[ Pobierz całość w formacie PDF ]

temu zyska³em dostêp do prawd objawionych. Zgodzi³em siê, ale
na krótko, na utratê mêskiego zdrowego rozs¹dku, bo by³a to
g³Ã³wna przeszkoda na drodze do wtajemniczeñ.
102
*
 Zdrowy rozs¹dek!  szydzi³a jasnowidz¹ca  Zdrowy rozs¹-
dek! Czym¿e jest zdrowy rozs¹dek?  grzmia³a w tyradzie skie-
rowanej przeciw rozs¹dkowi.  Zdrowy rozs¹dek jest niczym!
Absolutnie niczym! Zdrowy rozs¹dek to d¿uma dwudziestego
pierwszego wieku! Zdrowy rozs¹dek to d¿uma i najbardziej cho-
ra czêSæ spo³eczeñstwa! A cz³owieka  pieni³a siê coraz ³agodniej
Luiza, nie widz¹c, ¿ebym chcia³ siê z ni¹ sprzeczaæ  cz³owieka
trzeba widzieæ holistycznie! Ho-lis-tycz-nie!  wyrykiwa³a to s³o-
wo i opada³a z si³ wyczerpana, wzburzenie w niej trwa³o jeszcze,
ale os³ab³e, zamglone.
Mnie zanato nie chcia³o siê patrzeæ holistycznie, mo¿e nie by-
³em doSæ zdrowy, mo¿e za wiele mia³em ca³y czas w sobie chorego,
mêskiego zdrowego rozs¹dku, mo¿e dusza moja nie by³a jeszcze 
to t³umaczenie mog³o nawet do Luizy trafiæ  przebudzona i goto-
wa na przyjêcie naraz tylu tajemnic. Z pokor¹ chyli³em g³owê,
s³uchaj¹c tych nag³ych wyst¹pieñ, obna¿aj¹cych s³aboSci mêskie-
go zdrowego rozs¹dku. O wy¿szoSci kobiecej intuicji informowany
by³em na bie¿¹co, nie uwa¿a³em jednak za konieczne tak zupe³-
nie rezygnowaæ z mêskoSci. G³owê wiêc chyli³em w geScie auten-
tycznej, chocia¿ mêskiej skruchy, a nastêpnie oddala³em siê szyb-
ko, by w zaciszu mojej ma³ej samotni, czyli w jednym z maleñkich
pokoi, zarykiwaæ siê z samego siebie. Oto bowiem ja, z moj¹ s³ab¹
g³ow¹, z moim maleñkim rozumem i z tym¿e niepozornym rozs¹d-
kiem, tak mikrym, ¿e mnie nawet od demonów nie ustrzeg³, mia-
³em braæ siê za bary z kobiecoSci¹ tyle¿ wy¿sz¹ i silniejsz¹ ode mnie.
Rmia³em siê z siebie do bólu, do bólu przepony i ¿eber. Nie umia³em
inaczej, nie mog³em, co nie znaczy jednak¿e, bym wcale nie bra³
sobie g³êboko do serca tego, co s³ysza³em od jasnowidz¹cej. A ¿e
wiele s³ysza³em, to wiele sk³onny jestem opowiedzieæ ka¿demu, kto
nie nudzi siê s³ysz¹c ob³êdne opowieSci i zmySlone historie.
*
Opowiedzieæ, jak z najwy¿sz¹ trudnoSci¹ unikn¹³em popad-
niêcia w szaleñstwo, zdaæ relacjê z lucyferycznej udrêki, zrobiæ
103
tak, jakbym pisa³ kronikê niezapowiedzianej psychozy, kronikê
ekstatycznego ob³êdu, kronikê paranoicznych wyst¹pieñ i wnie-
bowst¹pieñ, ksiêgê wyjScia i kronikê zejScia do ostatniego krêgu
piek³a natury ludzkiej. Opowiedzieæ to, jak nie w³asne, lecz zu-
pe³nie mi obce przygody duchowe postaci zabawnej i mo¿e na-
wet pogodnej  to mog³oby nawet byæ Smieszne, dlatego zaryzy-
kujê. Nie zamierzam nikogo oszczêdzaæ i o ka¿dym ma³e s³Ã³wko
szepnê. Sobie te¿ nie zamierzam odpuSciæ, w koñcu siebie znam
w tym wszystkim najlepiej. Mo¿na, wiem to ju¿ teraz, mo¿na
rozprzêgaæ zmys³y w ci¹gu u³amka sekundy, mo¿na bawiæ siê
b³yskawicznie w uszkadzanie swoich zmys³Ã³w na trwa³e, mo¿na
pozbawiæ siê nagle w³adz umys³owych i si³y, mo¿na natychmiast
i gruntownie oszaleæ, mo¿na ca³kiem te¿ ostatecznie porzuciæ
racjonalne mySlenie, ale mo¿na te¿ dziczeæ powoli, miarowym
i dostojnym krokiem przechodziæ na pozycje mySlenia innego
ni¿ oficjalne. NajczêSciej tak w³aSnie oddala siê cz³owiek od naj-
bli¿szych, od Swiata i od spo³ecznoSci. Mnie spotka³o to drugie
szaleñstwo i mo¿e dlatego prze¿y³em. Mnie spotka³o to mniej
groxne zwierzê, s³abo znane przez medycynê, nie zwariowa³em
tak nagle, bym nie umia³ rozpoznaæ siê w lustrze, nie spotka³em
gorej¹cego krzaku, nie mia³em nawet prawie ¿adnych widzeñ,
jedynie maleñkie zwidy i nie tak jak innych straszliwe; nie do-
Swiadczy³em choroby odmieniaj¹cej na sta³e percepcjê, nic na
szczêScie nie wyrwa³o z zawiasów wrót rozumu, którym siê po-
s³ugujê. Ale znowu zboczy³em z tematu...
Trzeba przyznaæ, ¿e rzecz miêdzy moj¹ ¿on¹ i mn¹, figuran-
tem, zakoñczy³a siê na marzeniach. W³aSnie tak, na marzeniach.
*
Marzenia jasnowidz¹cej przybiera³y najwymySlniejsze for-
my. By³o marzenie o coitusach donios³ych sejsmicznie i fantazyj-
nych, by³o marzenie orgazmów wytwornych i poetyckich, by³o
marzenie siêgniêcia wewnêtrznym skupionym wzrokiem w naj-
odleglejsz¹ przysz³oSæ ca³ego ludzkiego gatunku... I by³o te¿ ma³e
pragnienie wpisania siê do anna³Ã³w, zaistnienia w encyklopedii
magii, w galerii wielkich wtajemniczonych. Wielcy wtajemnicze-
104
ni, najgenialniejsi z genialnych, najcudowniejsi z cudownych
i najbardziej spoSród wtajemniczonych boscy byli niedosiê¿nymi
idolami mojej jasnowidz¹cej kobiety, modelami i wzorcami, na-
uczycielami, mistrzami i guru. Z pocz¹tku, ale jedynie z pocz¹t-
ku, mia³em drobne problemy z rozró¿nianiem ich w³aSciwoSci
i specjalizacji, trochê myli³em ich cnoty, talenty i zas³ugi, a na- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze dziaÅ‚ajÄ… zgodnie ze swojÄ… naturÄ….