[ Pobierz całość w formacie PDF ]

porozumiewawczo do Brthena. - Wrócę tu jeszcze, jeśli pojawią się kolejne wątpliwości.
Podszedł do drzwi.
- Panie Magnussen! Nigdy nie uwierzę, żeby któryś z moich przyjaciół miał coś
wspólnego z tą okropną sprawą! - wykrzyknęłam.
Lensmann odwrócił się i spytał:
- Kari, czy myślisz, że mnie łatwo prowadzić to dochodzenie? Pamiętaj, że wśród
podejrzanych są moi najbliżsi. A jednak państwo Olsenowie mają niepodważalne alibi.
Na wszelki wypadek chyba jeszcze raz przepytam pastora.
- A potem?
- Zamierzam wprowadzić w życie twój szalony pomysł: chcę dokonać obdukcji zwłok
kapitana Moe - odparł z powagą i wyszedł, trzasnąwszy za sobą drzwiami.
Nie wiem, czy to ze względu na moją osobę, czy też w związku z próbą pozbawienia
mnie życia, Brthen każdego dnia na kilkanaście minut pojawiał się u mnie. Najwyrazniej
nie były tym zachwycone pielęgniarki z oddziału. Zawsze, gdy Brthen wpadał na krótką
pogawędkę, któraś z sióstr pod byle pretekstem zjawiała się przy moim łóżku. Brthen
odgrażał się, że sam wpadnie na trop potencjalnego zabójcy, który podrzucił mi truciznę,
a mnie z kolei udzielił się jego zapał. Nasze rozmowy jednak nie przybliżyły rozwiązania
zagadki, niemniej obecność Brthena sprawiała mi niezwykłą przyjemność. Chwilami
nawet zapominałam, że cała ta ponura sprawa dotyczy właśnie mnie samej. Dzięki
61
Brthenowi traktowałam to wszystko jak pasjonujący kryminał. Zwracał się do mnie po
imieniu, więc i ja w końcu odważyłam się na to samo. Ostrożnie podpytywałam go o rtęć,
którą umieszczono w przeznaczonej dla mnie kapsułce, i o to, czy każdy może wejść w
jej posiadanie.
Okazało się, że nie jest to wcale trudne. Po prostu wykorzystano kapsułkę po innym leku,
wprowadzając do niej rtęć ze zwykłego termometru.
Byłam zaszokowana. Nie mogłam uwierzyć, że tak niewielka dawka rtęci może być
niebezpieczna. Okazało się jednak, że wszystko zależy od reakcji organizmu, który
zazwyczaj broni się i wydala truciznę. Gdy jest słaby i wyczerpany, zażycie takiej kapsułki
pociąga za sobą fatalne skutki. Rtęć wywiera szczególnie negatywny wpływ na nerki, a
to niełatwo wykryć.
Na szczęście ordynator był skrupulatny, w przeciwnym razie zle by się to wszystko dla
mnie skończyło.
Tor miał wyjątkowe poczucie humoru i zawsze potrafił mnie rozbawić. Zdarzało się
jednak, że siedział skupiony, z wyrazem zmęczenia, a może nawet troski na twarzy. Gdy
go na tym przyłapywałam, uśmiechał się i znowu zaczynał żartować. Zastanawiałam się,
co go gnębi. Nie śmiałam myśleć, że może to ja jestem powodem jego wewnętrznych
rozterek.
Nadszedł dzień, gdy w moim pokoju zjawił się ordynator i oznajmił, że mogę wracać do
domu. Spakowałam się szybko, mimo że ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu
zorientowałam się, iż w czasie pobytu w szpitalu zgromadziłam mnóstwo przeróżnych
przedmiotów. Objuczona niczym wielbłąd, czekałam na ojca, który miał mnie zabrać do
domu.
Myślami wciąż wracałam do miłych chwil spędzonych w towarzystwie nowego
przyjaciela, Brthena. Tego dnia nie miał dyżuru, więc nie mogłam się z nim pożegnać. A
jeśli nigdy go już nie zobaczę? Najpierw trochę się zmartwiłam, z drugiej strony jednak
byłam zadowolona, że opuszczam szpital. Rodzice wprost nie mogli się doczekać
mojego powrotu. Poza tym nie musiałam się już nikogo obawiać, bo lensmann obiecał,
że roztoczy nade mną opiekę, a przecież wiedział o wszystkim, co mogło mieć znaczenie
dla mojego bezpieczeństwa.
Pocieszałam się, że sytuacja się unormuje. Wierzyłam, że to, co złe, już się nie powtórzy.
Ale miało być zupełnie inaczej. Dotychczasowe wydarzenia miały okazać się jedynie
prologiem do pełnego grozy kryminału...
Ojciec przyjechał taksówką. Kiedy ruszyliśmy szeroką leśną drogą w stronę domu,
mruknął:
62
- Jak to dobrze, że wracasz do nas, dziecinko. Teraz nigdzie cię już nie wypuścimy.
Skinęłam głową i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Tato, czy jest coś nowego w sprawie zabójstwa?
- No, może i tak - powiedział tajemniczo, po czym pokręcił się na swoim miejscu i
odsunął w najdalszy kąt. Nie chciał, aby jego słowa usłyszał taksówkarz. Na koniec rzekł
przyciszonym głosem: - Lilly i Erik zgodzili się na otwarcie grobu kapitana Moe. Nastąpi
to jutro.
- O mój Boże! I pomyśleć, że to wszystko moja wina! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.