[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Wysłucham, ale niczego więcej nie obiecuję.
 Myślę, że ta historia chyba nawet dla ciebie będzie nowością.
Zgodnie z przewidywaniami Yishany, coraz bardziej zaintrygowany Elryk pil-
nie nastawił ucha. . .
85
Kilkanaście miesięcy temu mieszkaniec prowincji Gharavian zaczął rozsiewać
pogłoski o jakichś tajemniczych jezdzcach, którzy uprowadzali z wiosek młodych
mężczyzn i kobiety.
Podejrzewając, że może to być sprawka zwykłych bandytów, Yishana wysłała
oddział swoich Białych Leopardów, elity wojowników Jharkoru, by położyli kres
tej niecnej działalności.
%7ładen z nich nie wrócił. Druga ekspedycja nie znalazła nawet ich śladu, nie-
mniej w dolinie w pobliżu miasta Thokora natrafiła na osobliwą cytadelę. Jej opi-
sy brzmiały dość chaotycznie i niepokojąco. Podejrzewając, że to w niej kryje
się tajemnica zaginięcia poprzedniego oddziału, dowódca zachował się rozsądnie
i pozostawił jedynie kilku ludzi, by dyskretnie obserwowali cytadelę i jak najprę-
dzej meldowali w Dhakos, gdyby coś się działo. Jedno było pewne: jeszcze kilka
miesięcy wcześniej żadnej podobnej budowli w tym miejscu nie było.
Yishana i Theleb K aarna poprowadzili do doliny znaczne siły. Pozostawie-
ni uprzednio obserwatorzy zniknęli, a Theleb ledwo ujrzawszy cytadelę, zaczął
odradzać Yishanie atak.
 To był wspaniały widok, panie Elryku  ciągnęła Yishana.  Cytadela
mieniła się wszystkimi kolorami tęczy, które zmieniały się nieustannie. Cała bu-
dowla wyglądała jak nierzeczywista, czasem rysowała się jasno i wyraznie, chwi-
lami była zamglona, jakby zamierzała zniknąć. Theleb stwierdził, że to sprawa
czarów i nie mam powodów, by mu nie wierzyć. Powiedział, że to dzieło wład-
ców Królestwa Chaosu i chyba mówił prawdę.
Królowa wstała i rozłożyła ręce.
 Nie przywykliśmy w tych stronach do nazbyt częstego czarowania na więk-
szą skalę. Theleb ma wprawdzie z tym nieco wspólnego, ostatecznie pochodzi
z Miasta Krzyczących Posągów na Pan Tang i wiele już widział, ale nawet na nim
zrobiło to wrażenie.
 Więc się wycofaliście  wtrącił niecierpliwie Elryk.
 Mieliśmy już taki zamiar. W rzeczy samej, Theleb i ja jechaliśmy już
z powrotem na czele armii, gdy rozległa się ta muzyka. . . Była piękna, słodka,
nieziemska i pełna cierpienia. Theleb krzyknął do mnie, bym uciekała jak naj-
szybciej. Zauroczona muzyką nie posłuchałam, ale on pogonił mego konia i ucie-
kliśmy galopem szybszym niż lot smoka. Ci, którzy byli blisko nas, też zdołali
umknąć, ale widziałam, jak reszta zawraca ku cytadeli. Prawie dwustu ludzi po-
szło tam i już nie wróciło.
 Co wtedy uczyniliście?  spytał Elryk, gdy Yishana przeszła przez pokój
i usiadła obok. Posunął się, żeby zrobić jej miejsce.
 Theleb K aarna próbował zgłębić naturę tajemniczej budowli, szczególnie
chciał wiedzieć, czemu służy i kto nad nią panuje. Jak dotąd niewiele nam z tego
przyszło, mój czarnoksiężnik domyśla się jedynie, że Królestwo Chaosu przysłało
cytadelę na Ziemię, by powoli zagarniała nasze tereny. Na dodatek coraz więcej
86
młodych mężczyzn i kobiet jest porywanych przez sługi Chaosu.
 A jacy to słudzy?  Yishana przysunęła się całkiem blisko, lecz tym razem
Elryk nie zmienił miejsca.
 Jak dotąd nikomu nie udało się ich zatrzymać. Niewielu też przeżyło po-
dobne próby.
 Czego zatem chcesz ode mnie?
 Pomocy.  Spojrzała mu z bliska w oczy i wyciągnęła dłoń, by dotknąć
jego twarzy.  Wiesz niejedno zarówno o Chaosie jak i Aadzie, posiadasz nie
tylko dawną wiedzę, ale i niezawodny instynkt. Przynajmniej tak mówi Theleb
K aarna. A poza tym, Bogowie Chaosu są twoimi bogami. . .
 To akurat jest prawdą. Ponieważ jednak moim patronem jest właśnie jeden
z Bogów Chaosu, nie pragnę walki z którymkolwiek z nich.
Z uśmiechem przysunął się do kobiety i spojrzał jej w oczy. Nagle wziął ją
w ramiona.
 Mam nadzieję, że starczy ci siły  powiedział tajemniczo, nim ich usta się
zetknęły.  A jeśli chodzi o resztę, to jeszcze porozmawiamy.
W głębokiej zieleni mrocznego zwierciadła Theleb K aarna widział co nieco
ze scen rozgrywających się na piętrze gospody i gryzł teraz bezsilnie palce. Cią-
gnął nerwowo za brodę, gdy obraz zniknął po raz dziesiąty w ciągu minuty i po-
mimo mamrotania różnych zaklęć nie powrócił. Usiadł wiec w fotelu z wężowych
czaszek i w jego głowie z wolna zaczęła się rodzić myśl o zemście. Postanowił,
że nie będzie ona zbyt rychła. Póki co Elryk może przydać się w sprawie cytadeli,
więc nie należało niszczyć go przedwcześnie. . .
Rozdział 4
Następnego popołudnia trzech jezdzców wyruszyło ze stolicy do miasta Tho-
kora. Elryk i Yishana jechali razem, chmurny Theleb K aarna podążał nieco z ty-
łu. Jeśli nawet książę czuł się zakłopotany tym pokazem niezadowolenia ze strony
czarownika, to nie dał tego poznać po sobie.
Uznawszy Yishanę za osobę o wiele bardziej interesującą, niżby na pozór się
wydawało, pomimo wcześniejszych postanowień Elryk zgodził się przynajmniej
rzucić okiem na cytadelę i ewentualnie doradzić jakiś sposób uporania się z pro-
blemem. Przed wyjazdem zamienił tylko kilka słów z Moonglumem.
Jechali przez przepiękne łąki Jharkoru leniwie złocące się pod palącym słoń-
cem. Droga potrwać miała dwa dni i Elryk zamierzał dobrze wykorzystać ten
czas.
Nadal czuł się paskudnie, będąc jednak w lepszym niż ostatnio nastroju za-
śmiewał się w rozmowie z Yishana. Im bardziej jednak zbliżali się do tajemniczej
twierdzy, tym silniej dawały o sobie znać ponure przeczucia. Na dodatek coraz
częściej zdarzało się, że Theleb K aarna spoglądał na księcia z dziwną satysfak-
cją.
Niekiedy Elryk zwracał się bezpośrednio do czarownika.
 Hej, tyyyy! Czarodzieju! Nie czujesz tego piękna wkoło? Nie lepsze to
niż dworskie obowiązki? Co się tak krzywisz, Theleb, oddychaj głęboko czystym
powietrzem i pośmiej się z nami!
W takich chwilach K aarna mruczał coś syczącego pod nosem, a Yishana [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.