[ Pobierz całość w formacie PDF ]

opierała. Musnął jej usta językiem. Nagle czar prysł.
Colin otworzył oczy i stwierdził, że Rosalyn też ma je otwarte.
Patrzyli na siebie przez chwilę, potem Rosalyn szybko odeszła w najdalszą część pokoju,
Colin zaś uniósł dłoń do ust, ze zdziwieniem uzmysławiając sobie, że nadal czuje na nich
smak warg Rosalyn. Odwrócił się do niej powoli, oczekując wymówek.
Rosalyn jednak tylko wpatrywała się w niego przenikliwie zielonymi oczyma, w których
malowało się ogromne zaskoczenie.
- Dlaczego pan to zrobił?
- A dlaczego pani na to pozwoliła?
- Na nic nie pozwalałam - odparła. - Pan sam mnie pocałował.
Rzeczywiście i z chęcią uczyniłby to znowu po to, aby ponownie doświadczyć igraszek
własnej wyobrazni. Wskazując na rozmówczynię kapeluszem, oskarżycielsko rzekł:
- Specjalnie się pani nie wzbraniała. Rosalyn dumnie uniosła brodę.
- Byłam oburzona.
- Kłamczucha - rzucił gorączkowo i zrobił krok w jej stronę. - Pocałuję panią jeszcze raz,
żeby udowodnić, że wcale nie jest pani taka nieczuła na moje wdzięki, jak próbuje
udawać.
- Proszę zostać na swoim miejscu - rozkazała ostro Rosalyn, przechodząc za oparcie
kanapy. - Niech się pan nie waży mnie dotknąć. Być może inne kobiety mają zwyczaj
rzucać się panu w ramiona, ale ja tego nie uczynię.
- Kolejne wyzwanie. - Colin zmarszczył czoło. - Skąd może pani wiedzieć, co pani zrobi,
jeśli znów się nie pocałujemy?
Rosalyn prychnęła ze zniecierpliwieniem.
- To nie jest jakaś gra, proszę pana, chociaż pan zdaje się tak to postrzegać. Miał pan
niezłą zabawę, przysyłając do mnie jedną osobę po drugiej, żeby się za panem wstawiały.
Dla pana to żarty. Sądzi pan, że nie mam wyboru i ulegnę pańskiej woli.
- Lady Rosalyn, nie jestem zawodowym uwodzicielem kobiet, choć to prawda, że
przysłałem do pani kilka osób, które miały panią przekonać do mnie. Z drugiej strony,
gdybym sam przyszedł, wyrzuciłaby mnie pani za drzwi. To pewne.
- Nadal mogę to uczynić - zauważyła chłodno Rosalyn, co zresztą bardzo się Colinowi
spodobało. Ta kobieta umiała się odciąć. - Poza tym pański pocałunek nie był wcale
wyjątkowy.
Ostatnia uwaga zupełnie go zaskoczyła.
- Nie był?
Rosalyn pokręciła głową.
- Był zupełnie przeciętny.
- Spodziewała się pani czegoś lepszego? - spytał podstępnie.
- Miałam okazję zaznać czegoś lepszego. Colin o mało nie wybuchnął głośnym
śmiechem.
- No, to dopiero jest wielkie kłamstwo - oświadczył bez ogródek. - Założę się o Maiden
Hill, że w życiu nie była pani prawdziwie, namiętnie całowana.
- Namiętnie całowana - sarknęła z pogardą Rosalyn. - Co za nonsens. Oczywiście, że
byłam całowana.
- Nie - upierał się pułkownik. - To były tylko całusy.
- Całusy?
- Tak - potwierdził Colin z przekonaniem. - Pocałunek z zamkniętymi ustami, muśnięcie
warg o policzek. Takie pocałunki, którymi obdzielają się członkowie rodziny. Całusy.
Rosalyn skrzywiła nos z niesmakiem, a Colin po raz pierwszy zauważył, że jego
rozmówczyni robią się urocze dołeczki. Tyle, że nie takie, jakie widnieją na policzkach
różanolicych cherubinów. Dołeczki Rosalyn umiejscowione były przy kącikach ust.
Zupełnie niespotykane dołeczki, unikalne, charakterystyczne tylko dla niej.
- Byłam całowana i nie chodzi o całusy - poinformowała wyniośle.
- Nie zauważyłem tego.
Brwi kobiety zeszły się w jedną linię.
- Całuje mnie pan bez ostrzeżenia lub pozwolenia z mojej strony, a potem ma czelność
narzekać, że pocałunek nie był taki, jaki pan sobie wymarzył. Nie zasługuje pan na żadne
pocałunki.
- Chwileczkę, chwileczkę - zakrzyknął, ubawiony jak niemal nigdy w ostatnich czasach. -
To nie ja narzekałem, ale pani.
Rosalyn potrzęsła głową.
- Ja na nic nie narzekałam.
Colin zacisnął usta na znak, że nie zamierza się sprzeczać, tym bardziej, że osiągnął
więcej niż pragnął - wytrącił Rosalyn z równowagi. Kobieta ruszyła nerwowym krokiem
do wyjścia.
- Wizyta dobiegła końca, pułkowniku. %7łegnam pana.... Colin pochwycił gospodynię za
ramię i zmusił, żeby odwróciła się w jego stronę. Zanim zdążyła zaprotestować, znów ją
pocałował, tyle, że tym razem nie powstrzymywał się.
Ku jego zaskoczeniu Rosalyn nie stawiała oporu i rozchyliwszy usta, wtuliła się w niego
całym ciałem.
Ręką, w której ściskał kapelusz, objął ją w pasie, zastanawiając się zarazem, ile to już
czasu minęło od chwili, gdy był blisko z kobietą. Zaraz też uzmysłowił sobie, że było to
bardzo dawno. Jednak to, co teraz odczuwał, nie było jedynie czystym, fizycznym
pożądaniem. Colin czuł coś jeszcze. Rosalyn różniła się od innych jego kobiet -
smakowała inaczej, pachniała inaczej... Była bardziej ponętna. Zrozumiał, że samo
całowanie może mu nie
wystarczyć.
I widział, że Rosalyn też jest poruszona. O tak, była tak samo głodna zmysłowych
uniesień jak on...
Nagle jednak odepchnęła go od siebie i wymierzyła mu policzek tak mocny, że Colin
wypuścił z rąk kapelusz.
W trakcie jego szumnej młodości podczas bójek w pubach nie raz obrywał baty i to o
wiele dotkliwsze niż to, czego teraz doświadczył. Niemniej uderzenie było tak
niespodziewane, że prawie zwaliło go z nóg.
Rosalyn zaś spoglądała na niego buńczucznie wzrokiem roziskrzonym oburzeniem. Jej
pierś falowała, na policzkach zakwitł rumieniec - wyglądała pięknie.
- Może i na to zasłużyłem - przyznał i pochylił się, żeby podnieść kapelusz.
- Oczywiście, że tak - padła ostra odpowiedz. Dłonie Rosalyn nadal były zaciśnięte w
pięści.
- Niemniej niczego nie żałuję - kontynuował. - Warto było.
Gniew opuścił Rosalyn tak szybko jak się pojawił. Zastąpiła go dezorientacja. Kobieta
potrząsnęła głową, jakby chciała oczyścić umysł. Colin nagle coś zrozumiał.
- To nie przez pocałunek jest pani tak wzburzona, prawda? Rosalyn cofnęła się o krok.
- Myślę, że powinien pan wyjść.
- Zagrażam pani bardziej, zadając pytania, niż kiedy panią całuję - ciągnął, ignorując
polecenie.
- Nie czuję się zagrożona, pułkowniku. Jestem po prostu zła. Poza tym moje uczucia to
nie pańska sprawa.
- Otóż myli się pani - odparł stanowczym głosem. - Postanowiłem, że od tej pory to
będzie moja sprawa. - Rozumiejąc, że pora się ulotnić, ruszył ku drzwiom. - Jest pani dla
mnie wielką tajemnicą, madame... i świetnie się pani całuje. Odwiedzę panią jutro. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.