[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przynajmniej wiem teraz, jak wygląda ta słynna angielska mgła - odparła z uśmiechem. - Nie martw się o mnie. Zsunę dwa fotele i prześpię się tutaj. Muszę tylko coś zjeść. Umieram z głodu. Poszli do kuchenki i przeszukali wszystkie szafki, ale znalezli jedynie puszkę coli i tabliczkę czekolady. Zirytowany Nick głośno zatrzasnął drzwiczki. - Powinien tu być żelazny zapas! - Nie martw się - uspokoiła go. - Dam sobie radę. Czekolada mi wystarczy. - Wróciła do pokoju i zsunęła fotele. - Przestań. - Zamilkł na chwilę i dodał niechętnie: - Przenocujesz u mnie. - Dzięki za propozycję, ale tu mi będzie dobrze. - Na noc automatycznie wyłącza się ogrzewanie. Nie mogę pozwolić, żebyś marzła i głodowała. Pójdziemy piechotą. Promień światła silnej latarki rozcinał mgłę, gdy szli wzdłuż muru. Przystanęli pod kamiennym łukiem bramy, a Nick sięgnął po klucz. Ubrania mieli wilgotne, gdy doszli do drzwi zamku. Wkrótce byli już w obszernej sieni. Olivia poczuła zapach kurzu i pleśni. Nie wiedziała, czego się spodziewać. Gdy Nick włączył światło, wstrzymała oddech. Nad jej głową zwieszał się ozdobny żyrandol oświetlający kunsztownie rzezbione dębowe schody. Zajrzała do wielkiego holu ozdobionego portretami. Pod ścianami ustawiono drewniane kufry. - Tędy - usłyszała głos Nicka, który wskazał drzwi po lewej stronie. Weszli do jadalni wysokiej na dwa piętra. Na prawo był marmurowy kominek zajmujący środkową cześć dłuższej ściany. Wokół długiego stołu naliczyła dwadzieścia cztery krzesła z wysokimi oparciami. Na wysokości pierwszego piętra była ozdobna galeria, a wyżej belkowany sufit zasnuty pajęczyną. Zachwycona rozglądała się gorączkowo. - Chodzmy dalej - zachęcił Nick. - To jest naprawdę twój dom? Nie do wiary! Mieszkasz w prawdziwym zamku! - Tak - odparł krótko. Wkrótce dotarli do mniejszego pokoju w bocznym skrzydle, który Olivia widziała przez okno. Nick zaciągnął zasłony, ukląkł przed kominkiem i zaczął rozpalać ogień. Miał w tym wprawę, bo od papieru i drobnych gałązek szybko zapaliły się duże polana, które miały się żarzyć przez całą noc. Podniósł się z klęczek i zobaczył, że Olivia wciąż stoi przy drzwiach, więc wskazał jej fotel. - Usiądz i ogrzej się, a ja tymczasem rozpalę ogień w twojej sypialni. - Mogę ci pomóc? - Dobrze - odparł po chwili wahania. - Chodzmy po drewno. Weszli do kuchni. Olivia spodziewała się, że będzie większa, ale przypomniała sobie, że są w bocznym skrzydle. Może to dawne mieszkanie głównego kamerdynera? Obok ciepłego pieca leżały starannie poukładane polana. Niosąc spore naręcza, ruszyli na górę wąskimi schodami i weszli do pokoju, w którym stało łoże z baldachimem i czterema kolumnami. Kotary były trochę zakurzone. - Dawno nikt tu nie sprzątał, ale nie ma wilgoci. Obok jest łazienka. - Wskazał drzwi ukryte w boazerii, których Olivia wcześniej nie zauważyła. Gdy Nick rozpalał w kominku, obeszła sypialnię i zajrzała do łazienki. Zachwyciła ją stara wanna na ozdobnych metalowych nóżkach, malowana w kwiaty porcelanowa umywalka i śliczna toaletka. Gdy ogień zapłonął jasno, wrócili do kuchni. Nick zajrzał do lodówki. - Chyba znajdzie się coś do jedzenia - mruknął. - Mogę zobaczyć, co tam jest? - Jasne - odparł skwapliwie. Miał spore zapasy, głównie mrożonki i gotowe dania. Olivia znalazła sporo przypraw i ugotowała niezłą kolację. Pchając przed sobą stolik na kółkach, wrócili do saloniku, usiedli przy stole i jedli w milczeniu - Jesteś na mnie zła? - spytał Nick z ironicznym uśmiechem. - Chyba wiesz, że to nie w moim stylu. Mam pogodne usposobienie. - Dziwnie się zachowujesz. Powinnaś umierać z ciekawości i zasypywać mnie pytaniami, a milczysz jak zaklęta. - Nie będę się narzucać. Bez większego entuzjazmu zaprosiłeś mnie do swojego domu. - Przecież nie chciałem... - Zmarszczył brwi. - Pytaj. Chętnie zaspokoję twoją ciekawość. - Mieszkasz sam w tym zamczysku? - Tak. Ach, ta męska skłonność do lakonicznych odpowiedzi! Co można z nich wydedukować? - Opiekujesz się nim czy jesteś właścicielem? A może kustoszem? - Wszystkim po trochu. Strzegę dziedzictwa przeszłości - przyznał pół żartem, pół serio. - Czy mógłbyś wyrażać się jaśniej? Wstał, żeby sprzątnąć brudne talerze, i podał kolejne danie stojące na podgrzewaczu. - Ten dom należy do mnie - powiedział, siadając naprzeciwko Ołivii. - Niesamowite! - Popatrzyła na niego z podziwem. - Odziedziczyłem go po ojcu - wyjaśnił z pobłażliwym uśmiechem. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |