[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Słu\ba spala pokotem w pobliskiej winnicy,
Policzki Mony Lizy świeciły od tłuszczu,
A nogi dla ochłody trzymała w miednicy.
Leonardo ospale paćkał farbą płótno,
Zaś mą\ modelki głosem starego kocura
Mruczał: - Proszę cię, Liza, nie gap się tak smutno,
Bo to nie portret będzie, lecz karykatura!
Tu, aby ją rozśmieszyć, zrobił parę figli,
Opowiedział jej sprośną bajkę o królewnie,
Połechtał ją po nodze, mówiąc: - A gli, gli, gli!
Tu znów spojrzał na \onę, a ta jak nie ziewnie!
A malarza porwała taka pasja pieska
I poczuł w sobie tyle rozpaczliwej mocy,
śe bardzo nietaktownie krzyknął do Franceska:
- Ona ziewa! Pan pewnie spać jej nie dał w nocy!
Co usłyszawszy, Liza wspomniała ło\nicę
I mał\onka swego majestat monarszy,
Zwłaszcza kiedy koszulę wło\y i szlaimycę,
I to \e o dwadzieścia lat jest od niej starszy,
I jak sapie i stęka, nim nareszcie uśnie,
I tak ją rozśmieszyło to wszystko okrutnie,
śe na jej twarz wypłynął tajemniczy uśmiech...
...i ten uśmiech na wieki pozostał na płótnie!!!
Co tak pachnie?
Kto poczuje, ten się \achnie:
- Co tak prześlicznie pachnie?
Czy fijołek, czy ró\a
Piękną wonią nas odurza?
Mo\e to jest zapach pi\ma?
Mo\e to dziadunia ci\ma?
Mo\e drogich perfum szereg
Lub szwajcarski zdrowy serek?
Mo\e piecze się indyczka?
Mo\e trzeba zbić Ludwiczka?
Mo\e zapach to radosny
Nadchodzącej z wolna wiosny?
Ka\dy biada i się głowi,
Szukają daleko i blisko,
A to tylko tatusiowi
Pachnie jakiś lewy wyskok!
Raj oportunistów
W miłym parku, wśród szmeru liści
Gwarzą sobie dwaj oportuniści.
Ruch Oporu jakoś im się wyśliznął,
Więc się bawią w Ruch Oportunizmu.
Pachnie lipa i grządka petunii,
Dziatwa wraca od pierwszej komunii,
Obu panom się ten nastrój udziela:
- Ta ze świeczką to moja Hela!
Mają drogę otwartą do nieba,
Bo i składki popłacone, gdzie trzeba,
I \yczliwy stosunek do świata,
I nadzieję na małego fiata,
I nie lubią d\ezu i perkusji,
I głos zawsze zabierają w dyskusji,
I chadzają na czyny społeczne,
I zerkają na dziewczyny wszeteczne,
I ich droga jest taka wygodna,
śe po\yją sobie du\o dłu\ej od nas.
Zaś gdy umrą - ksiądz przemówi i dyrektor,
Ktoś powoła ich w najwy\szy sektor.
Ni to Darwin, ni to znów Bóg-Ojciec
Powie do nich: - Jedzcie i się bójcie!
Wina będą tam gruzińsko-szampańskie,
A zakąski amerykańskie,
Kraby chińskie, cytryny greckie,
A kelnerki absolutnie szwedzkie.
I odbędzie się cyrkowy program,
I grać będzie odpowiedni organ,
I zazdrościć będą ci z prawicy,
Bo w ich raju nudno jak w świetlicy.
Tych z lewicy te\ to rozsierdzi,
Bo nie mają \ycia po śmierci.
Zaś oportunistom zagra cytra
I dostaną na twarz po pół litra,
Ale wkrótce kombinować zaczną oba,
śe znów trzeba by się komuś przypodobać.
W związku z czym ju\ wkrótce dookoła
Zabrzmi ryk bolesny archanioła,
Ryk straszliwy jak łoskot lawiny:
- Aoiaboga!!!!! Bez wazeliny?????!!!!!
Kuchnia polska
Bekwarku, z zazdrości spuchnij
I nogi za pas wez -
Oto jest pieśń o kuchni,
Wysokich lotów pieśń!
Nad sadybami Słowian
W dorzeczu Odry i Brdy
Wicher historii, gdy powiał -
Zapachy kuchenne z nim szły.
Piekły się w skalnych bratrurach
Jesiotry, niedzwiedzie lub
Udzce z łosia i tura,
Jak równie\ \ubr, względnie bóbr.
Wrzucano do owej dziczyzny
To brukiew, to pęcak, to groch,
A pózniej - pęczki włoszczyzny
(gdy Bona przywiozła ją z Włoch).
Pan Kolumb odkrył ziemniaczki,
Car Iwan kabaczki nam dal,
Gdy Henryk Walezjusz zjadł flaczki,
To zaraz do Francji zwiał.
Batory się otruł rzodkiewką,
Król Staś wydawał obiady,
Horeszko czarną polewką
Nakłonił Soplicę do zdrady.
Przez Polskę, gdy jechał, Suworow
Do adiutantów rzekł swych:
Ech, skolko zdzieś pomidorów,
A skolko witamin w nich!
Stek, zrazy, pierogi, kołduny,
Wędzonych kiełbas dym...
Ułani jak jasne pieniny
Walczyli po wikcie tym!
Nasz rodak popuszczał szelek
(gdy nie stać go było na pas)
I mawiał: - O, kuchnia Felek,
To kuchnia w sam raz dla mas!
Dziś w kuchni te\ nie jest pusto,
Lecz nudno, \e niech ja zdechnę:
- Poproszę schabowy z kapustą,
Pół litra i "Słowo Powszechne"!
Ballada o Józiu
Słychać w ciszy jakiś szmer.
Czy to myszy gryzą ser? Oho! Oho!
Czy to meble skrzypią tak,
Czy to rolnik sieje mak? Oho! Oho!
Czy to szumi w muszli spłuczka,
Czy to wuj ma szmery w płuckach? Oho! Oho!
Sprawdzić tak\e nie zawadzi,
Czy się coś nie sypie z dziadzi. Oho! Oho!
Nie wie nawet sama mama,
Skąd te szmery dziś od rana.
Tata lata ze świcą,
Myśli sobie bógwico,
Dziadzio staruszek nadstawia uszek...
Mo\e to tak chrapie Hania,
Mo\e to jest szmer uznania? Oho! Oho!
A mo\e to znów napięcie
się zaczęło w polityce? Oho! Oho!
Mo\e w wodociągu zator,
Mo\e deszczyk sobie rosi? Oho! Oho!
A mo\e to sublokator,
Zdrajca znowu wlazł do Zosi? Oho! Oho!
Nie wie nawet sama mama,
Skąd te szmery dziś od rana.
Tata lata ze świcą,
Myśli sobie bógwico,
Dziadzio staruszek nadstawia uszek...
Lecz pró\no wącha, nic nie wywącha,
Trwa od świtania rodzinny pląs.
Szukają z prawa i z lewa,
A to Józiowi sypie się wąs!
To Józio właśnie dojrzewa!
Prywatyzacja
Właśnie dopadła mnie informacja,
śe ma nastąpić prywatyzacja,
Czyli - a\eby mieć pełną jasność -
Ka\dy coś sobie wezmie na własność: [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.