[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głową, ciągłej włóczęgi. Choć marzyłam, żeby zobaczyć cuda, o których opowiadał Johnny, nie odważyłam się wyruszyć z nim w świat i nie martwić się o przyszłość. Chciałam mieć dom, meble, pieniądze... Nie chciałam obudzić się któregoś dnia w rowie, głodna i zziębnięta. I wtedy coś się stało wtrąciła Paula. Oczami wyobrazni widziała opisaną scenę. Tak Henrietta uśmiechnęła się ze smutkiem. Johnny odszedł. Wiedziałam, że tak zrobi. Myślałam, że jeszcze wróci, ale już nigdy go nie zobaczyłam. Podobno utonął, przeprawiając się przez jakąś rzekę w Ameryce Południowej. No, ale przedtem żył tak, jak chciał. Jestem pewna, że niczego nie żałował. A co z Johnem-Henrym? Johnny nigdy się nie dowiedział, że ma syna. Nic mu nie powiedziałam. Dlaczego? spytała zszokowana Paula. Bo wiedziałam, że to by niczego nie zmieniło. Johnny już taki był... Brakowało mu ambicji i nigdy nie dałby mi poczucia bezpieczeństwa, którego tak pragnęłam. Paula przez dłuższą chwilę siedziała w milczeniu, patrząc na rozpadający się dom Henrietty. Dlaczego mi pani to wszystko opowiedziała? spytała w końcu. Ponieważ jesteś do mnie podobna szczerze odpowiedziała Henrietta. Od pierwszej chwili, gdy cię poznałam, wiedziałam, co jest dla ciebie ważne. Bardzo cię lubię i nie chciałabym, żebyś popełniła ten sam błąd, co ja. Korzystaj z okazji, gdy się przydarza. Może nie zdarzyć się powtórnie. Przecież to właśnie robię pomyślała Paula. Dlaczego nie miałaby planować swojego życia, realizować swoich ambicji? Przecież wyszła pani za Claude a przypomniała Henrietcie. Tak, to prawda westchnęła Henrietta. Claude był wspaniałym człowiekiem, uprzejmym, rozważnym, dobrym. Traktował Johna-Henry ego jak syna. Bardzo mnie kochał i dał mi wszystko, czego tak pragnęłam. Bardzo go lubiłam, ale to nie była taka miłość, jaką czułam do Johnny ego. Gdy teraz o tym myślę, sądzę, że popełniłam błąd. Henrietta chwyciła zimną dłoń Pauli. Kochasz mojego syna powiedziała ze spokojnym naciskiem. Nie zaprzeczaj. Patrząc na ciebie, widzę siebie sprzed lat. Wiem, co to miłość. John-Henry również cię kocha, bardziej niż możesz to sobie wyobrazić zacisnęła palce na dłoni dziewczyny. Uważaj, kochanie, żebyś nie spędziła życia na rozważaniu, co mogło się miedzy wami wydarzyć. Na lotnisko dojechały w zupełnym milczeniu. Henrietta była smutna i zadumana, Paula sama nie wiedziała, co myśleć. Na pożegnanie objęła Henriettę i pocałowała w policzek. Dziękuję, pani Hennessey. Wiem, jak trudna była dla pani ta rozmowa. Henrietta położyła ręce na jej ramionach. Niełatwo jest wywoływać duchy powiedziała. Cieszę się jednak, że mogłam to dla ciebie zrobić. Jeśli dzięki temu nie będziesz przez całe życie żałować pewnych decyzji, tak jak ja ich żałuję, to mój trud nie pójdzie na marne. To mówiąc, pochyliła się i mocno ucałowała Paulę. Szczęśliwej podróży, moja droga. Gdy się rozstały, Henrietta powoli pojechała do domu. Czuła znużenie i przygnębienie wywołane smutnymi wspomnieniami. Miała nadzieję, że postąpiła słusznie, ale, oczywiście, nie wiedziała tego na pewno. Gdy wieczorem John-Henry przywiózł jej jakieś dokumenty do podpisu, wciąż miała wątpliwości. Syn również wydawał się rozstrojony i przybity. Napili się razem kawy. Patrząc na filiżankę, Henrietta pomyślała, że wolałaby kieliszek koniaku. Muszę ci wyznać, że zrobiłam dzisiaj coś, czego zapewne nie pochwalisz powiedziała wreszcie i opowiedziała o rozmowie z Paulą. Z każdym