[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powiedziała mi, że doszło do jej wiadomości, ile miałem przygód i nieprzyjemności różnych od czasu, gdyśmy się nie widzieli. Ubolewała nad niemi niezmiernie i zapowiadała, że kiedyś będę musiał opowiedzieć jej to wszystko z szczegółami. Następnie wpadła na temat o Herminie. Zachwycała się jej listami, jej złotem sercem i wykształconym umysłem, które się w listach tych objawiały nie posiadała się z radości, że może korespondować z moją siostrą. Byłem upojony myślą, że to ja byłem przedmiotem tej pożądanej i miłej korespondencji zdawało mi się, że przyszła pora, przemówić samemu otwarcie w swojej sprawie. Miałem już na ustach stanowcze słowo nie wiem, co mię wstrzymało. Elsia z wielkiem zajęciem wypytywała się o Herminę, czy dobrze wygląda i czy w istocie jest tak piękną, jak by sądzić można z fotografji? Zapewniałem, że jest nierównie piękniejszą, bo fotografja nie jest w stanie odtworzyć głównego wdzięku kobiet świeżości, ani też uchwycić zwykłego, swododnego wyrazu twarzy. O wiesz pan, że zaczynam być zazdrosną: pan tak unosisz się nad Herminą! Prawda, jakie to szkaradne uczucie mieć przyjaciółkę, kochać ją, a nie lubieć, by ją chwalono ? Nie wierzę w tę zazdrość. Dlaczego ? Bo nie przyznałabyś się pani do niej, gdybyś ją czuła. Zkąd pan to wiesz? Zkąd wiem? Ztąd, że kto czuje, iż ma prawo być kochanym, ten miewa zwykle dość dumy, by ukryć wszelkie obawy, sprzeczne z tem poczuciem własnej wartości i godności. Cóżbyś pan zrobił, gdybyś pan był zazdrosnym? zapytała mię żywo ? Nie wiem, cobym zrobił, ale wiem, że nie miałbym dość pokory, nawet wobec siebie samego, przyznać się do zazdrości i nosie się z nią w sercu, drażnić się jej żądłem. Zobaczymy! zawołała, i w tej samej chwili rumieniec oblat ją całą. Była przecudną w tej sytuacji kłopotliwej i rzadkiej w swoim rodzaju: nie często bowiem zdarzy się komu, pomyśleć tak głośno coś czegoby się za nic w świecie powiedzieć nie chciało. W kilka lat pózniej, i ja byłbym zrozumiał inaczej to słówko i towarzyszący mu rumieniec są bowiem wypadki, gdzie cały spryt polega na tem, by tłumaczyć sobie słowa tak, jak to przepisują Linde i Mrongowiusz. Zobaczymy, to znaczy, będziemy widzieli, a więc, będziemy mieli sposobność widzieć, a więc, sposobność ta będzie nam daną, a więc, komuś podoba się dać nam tę sposobność, a więc, ktoś na nas chce eksperymentować, może jako in anima vili. Zamiast tego rozumowania, opartego na leksykalnem znaczeniu słowa: zobaczymy, zrobiłem w duchu jakieś inne, którego ogniw nie byłem świadomy, ale które prowadziło do wniosku, nie, że ktoś chce eksperymentować, ale że ktoś chce zażartować, podrażnić nas, czyli, jak mówią na Rusi Czerwonej "podroczyć się" z nami. "W takim zaś razie, rumieniec niebył wyrazem żalu, że się wymknęło z ust wyznanie zamiaru eksperymentowania, ale towarzyszył on tylko zawartemu w słowie "zobaczymy", uznaniu możebności niekoniecznej. To fałszywe rozumowanie ośmieliło mię jednak niepospolicie: złożyłem ręce jak do modlitwy i zawołałem błagającym głosem: Nie, nie zobaczymy nigdy, nieprawdaż, panno Elwiro ? Ach, jak cudownie wpatrzyła się w list Herminy, a potem mnie w oczy jak figlarnie podskoczyła z kozetki, i przybierając minę pedagoga, poczęła mię nauczać: Nie tak, nie tak! Ksiądz nie pyta się na samym początku: "czy ślubujesz wierność?" pyta on się wprzód: "czy masz wolną i nieprzymuszoną wolę!" Dobrze jej było żartować wszak była panią sytuacyi, ale mnie się bardziej na płacz zbierało, niż na figle. Miałem nawet w istocie łzy w oczach, a salon pani Leszczyckiej w szalonym tańcu wirował pod mojemi stopami. I niedowcipnie, trywialnie, prozaicznie, po studencku, ale z głębokim akcentem uczucia zapytałem ją nakoniec, po sześciu, ba, po dziesięciu latach, czy ma tę "wolną i nieprzymuszoną wolę" czy mię kocha? Salon przestał wirować drżał już tylko cały, jak statek osiadający na mieliznie, Listki kwiatów, firanki, meble i struny fortepianu drżały, wraz ze mną oczekując wyroku. Elsia zpoważniała nagle, figlarny uśmiech znikł z jej twarzy, ustąpił miejsca zamyśleniu. Po chwili dopiero, odpowiedziała mi głosem, w którym dostrzegłem niemałe wzruszenie: Ależ... ja nie mogę rozporządzać sobą... mam rodziców. Nie zapomniałem o tem, lecz mógł-żem udawać się do nich, nie nabywszy pewności z ust pani, iż mię nie odepchniesz ? Błagani panią właśnie o pozwolenie zrobienia tego kroku, błagani, byś mi powiedziała, czy miały jaką podstawę nadzieje, które mimowoli w ciąga lat powziąłem! Co do państwa Starowolskich, wiem to pośrednio od Józia, że nie zapatrują się nieprzychylnie na moje najgorętsze pragnienia, jakkolwiek tak śmiałe. Ach wszak Hermina pisała pani... Pisała mi i wiem wszystko, przerwała Elsia. Pomówmy o tem otwarcie. Wiesz pan to dobrze, jak bardzo panu sprzyjam... Sprzyjam! westchnąłem. Nie targujmy się o słowa. "Wiesz pan tedy, że pana... że nakoniec, gdybym mogła słuchać tylko mojego uczucia, podałabym panu rękę natychmiast. Inne względy nie grają u mnie żadnej roli, i pominęłabym je bezwarunkowo, gdyby [ Pobierz całość w formacie PDF ] |