[ Pobierz całość w formacie PDF ]
typowej dla tego wieku, ale niejedna z nich pragnęła też znalezć się w ten sposób w męskim świecie, w którym miałaby sposobność spotkać młodych chłopców. Nierzadko jednak nastolatki te doświadczały ogromnego rozczarowania: spotykały bowiem nie chłopców, tylko znowu dziewczyny. Simon ściągnął brwi. Ta mała bezbarwna narośl, jaką Gitte miała obok nosa, zawsze bardzo go rozczulała, uważał ją za czarujący dowód na to, że nawet najdoskonalsza piękność może mieć swoje niedostatki. Ale teraz ten defekt jej urody drażnił go, ponieważ patrzył na Gitte oczami Mai. - A o czym chcecie rozmawiać? - spytała nieśmiało, zdejmując z głowy - też śmieszny - jezdziecki toczek, spod którego rozsypały się wspaniałe włosy. Simon nabrał głęboko powietrza. - Niedawno spotkałem przez przypadek w pociągu Maren Grandseter. Nie znaliśmy się, ale ponieważ siedzieliśmy w jednym przedziale, zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, nadal nic nie wiedząc o sobie, nie mając pojęcia o tym, kto jest kto... Gitte wyglądała na dość sceptyczną, w wyniku czego Simon stracił rezon. Na szczęście Maya przyszła mu z pomocą. - To prawda - potwierdziła z powagą. - Zanim tu przyjechałam, nigdy przedtem nie słyszałam o tych przedziwnych plotkach dotyczących Simona Dalena i mnie. Ktoś musi wam bardzo zle życzyć - albo tylko jednemu z was - ja zaś mogę zapewnić, że nigdy nie urodziłam żadnego dziecka. - Może je usunęłaś - rzekła Gitte, wyraznie bezbronna i przygnębiona. Simona ogarnęła wściekłość. Dokładnie to samo powiedział wcześniej, lecz gdy teraz usłyszał te słowa w ustach innej osoby, zrozumiał, jak bardzo musiały boleć. - To nieprawda - odparł. - Maya w ogóle nigdy dotąd nie utrzymywała bliższych znajomości z mężczyznami. Gitte wykrzywiła usta w ledwie zauważalnym ironicznym uśmiechu. Simon czuł, że traci panowanie nad sobą. Po co on tu właściwie przyjechał, przecież nie po to, żeby bronić Mayę! I to przed Gitte! Wszystko było zupełnie na opak. Nie miał pojęcia, jak w tej sytuacji mógł dojść do jakiegokolwiek porozumienia ze swoją żoną. Gdy Maya otworzyła usta, on cały dygotał, ponieważ nie była to odpowiednia chwila na jej wyznania. 73 - Simon poprosił mnie, abym tu z nim przyjechała - zaczęła opanowanym głosem, lecz on wyraznie słyszał, że ów spokój dużo ją kosztował. - Ma nadzieję bowiem, że po usłyszeniu tego, co ja mam do powiedzenia w całej tej sprawie, zrozumie pani, że wszystkie te niedorzeczności, o jakie go pomawiano, są wyssane z palca. Aadne i zatroskane oczy przyglądały jej się uważnie. Ale Maya od razu dostrzegła w nich lodowato zimny błysk. - Proszę mi przypomnieć, czy my już gdzieś się nie spotkałyśmy? Czy to nie pani próbowała kiedyś kształcić się w sztuce tańca jazzowego, nie rozumiejąc, że nie spełnia pani podstawowych warunków zarówno pod względem wagi, jak i muzykalności? - Tak, to ja. Nie uważam jednak, aby nauczycielka na kursie dla amatorów miała prawo odbierać jego uczestnikom radość z tańca. Nawiasem mówiąc, pózniej uczęszczałam jeszcze na inny kurs tańca, na którym instruktor był zupełnie innego zdania niż pani. Ale chyba nie o tym miałyśmy mówić. Wydaje mi się, że pani chyba nie wie, co to jest lojalność małżeńska? - Nie mam najmniejszej ochoty prowadzić z panią dyskusji na temat mojego małżeństwa. - Byliście zaledwie dwa miesiące po ślubie, a pani z powodu zwykłych plotek po prostu odeszła. W ogóle nie słuchając, co w tej sprawie ma pani do powiedzenia mąż, nie zadając sobie trudu, żeby się przekonać... - Wystarczy - przerwał jej Simon. - Posłuchaj, Gitte, nie chciałem, aby ta rozmowa przebiegała w ten sposób, ale nie wziąłem pod uwagę tego, że Maya bywa czasami mało dyplomatyczna. - Co takiego? - wydyszała Maya. - Wobec tego radz sobie sam, ja mam dosyć. Wracam do domu. Na pewno jezdzi tu jakiś autobus. I odeszła, ani razu nie .odwracając się za siebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |