnych postanowieniach. - To straszne... dla ciebie - odparł, opuszczając głowę i muskając ustami jej kark. - Nigdy nie pragnąłem cię zranić. Powinienem zawiezć cię do ojca, zanim znów mnie ogarnie to szaleństwo. Moim największym błędem było, że zatrzymałem cię tutaj. Jej kruche nadzieje runęły w proch. Czy była na tyle głupia, by sądzić, że złamie postanowienia Gabe^? Gdy byli młodsi, wszystko wydawało się tak naturalne i proste. Wierzyła we wszystko, co mówił. Mogła walczyć i zwyciężyć. Przypieczętować zwycięstwo złotą obrączką na serdecznym palcu. - Twoim błędem? - szepnęła. - Tak. Może być zródłem złego dla mnie, dla ciebie, dla wszystkich, których dotyczy. Zamyśliła się. Racja, dotyczy to przecież nie tylko jej i Gabriela. RS 43 Istniała też żona, mimo że już z nim nie mieszkała. To ona była ogniwem, które łączyło przeszłość z terazniejszością i burzyło wszelkie nadzieje na odnalezienie tego, co tak mocno łączyło ich niegdyś. Mimo to czuła, że oddałaby wszystko dla jednej, jedynej chwili miłosnego uniesienia. Mogło to stać się za miesiąc, rok albo... zaraz. Był jeszcze mały Ricky. Kathy przypuszczała, że Gabe chce mieszkać z synem w samotności. Dwoje może stworzyć równie wspaniałą rodzinę, jak troje czy czworo. Jak ona i jej ojciec - tak było, odkąd sięgała pamięcią. A Gabriel miał siostrę i matkę. Zaraz. Co on mówił kiedyś? %7łe opuści farmę ze względu na nią... - Słuchaj. - Zmarszczyła brwi. - Coś tu nie gra. Co się stało, że tu jesteś? Mówiłeś, że nigdy nie zostaniesz farmerem, odkąd powrócił Art. A właściwie... gdzie on w ogóle jest? Gabriel milczał długo. Już myślała, że nie odpowie. Siedział na sofie z twarzą ukrytą w dłoniach. - Art... - wyrzekł z wysiłkiem. - On jest w szpitalu, Kath. Tak to nazwali. Po czym dodali, że na oddziale zamkniętym pod ścisłą ochroną. Jest w więzieniu, to morderca... - Nie! - Jej głos zabrzmiał cienko, piskliwie. Potrząsała głową z niedowierzaniem. Jeśli to prawda, wolałaby o tym nie wiedzieć. Art zawsze był nieobliczalny. Uczynił piekło z dzieciństwa Gabriela. Nie tylko jemu zatruwał życie. Ale morderstwo? To nie mieściło się w głowie. - Opowiedz mi o wszystkim. - Odruchowo chwyciła zimne, wilgotne dłonie Fowlera. Zaczął mówić, nie podnosząc głowy: - Art zabił młodą parę, która spędzała weekend na wschodnim stoku wzgórza. Nikt nie wiedział, po co ani dlaczego to zrobił. Nie dowiemy się już niczego ponad to, że działał w stanie kompletnego obłędu. Nikt przy zdrowych zmysłach nie uczyniłby rzeczy tak... odrażających. Nie przyznał się nawet wtedy, gdy... gdy wystąpił świadek mówiąc, że widziano go w tej okolicy w czasie popełniania zbrodni. Zresztą, policja ujawniła na wielu przedmiotach w obozowisku jego odciski palców i RS 44 ślady... spermy. - Gabriel wzdrygnął się. Unikał wzroku dziewczyny i pochylił głowę jeszcze niżej. Był napięty do granic wytrzymałości, aż się przeraziła, widząc go w takim stanie. - Gabe... Już dobrze. Przepraszam. Nie mów nic więcej. Boże, po co cię o to pytałam! Już nigdy więcej - szepnęła, delikatnie przyciskając go do piersi. - Musisz dowiedzieć się o wszystkim, jeśli zacząłem. - Nie! - Dlaczego nie? Wiedzą o tym wszyscy w miasteczku z wyjątkiem ciebie. Bił się zmysłami. Dlaczego Mike zataił to przed nią? Czemu jego [ Pobierz całość w formacie PDF ] |