[ Pobierz całość w formacie PDF ]
morską bryzą. Kochali się w słońcu na łodzi i po raz pierwszy od przyjazdu z Thorn Haven czuła przelewające się przez jej ciało fale rozkoszy. Był z nią i obejmował ją mocno. Nie chciała już go utracić. Znowu ktoś delikatnie przetarł jej twarz czymś mokrym. Otworzyła powieki do połowy, ale nie mogła rozpoznać, kto to był. - Idz do domu, Sunny - odezwała się ochrypłym głosem. - Jakoś sobie poradzę. Jaki mamy dziś dzień? - Zrodę - odparł niski, męski głos. - Postaraj się zasnąć. - Joel? - zapytała, ledwo poruszając wysuszonymi wargami. - Joel! Zmusiła się, aby otworzyć szerzej oczy. Siedział w dżinsach i czarnym swetrze na krawędzi łóżka. - Co ty tu robisz? - spytała cicho. Uśmiechnął się. Wyraz napięcia zniknął z jego twarzy. - Wczoraj zadzwonił do mnie twój ojciec. - Boże! Muszę strasznie wyglądać! - Spróbowała podnieść się. - Leż spokojnie. Potrzebujesz odpoczynku - nakazał, delikatnie przytrzymując ją za ramiona. - Ale co ty tu robisz? Obawiała się odpowiedzi. Może w ogóle nie przyjechał do niej? Może przywiózł Mike'a, aby zobaczył się z Corym? Spuściła wzrok na kołdrę. Czuła na dłoniach jego dotyk. Nie śmiała podnieść oczu. - Joel... czy my... to znaczy... zjawiłeś się tutaj z mojego powodu? - Masz coś przeciwko temu? Widziała w jego oczach wahanie i niepewność. - Kiedy wyjechałaś, nie byłem pewny, czy zechciałabyś jeszcze mnie widzieć. - Nie mogłam zostać... jeśli nie mogłam być... częścią twego życia - To nie było takie proste - odrzekł i popatrzył jej w oczy. - Na początku próbowałem wmówić sobie, że tak jest dla ciebie najlepiej. Ale jednocześnie ogromnie się bałem. Obawiałem się ciebie utracić. Nie mogłem znieść myśli, że opuściłaś mnie... zresztą byłem przekonany, że prędzej czy pózniej i tak by do tego doszło. - A teraz? - zapytała z niepokojem. Tak bardzo ciebie pragnę!" - zdawało się krzyczeć jej serce. - Jesteś silna, Emmo Kendrick. Wiedziałem o tym od dnia, kiedy popłynęłaś sama do rozbitej łodzi. Nie mogę ci wiele zaoferować, ale ty o tym doskonale wiesz... - Odłożył na bok ręcznik i ujął jej ręce. - ...ale to, co mam, jest twoje, Emmo... jeśli zechcesz. - Tak! - powiedziała, czując, jak serce bije w niej coraz radośniej. - Tak bardzo cię kocham! - Powtórz to jeszcze raz - poprosił. - Nie dosłyszałem. - Kocham cię - powtórzyła. - Powiedziałem twojemu ojcu, że mam zamiar ożenić się z tobą. Zdałem sobie sprawę, że jesteś naprawdę tą jedyną. Bardzo cię kocham, Emmo! Długo wpatrywał się w jej oczy. Potem odchylił kołdrę i położył się obok niej. - Nie spałem od dwóch dni. Zresztą wyobraz sobie opózniony samolot lecący z Baltimore do Iowa. Najbardziej ze wszystkiego pragnę teraz trzymać cię w ramionach. Twój ojciec zgodził się przygotować ceremonię ślubną. A ty co mi odpowiesz? - Tak. - Azy szczęścia napłynęły jej do oczu. - To cudownie! - Omówiłem już wszystkie sprawy dotyczące twojego sklepu, więc jeśli zechcesz, bez obawy będziesz mogła pojechać do Thorn Haven. Możesz tam otworzyć sklep... - Przerwał na moment i sięgnął do tylnej kieszeni spodni. - O co chodzi? - spytała, tuląc się do niego. - Proszę... Podał jej błękitną spinkę do włosów. - ...Pamiętasz, jak na wyspie powiedziałaś, że upragnionym prezentem od mężczyzny jest dla ciebie spinka do włosów? Wstąpiłem do twojego sklepu i wybrałem jedną dla ciebie. Emma zarzuciła ręce wokół jego szyi i przytuliła się mocno, lecz zaraz szybko odsunęła się od niego. - Boże! Jeszcze cię zarażę! - Nie szkodzi - szepnął i przysunął się bliżej, całując jej włosy. - Nie dbam o to. Teraz mam ciebie i tylko to się liczy. Oboje przeszliśmy sztorm, Emmo. Najgorsze jest za nami. Tak - pomyślała i położyła głowę na jego piersi. - Sztorm już się skończył!" [ Pobierz całość w formacie PDF ] |