[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Co pani chciałaby teraz zrobić, panno Vale? Pytanie było zarazem jak pieszczota iżądanie. Poczuł tętniące napięcie pod dłonią obejmującą ją wtalii. Odetchnął głęboko. Zachłannie pragnął odkrywać kolejne szczegóły związane zPhoebe. To mogło być cokolwiek. Tego wieczoru odkrył, że pachnie mydłem isłodyczą, wyczuł nutę lawendy płynącą od sukni, która przez większość czasu leżała wkufrze przełożona aromatycznymi ziołami, wyjmowana tylko wtedy, gdy jej właścicielka tańczyła walca wblasku księżyca. To nie wporządku, lordzie Dryden, że zadaje pan takie pytania. Nie znajduję na to słów. Nie powinien pan wymagać, żebym to powiedziała. Dzieląca ich przestrzeń skurczyła się do zera, tak jakby nigdy nie istniała. Jego policzek znajdował się tuż przy jej policzku. Ibyła to najbardziej naturalna rzecz na świecie. Równy iciepły oddech Julesa owiewał jej szyję. Zamknęła oczy. Upijała zmysły zapachem brandy icygar oraz krochmalu koszuli, napawała się dotykiem chłodnego męskiego policzka, którego świeży zarost drapał jej wrażliwą skórę. To ona pierwsza stanęła wkońcu bez ruchu. Nie wypuścił dłoni Phoebe, adrugą ręką nadal obejmował ją wtalii. Wkażdej chwili mogli podjąć przerwany taniec. Stali przytuleni. Itylko było słychać ich oddechy. Wdech iwydech. Wdech iwydech. Ich piersi wznosiły się wjednakowym rytmie. Nie jesteś ciekawa, co ja chciałbym zrobić? Mówiłeś, że zawsze wiesz, co zamierzasz zrobić. Itak jest przyznał szeptem. Nawet wtej chwili. Na przykład chciałbym teraz zrobić to& Poczuła jego oddech wuchu. Od słów szeptanych na wydechu włoski zjeżyły jej się na karku, ramiona pokryły gęsią skórką, asutki naprężyły woczekiwaniu. Ale gdy wyszeptał ostatnie słowo, zanurzył język wjej uchu. I nie zamykając ust, wycisnął gorący pocałunek wukrytym, jedwabistym wnętrzu. Oddech uwiązł jej wgardle, apo sekundzie westchnęła tylko zdrżeniem: Och. Oparła głowę wzagłębieniu jego szyi. Mogłaby dotknąć językiem jego skóry, poczuć jej słony isłodki smak, gdyby tylko odważyła się otworzyć usta. & i to. Przesunął teraz delikatnie językiem po płatku ucha. Zamknęła oczy, by upajać się przyjemnymi dreszczami, które niczym żywe srebro rozchodziły się po całym jej ciele. Wielkie nieba, panno Vale, proszę nie ściskać tak mocno mojej ręki. Ty diable. Wydawało jej się dziwne, że jest wstanie się roześmiać pomimo tej feerii nowych wrażeń. Doprawdy? udał zdziwienie, choć wjego głosie pobrzmiewały wesołe nuty. Cóż za nietrafne spostrzeżenie. Zdawało mi się, że jestem wniebie. Orety. Och. Przepraszam dodał ochryple. Czyżbym był zbyt przewidywalny? Amoże moja hiperbola nie dorównuje tym, które tworzy sir d Andre? Czy udało mu się panią rozśmieszyć, panno Vale? Nie. Jego język ani na sekundę nie znalazł się przy moim uchu. To mój język doprowadza cię do śmiechu? udawał obrażonego. Anie mój błyskotliwy dowcip? Atak się starałem. Ale to dobrze, że jego język ani na sekundę nie znalazł się przy twoim uchu. Wprzeciwnym razie byłbym zmuszony go zastrzelić. To by nie był uczciwy pojedynek. Wtych spodniach ma ograniczone ruchy powiedziała cicho, wroztargnieniu, ztwarzą przyciśniętą do jego piersi. Jakimś dziwnym trafem nie wiedziała nawet, kiedy objął ją mocno, ateraz jego dłonie miękkimi zamaszystymi ruchami przesuwały się po jej ramionach, sunęły tuż nad koronkowym brzegiem dekoltu, tam, gdzie powiewy nocnego powietrza chłodziły nagą skórę. Czuła jego uśmiech na czubku swojej głowy. Jest przystojny. Zabrzmiało to jak pytanie. Owszem. Nie było sensu się spierać. Splotła dłonie na jego karku. Ręce Julesa błądzące po delikatnym materiale sukni pozostawiały na jej skórze pasma dreszczy. Zwestchnieniem poddała się tym rozkosznym doznaniom. To było zupełnie inne niż popołudniowe zderzenie ich ciał. Jego ostrożne ruchy [ Pobierz całość w formacie PDF ] |