[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głową mężczyźnie w korytarzu i unosząc palec wskazujący, dałam mu
do zrozumienia, że zaraz przyjdę.
– Nie ma problemu. To nie była najprzyjemniejsza pobudka, ale
chyba sobie na nią zasłużyłem.
– Żebyś wiedział. Dziękuję i tak.
– Nie ma za co. Dzięki za chleb. Był bardzo smaczny. Jeśli
kolejny bochenek zawędrowałby do mnie, nie pogniewam się.
– Zobaczę, co da się zrobić. A przy okazji, gdzie jest sweter dla
mnie?
– Wiesz, ile one kosztują?
– I? Chcę sweter! – powiedziałam głośno i pacnęłam go dłonią w
pierś.
– Tak się składa, że coś ci przywiozłem. Taki prezent w podzięce
za kopanie w moje drzwi.
– Wiedziałam. Możesz to podrzucić później. – Wyszłam na
korytarz do konserwatora i wskazałam mu drogę do mojej kuchni. W
progu odwróciłam się w stronę Simona. – Przyjaciele, co?
– Na to wygląda.
– Jakoś się z tym pogodzę. – Uśmiechnęłam się i zamknęłam za
sobą drzwi.
Konserwator zajął się naprawą, a ja poszłam do sypialni, żeby
zobaczyć, co robi Clive. W chwili, kiedy weszłam do pokoju, mój
telefon zapikał. Czyżby Simon przysłał tak szybko wiadomość?
Uśmiechnęłam się i rzuciłam na łóżko, przyciągając nadal
przerażonego kota do boku. Od razu zaczął mruczeć z przyjemności.
Nie odpowiedziałaś mi na pytanie…
Skojarzyłam, o co mu chodziło, i zrobiło mi się gorąco.
Nieoczekiwanie poczułam mrowienie w całym ciele. Przyjemny
dreszczyk. Cholera, ten to ma talent pisarski.
Czy rżnę się z kimś?
Jezu, ale jesteś wulgarna. Tak. Przyjaciele mogą pytać o takie
rzeczy, prawda?
Tak, mogą.
Więc?
Jesteś jak wrzód na tyłku. Wiesz o tym?
Powiedz. Nie krępuj się.
Tak się składa, że nie.
Usłyszałam głuchy stuk zza ściany, a potem lekkie, ale ciągłe
uderzanie w nią.
Cholera jasna, co ty robisz? Walisz głową?
Dobijasz mnie, Dziewczynko w Piżamce.
Ledwie skończyłam czytać esemes, kiedy walenie zaczęło się na
nowo. Śmiałam się na głos, a on nie przestawał łomotać. Przyłożyłam
dłoń do ściany w epicentrum uderzeń. „Co za dziwaczny poranek…”.
Rozdział dziesiąty
Siedziałam w biurze i patrzyłam przez okno. Przede mną leżała
lista zadań, całkiem spora lista. Musiałam podskoczyć do Nicholsonów.
Remont zbliżał się do końca. Sypialnia i łazienka były wykończone i
zostało do dodania tylko kilka drobiazgów. Potrzebowałam załatwić
sobie nowe wzorniki od dostawców. Miałam spotkanie z klientem,
którego przekazała mi Mimi, a na dodatek musiałam przejrzeć całą
teczkę faktur.
Mimo natłoku obowiązków gapiłam się przez okno. Myślałam o
Simonie. I to nie bez powodu. Pęknięte rury, walenie głową i liczne
esemesy w niedzielę z prośbami o chleb cukiniowy sprawiły, że nie
mogłam wyrzucić go z myśli. A do tego wieczorem sięgnął po większy
kaliber: odurzył mnie Glennem Millerem. Chcąc upewnić się, że
słucham, zapukał w ścianę.
Wsparłam czoło na biurku i parę razy uderzyłam nim o blat, żeby
sprawdzić, czy to pomoże. Simonowi chyba służyło…
***
Od razu po pracy poszłam na jogę. Wracałam późno. Kiedy
wchodziłam po schodach, usłyszałam otwieranie drzwi.
– Caroline? – wołał ktoś z góry.
Uśmiechnęłam się, robiąc kolejny krok.
– Tak, Simon? – odkrzyknęłam.
– Późno wracasz.
– A ty co? Pilnujesz mnie? – Zaśmiałam się, zadzierając głowę,
żeby popatrzeć na niego. Przechylał się przez poręcz i włosy opadały
mu na twarz.
– Pewnie. Czekam na chleb. Kobieto! Nasyć mnie cukinią.
– Jesteś szurnięty. Masz tego świadomość? – Stanęłam na wprost
niego.
– Ktoś mi już to mówił. Ładnie pachniesz. – Pochylił się w moją
stronę.
– Powąchałeś mnie? – zapytałam z niedowierzaniem i
otworzyłam sobie drzwi.
– Mmm, bardzo ładnie. Wracasz z treningu? – spytał, wchodząc
za mną do mieszkania.
– Joga. A co?
– Cudownie pachniesz po wysiłku. – Patrzył na mnie z
diablikami w oczach.
– Na serio takie gadki stosujesz, żeby podrywać dziewczyny? – [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.