[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powodzeniem dołączyć moje własne żale. - Racja. Nic bardziej nie psuje humoru niż nudne opisy codziennych spraw - rzekł Freddy. - Jedynymi ciekawymi relacjami były wiadomości z frontu. - Całe szczęście, że już ich nie ma - wtrąciła Jemima. Pomyślała, jakie to byłoby straszne, gdyby musiała martwić się o wicehrabiego i Fryderyka walczących z Francuzami jak przed trzema laty. Niezależnie od wszelkich niebezpieczeństw, na jakie byli narażeni, wyszli z tego cali i zdrowi. Freddy napełnił szampanem kieliszki. Odstawił butelkę, wziął do ręki swój kielich i zwracając się do Jemimy i patrząc jej w oczy bardzo wymownie, wychylił toast bez słów. Ona zaś szybko odwróciła głowę. Była na niego zła, że tak otwarcie wyrażał swoje względem niej uczucia. W tej samej chwili wicehrabia wykrzyknął nagle, a jego głos rozległ się echem po całym pokoju. - O mój Boże! - rzekł. - Nawet nie wiecie, co się stało! - Co takiego? - przeraziła się Jemima. - Porthcawl! - wydusił z siebie wicehrabia, a jego oczy przebiegały stronicę gazety raz po raz, jakby nie mógł uwierzyć w to, co czyta. - Porthcawl! - powtórzył Freddy. - Co mu się stało? - Nie żyje! - Nie żyje? - Miał atak serca w Izbie Lordów. Zmarł, zanim zdołano go przenieść do powozu i zawiezć do domu! - Coś podobnego! - rzekł Freddy. - A swoją drogą to nigdy nie wyglądał na zdrowego. Jemima odstawiła kieliszek i wyszła z pokoju. Wchodząc powoli na schody zastanawiała się, co też wicehrabia czuje w tej chwili. Niobe utraciła pierwszego kandydata do ręki, a drugi kandydat tymczasem ożenił się. Zgodnie z przewidywaniami Fryderyka następnego dnia przy zródle pojawiły się tłumy gości, dla których wyprawa po wodę stała się nowym i pasjonującym sposobem spędzenia niedzielnego popołudnia. Goście zjeżdżali z całego hrabstwa karetami, powozami, bryczkami, a wieśniacy z sąsiednich wiosek wraz z wystrojonymi po świątecznemu żonami przyjeżdżali wozami i dwukółkami. Niektórzy zabierali ze sobą matki lub babki - staruszki, których palce powykręcał reumatyzm lub których nogi odmawiały posłuszeństwa. Jedna z nich była tak bardzo przejęta, że gdy Jemima wręczała jej szklaneczkę z wodą, modliła się żarliwie, żeby napój okazał się równie skuteczny jak w przypadku dolegliwości lady Hinlip. Miło było słuchać entuzjastycznych pochwał pod adresem zródła, wygłaszanych przez okolicznych chłopów, którzy otrzymawszy bezpłatne karty wstępu, przybywali tłumnie dla rozrywki. - Przez dwa lata byłam przykuta do łóżka, milady - zwierzała się stara kobieta - a teraz, choć nieraz odczuwam bóle, mogę trochę pomagać córce przy gospodarstwie, a nawet zająć się praniem. - I myślicie, że to z powodu tej wody? - Przysięgam na Pismo Zwięte, milady! Wielu już to ode mnie słyszało. Ta woda to prawdziwy dar niebios. Nie da się tego powiedzieć inaczej. - Nikt nie ośmieli się temu zaprzeczyć - rzekła Jemima. Wiele osób przyjeżdżających do zródła z odległych stron znało wicehrabiego, gdy był jeszcze chłopcem, i pragnęło odwiedzić jego dom rodzinny. Jemima błagała jednak męża, żeby tłumaczył znajomym, że nie przyjmują jeszcze gości, bo są w trakcie urządzania się. Ale on nie zwracał na to uwagi i wprowadzał gości do salonu. Jemima czuła się zawstydzona z powodu wyblakłych zasłon, wytartych dywanów, zniszczonych poduszek. Uważała jednak, że pokój mimo wszystko wygląda pięknie. Meble były starannie wypolerowane, porcelana błyszczała i każdy sprzęt znajdował się na swoim dawnym miejscu. - Byłam zaprzyjaznioną z pani teściową - powiedziała do Jemimy pewna dama. - Taka jestem szczęśliwa, moja droga, że postanowiliście razem z mężem zamieszkać w majątku. Mam nadzieję, że i my zostaniemy przyjaciółkami. - To bardzo miło z pani strony - uśmiechnęła się Jemima. - Jest pani właśnie takim typem kobiety, o jakiej marzyłam dla Valienta - ciągnęła dama. - Zawsze się obawiałam, że los obdarzy go jedną z tych londyńskich laleczek, które nie lubią wsi i dla których nie ma spraw ważniejszych od ich strojów i zabaw. - Rozejrzała się po salonie i dodała ze śmiechem: - Widzę, że udało się pani stworzyć tu domową atmosferę. Chyba jest to rzecz, której Valient potrzebował najbardziej od czasu zakończenia wojny. Ten dom, moim zdaniem, jest wystarczająco duży nawet dla dwanaściorga dzieci. Wygłoszona uwaga była tak nieoczekiwana, że Jemima spłonęła rumieńcem, a dama zaśmiała się. - Nie musisz czuć się zakłopotana wobec mnie, moja droga. Zaraz powiem Valientowi, jaki to z niego szczęściarz. Gdy tylko upłynie miodowy miesiąc, musicie mnie odwiedzić. Gdy dama wyszła, Jemima uświadomiła sobie, że rozmawiała z księżną Newbury, jedną z najbardziej wpływowych osób w całym hrabstwie. W poniedziałek, kiedy liczba gości nieco zmalała, Freddy pojechał do Londynu. Klienci pojawiali się teraz w nieregularnych odstępach czasu i Jemima zaczęła się zastanawiać, czy cała ta impreza nie była tylko chwilowym fajerwerkiem i czy zródło zasilające ich budżet nie wyschnie niespodzianie. Taka sama sytuacja powtórzyła się następnego dnia z tą tylko różnicą, że około drugiej po południu z odległych stron przyjechały dwa powozy. Sądząc po hałaśliwym zachowaniu przybyszów można było przypuszczać, że podczas podróży raczyli się mocniejszymi napojami niż woda. Wszyscy nabyli roczne karty wstępu, choć [ Pobierz całość w formacie PDF ] |