[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Heather. Czy poszedł do niej? Natychmiast przypomniała sobie dłonie Nicholasa, trzymające wiśniowy gorsecik z koronki i weluru. Znała ju\ ich dotyk. Wiedziała, co umiały zdziałać te palce artysty. Jakaś niewyrazna plama pojawiła się z prawej strony. Ali zamarła. Co to było? Czy za chwilę zniknie? Przez moment zastanawiała się, jak postąpić. Prawdopodobnie powinna stąd zmykać, ale nigdy nie zachowywała się rozsądnie, gdy skręcało ją z ciekawości. Wytę\yła wzrok. Nie miała przywidzeń. To coś wcią\ tam stało. Kobieta w bieli. Nie, postać była całkiem przejrzysta. Czy\by... czy\by duch? Ali zadr\ała ze strachu, lecz zaraz ogarnęło ją podniecenie. Czy to mo\liwe, \e patrzyła na ducha Camilli? Zjawa przesunęła się w stronę ruin domu Hawthorne'ów. Czy Camilla... eee... a raczej ten duch usiłował jej coś powiedzieć? Ali potrząsnęła głową, zirytowana własną głupotą. Przecie\ takich majaczeń nie mo\na logicznie wytłumaczyć. Nie ma \adnych duchów. No có\, nigdy ich nie widziała. A\ do tej pory. Gdyby podeszła trochę bli\ej, na pewno znalazłaby racjonalne wytłumaczenie tego zjawiska. Na przykład złudzenie optyczne. Promienie księ\yca pewnie odbijały się od gęstej mgły, łudząc iluzją. Z tej odległości mogło to być cokolwiek. Albo jednak duch. Czy naprawdę chciała zbadać ten fenomen? Owszem. Odetchnęła głęboko kilka razy i wślizgnęła się na zaniedbaną posesję. Szła powoli po trawniku, którego najwyrazniej od dawna nikt nie kosił. Ostro\nie stawiała nogi na nierównym gruncie. Wolała nie przewrócić się tak jak wtedy, gdy uciekała przed Nicholasem. Zrobiła jeszcze kilka kroków. Białe widmo tak\e się poruszało. Zatrzymało się dopiero przy resztkach kominka. Ali z wahaniem ruszyła w tamtą stronę, gdy nagle coś odwróciło jej uwagę. Ktoś wyszedł z rezydencji Knightów. Odruchowo przypadła do ziemi. Poczuła słaby zapach kwiatów i rozejrzała się wokoło. Obok niej - pomiędzy na wpół rozwiniętymi \onkilami - kwitły \ółte i fioletowe krokusy. Ukryta za krzakiem forsycji obserwowała zjawę, która wraz z przybyciem mę\czyzny rozpłynęła się w powietrzu. W jasnym świetle księ\yca Ali rozpoznała Nicholasa. Wyglądał okropnie. Pogniecione ubranie, ciemny zarost na policzkach i rozczochrane włosy tworzyły niepokojącą całość. Czy był tym potworem, którym ją straszył? Nawet jeśli tak, to ten człowiek walczył sam ze sobą. Chocia\ jego sylwetka mogła przerazić, twarz odzwierciedlała męczarnie udręczonej duszy. Nicholas osunął się na kolana. - Dlaczego jestem przeklęty... dlaczego... dlaczego? - Przepojony rozpaczą głos wyra\ał sprzeciw wobec losu, który okazał się okrutny. Serce Ali ścisnęło się boleśnie. Chciała podejść do klęczącego, ukoić jego cierpienie. Wziąć go za rękę i wyprowadzić z mroku, który spowijał jego \ycie. Lecz nie teraz. Nicholas nie zniósłby świadomości, \e postronny świadek widział go w chwili załamania. Ogarnęło ją głębokie wzruszenie. Wiedziała, \e Nicholas jej potrzebuje, \e potrzebuje tego, co miała do zaofiarowania i co pragnęła dać. Patrzyła na jego zgarbioną postać, gdy odchodził. Poprzysięgła sobie, \e znajdzie sposób, aby mu pomóc. Nawet gdyby musiała stoczyć walkę z duchem. ROZDZIAA 9 Następny dzień Ali spędziła wyjątkowo pracowicie. Z samego rana dostarczono towar, który nale\ało rozpakować, ometkować i wyło\yć w sklepie. Rozesłanie reklamowych informacji o dziesięcioprocentowej obni\ce cen zaowocowało zwiększoną liczbą klientów. A\ do póznego popołudnia zwijała się jak w ukropie. Sprzedała tyle bielizny, ile