kolejnym słowem matki John-Henry stawał się coraz bardziej ponury. Gdy skończyła, odstawił filiżankę i wstał z fotela. Dobranoc, mamo pożegnał się. Dokąd się wybierasz? Do Nowego Jorku odrzekł oschle. Tego już za wiele. Nie potrzebuję, żebyś wstawiała się za mną. Sam rozmówię się z Paulą. Ależ, kochanie Henrietta pośpieszyła za nim do holu. Przecież nawet nie wiesz, gdzie Paula się zatrzymała... To nie ma znaczenia odparł zaciskając zęby. Jeśli będzie konieczne, sprawdzę wszystkie hotele na Manhattanie. Jeśli to nie wystarczy, wynajmę prywatnego detektywa. Jakoś ją znajdę! Ale przecież jutro jest wyścig. Czy nie obiecałeś Heddy, że przyjdziesz? John-Henry zaklął. Zupełnie o tym zapomniał. Nie mógł zawieść Heddy. Kogo miał teraz wybrać, wnuczkę, czy babcię? Do diabła, dlaczego muszę wybierać zaklął ponownie. Dlaczego Paula jest tak cholernie uparta? I dlaczego jeszcze nie poleciałem za nią do Nowego Jorku? Kochanie, wiem, że według ciebie zbytnio się wtrącam powiedziała Henrietta, pozornie nie zwracając uwagi na jego gniewną minę ale przecież nie możesz zmusić Pauli do dokonania wyboru. Mam nadzieję, że to rozumiesz. To ona musi podjąć decyzję. John-Henry sam nie wiedział, co ma robić. Instynkt podpowiadał mu, że powinien wynająć samolot i znalezć Paulę, choćby wymagało to przetrząśnięcia całego Manhattanu, ale równocześnie podejrzewał, że to Henrietta ma rację. A jeśli podejmie błędną decyzję? Myślę, że Paula dokona właściwego wyboru powiedziała spokojnie Henrietta. Paula to nie Camilla. Zaufaj jej. Zaufaj jej powtarzał sobie John-Henry jadąc do domu. Przecież od samego początku usiłował jej ufać. W związku z Camillą popełnił wiele błędów. Ożenił się w bardzo młodym wieku. Był tak zakochany w obrazie, jaki sobie stworzył, że przestał dostrzegać rzeczywistość. Liczyła się tylko Camilla. Przez cały czas obawiał się, że gdy znudzi się jej małżeństwo, opuści go bez wahania. Właśnie dlatego z biegiem lat pozwalał sobie na coraz to bardziej szalone ekscesy, aż wreszcie przestał panować nad swoim życiem. Camilla nie zginęła sama. Wraz z nią poniósł śmierć jej kochanek. Zapewne pędzili do pobliskiego motelu. John-Henry dowiedział się o tym dopiero w szpitalu. Wtedy już było za pózno. Pomyślał, że drogo zapłacił za swą obecną wiedzę. Próbował wszelkich sposobów, żeby zatrzymać żonę i doprowadził do tragedii. W stosunku do Pauli spróbował dokładnie odwrotnej taktyki, co zakończyło się jej wyjazdem do Nowego Jorku. Czy wróci jeszcze do Oklahomy? Czy wróci do niego? Jeśli kogoś kochasz, daj mu wolność. Jeśli jesteście sobie przeznaczeni, powróci. A jeśli nie wróci? pomyślał John-Henry i kurczowo zacisnął palce na kierownicy. 15 Po rozmowie z Henriettą Paula popadła w taką zadumę, że przestała zwracać uwagę na otoczenie. Była tak pogrążona w myślach, że nawet nie spojrzała na wspaniały, pełen świateł Manhattan. Z lotniska do hotelu dostała się taksówką. Po drodze zauważyła tylko, że w mieście panuje potworny hałas i zgiełk, a ludzie przechodzą przez ulice nawet na czerwonym świetle. Stanęła na chwilę przed hotelem i rozejrzała się wokół. Ogromne budynki zasłaniały prawie całe niebo. Gdy znalazła się w staroświecko umeblowanym pokoju, usłyszała dudnienie wody w rurach. To od razu przypomniało jej własny dom. Usiadła na łóżku, chwyciła za telefon i zadzwoniła do babci, żeby ją przeprosić. Niestety, Heddy nie było. Paula pomyślała, że z pewnością i babcia, i John-Henry są w [ Pobierz całość w formacie PDF ] |