normalnie w ciągu tygodnia. Skończył się jej nawet firmowy papier i torby do pakowania. Nie myślała jednak o oszałamiającym powodzeniu nowego przedsięwzięcia. Po głowie chodziło jej coś innego. Podjęła wa\ną decyzję i właśnie zamierzała zrealizować swój pomysł. - A ty mi w tym pomo\esz - powiedziała do Kashki, która zwinięta w kłębek, drzemała obok du\ego misia. - Będziesz moją przepustką. Kotka zamruczała i przeciągnęła się leniwie. - Niech ci się nie zdaje, \e pozwolę ci jeszcze pospać, kiciusiu. Mam dla ciebie puszkę tuńczyka. Zjesz obiadek, a ja się przygotuję. Słysząc szmer elektrycznego otwieracza do konserw, Kashka natychmiast zjawiła się w kuchni. Rzuciła się na rybę, jak gdyby nie jadła od dawna. Ali poszła na górę się przebrać. Wybrała uroczy, lecz niewyszukany strój. Na batystową koszulę wło\yła kloszową, d\insową spódnicę. Zapięła ją tylko od kolan w górę, aby przy chodzeniu wystawała obszyta koronką biała falbana. Na ramiona narzuciła ciemnoniebieską bluzę z cienkiej bawełny. Wsunęła stopy w białe, skórzane mokasyny. Wzięła torebkę na długim pasku i zbiegła na dół po swój \ywy rekwizyt. Kashka z zapałem wylizywała pusty spodeczek. Zaprotestowała głośnym miauknięciem, gdy dziewczyna chwyciła ją na ręce. Lecz Ali miała plan, a Kashka - podobnie jak jej pan - nic do powiedzenia. Mocniej przygarnęła wyrywającą się kotkę i zdecydowanym krokiem ruszyła do rezydencji Knightów. Nie mogła zwalczyć czegoś, czego nie znała. Powinna więc najpierw przedrzeć się przez mur obojętności, którym otoczył się Nicholas. Trzeba pozbawić mrocznego rycerza jego zbroi, aby dotrzeć do człowieka, którego widziała wczoraj wieczorem. Wra\liwego i bezbronnego. Sposób, w jaki potraktował tego głupka Billy'ego Lawrence'a, ujawnił szlachetną stronę osobowości Nicholasa. Ali potrafiła ją docenić. Wspaniały mę\czyzna, w którym się zakochała, ukrywał się za maską nieprzystępności. Postanowiła dzisiaj pokonać mur, po prostu zignorować \elazną bramę, ruiny i lodowaty dystans Nicholasa. Nie spodziewał się jej wizyty, a atak z zaskoczenia daje du\e szanse na zwycięstwo. Ali uśmiechnęła się pod nosem. Jej projekt musiał się udać, poniewa\ opracowała ju\ następny - wspólną przyszłość. Trzeba się tylko dowiedzieć, dlaczego przeszłość trzyma Knighta w swoich szponach, a następnie go z nich uwolnić. Nawet wbrew jego woli. Zatrzymała się przed wysoką bramą i stała przez chwilę, głaszcząc kota. W końcu zebrała się na odwagę i dzielnie pomaszerowała w stronę domu, aby uratować swego rycerza. Nicholas le\ał w bibliotece na kanapie obok stosu gazet. Drzemał. Obudziło go głośne stukanie mosię\nej kołatki. Ani myślał się przejmować tym, \e ktoś przyszedł. Odwrócił się na bok, chcąc znów się pogrą\yć w przyjemny sen. Jego bohaterką była panna Ali Charbonneau. Stała w swoim nowym butiku za parawanem i przebierała się w coś wygodnego. Znów rozległo się pukanie, więc zawołał: - Idz do diabła! Intruz nie zrozumiał, \e nie chcą go wpuścić. Nadal walił. - Dobrze, dobrze... ju\ idę. - Nicholas wstał z cię\kim westchnieniem i powlókł się do holu, aby odprawić nieproszonego gościa. Szarpnął klamkę i z rozmachem otworzył drzwi. - Przecie\ powiedziałem "idz do diab..." - urwał w pół słowa na widok stojącej za progiem osoby. Czy\by sprowadził ją tutaj sennym marzeniem? Powinien bardziej uwa\ać na swoje sny. Gdyby tylko mógł je kontrolować.,. Ta dziewczyna chyba miała kurzy mó\d\ek. Inaczej trzymałaby się z daleka. - Przyszłam zwrócić ci kota - powiedziała Ali, głaszcząc [ Pobierz całość w formacie PDF ] |