[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ło podejrzanych, a trzy poważne.
pełnego imienia? Unni nic nie mogła poradzić na to,
- Zwietnie to rozumiem - powiedziaÅ‚ Antonio, kom­
że złośliwy diabełek w jej głowie zachichotał z uciechą.
pletnie ignorujÄ…c mamrotanie Emmy o tym, że propo­
- Ach, tak? A więc i ty tu jesteś? - zwrócił się do
zycje pracy modelki w tym gronie miała nie tylko Vesla.
Unni Jorn. - A my chcieliÅ›my udawać miÅ‚osiernych sa­
- A to Hege, która myśli sercem.
marytan. Tobie też przyszedł do głowy taki pomysł?
- A w każdym razie nie myÅ›li niczym innym - wtrÄ…­
Cóż za idealne zgranie!
ciła Emma.
Dumny Morten wyręczył ją w odpowiedzi.
- A to właśnie Emma - powiedziała Unni cierpko.
- Unni i Ant... Tony przychodzÄ… codziennie. Poje­
- Ciebie widuję wszędzie - dodał Antonio, a jego
dziemy razem do Vestlandet, jak tylko zrobi siÄ™ bar­
słowa można było odebrać jak bardzo dwuznaczny
dziej wiosennie.
komplement.
Emma wbiła w Antonia wielkie, zaciekawione oczy-
- Miło, że ktoś zwrócił na mnie uwagę - odparła
- Wybieracie się do Vestlandet? Ja też bym bardzo
Emma ostro.
chciała pojechać. Można się do was przyczepić?
- No, na koniec J0rn, nasz supermózg. Zwietnie zna
s
- OczywiÅ›cie - oznajmiÅ‚ zachwycony Morten, a Un­
i? na komputerach i w ogóle.
ni gotowa była go udusić. - Możesz jechać jako moja
- Pracujesz z komputerami, J0rn? - pytał Antonio
z
pielęgniarka, Emmo.
Zainteresowaniem.
148
149
aż tak niedobrze. PoczuÅ‚, że ta drobna, Å›liczna jak la­
- Komputery to moje hobby. ZnalazÅ‚em dobrÄ… i nie­
leczka dziewczyna go rozczula.
wiarygodnie nudną pracę w urzędzie podatkowym.
Tymczasem Unni ze zdumieniem obserwowała Ve-
PrzyjmujÄ™ wszystkie skargi.
slÄ™. Kiedy rozmawiali o tym, że Mortenowi bÄ™dzie po­
- Ci, którzy skarżą siÄ™ na podatki, w ogóle nie po­
trzebna pielęgniarka na czas wyprawy do Vestlandet,
winni ich płacić - urażonym tonem oznajmiła Hege.
zauważyła błagalny wyraz jej oczu. Vesla miałaby
Przyjaciele wybuchnęli śmiechem, tylko Emma się
skrzywiÅ‚a. o coÅ› bÅ‚agać? Ona, ta wspaniaÅ‚a, pewna siebie i obda­
rzona takim spokojem amazonka? Vesla, która ma
- Czy nie powinniÅ›my usunąć tego kurzego móżdż­
wszystko? UrodÄ™ i pracÄ™?
ku z naszej grupy? - szepnęła do Mariusa. - Przecież
ona kompletnie nic nie rozumie! W jej myśli wdarł się głos Antonia:
- Hege jest u nas jak instytucja - wyjaśnił Marius. - - Od dawna już tu jesteście?
Miałabyś serce, żeby skazywać ją na samotność? Co - Właśnie mieliśmy wychodzić - odparła Emma,
by się z nią wtedy stało? która najwyrazniej postanowiła nie rezygnować
- Z tego, co sama mówi, to spaÅ‚a ze wszystkimi wa­ z przewodzenia w grupie. - Lecz jeÅ›li chcesz, żebyÅ›my
mi trzema po kolei! zostali, to...
- I jak widzisz, nikomu to nie zaszkodziło. Antonio pokręcił głową.
- Ale mnie przeszkadza. JeÅ›li mam wam przewo­ - My przyszliÅ›my po Mortena.
dzić, to nie chcę... - Co? Przecież jemu nie wolno wychodzić!
- Nam nie potrzebny przywódca. Nie mieliśmy - A co ty możesz o tym wiedzieć? - odparł Antonio
żadnego i wszystko układało się jak najlepiej. spokojnie, wyraznie przypominając, że to przecież jej
- Ale teraz go macie - oznajmiÅ‚a Emma i odwróci­ pierwsze odwiedziny u pacjenta od dawna zÅ‚ożonego
ła się do niego plecami. Popatrzyła swymi pięknymi niemocą.
oczyma na Antonia, który jednym uchem przysÅ‚uchi­
Inni pomogli Mortenowi przygotować siÄ™ do wyj­
waÅ‚ siÄ™ ich szeptom, podczas gdy pozostali rozmawia­
Å›cia. Potem pomachali na pożegnanie, lecz Emma za­
li z Mortenem.
dała jeszcze pytanie, dokąd się wybierają.
- No wÅ‚aÅ›nie - ożywiÅ‚a siÄ™ Emma. - JeÅ›li chodzi -To tajemnica - odpowiedziaÅ‚ Antonio, zatrzasku­
o Vestlandet i moją rolę pielęgniarki, to... jąc drzwiczki samochodu, nim zdążyła spytać, czy mo-
Ze
Hege jej przerwała: jechać z nimi.
- Vesla potrafi znacznie wiÄ™cej. Przecież ona pracu­ Po drodze Unni spytaÅ‚a:
je w domu opieki, sadza starców na nocniki i karmi ich- - Nad czym tak rozmyślasz, Antonio?
- Czy w takiej kolejnoÅ›ci? - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Ant0" ~ Zastanawiam siÄ™, czy nie moglibyÅ›my wykorzy­
nio. Naiwny ton dziewczyny bardzo go zdumiaÅ‚. SÅ‚y­ stać do czegoÅ› twoich przyjaciół? Ekspert od kompu­
szał już wprawdzie od Unni, że Hege nigdy nie wy' terów mógłby się nam bardzo przydać. Nic nam za to
myśli prochu, nie spodziewał się jednak, że jest z ntf
P° ranie futbolu, natomiast ta dziewczyna, która zaj-
150
151
ne postaci, matka Mortena widywaÅ‚a wysokich, ponu­
muje się starcami, zapewne zna się choć trochę na
rych mężczyzn z czasów inkwizycji, pojawiajÄ… siÄ™ pra­
ogólnym pielęgniarstwie.
stare zwoje pergaminu, które potem znikają... Ale
- To prawda - zamyÅ›liÅ‚a siÄ™ Unni. - Vesla na pew­
przecież, do diabÅ‚a, upiory z przeszÅ‚oÅ›ci nie mogÄ… ska­
no zechce nam pomóc.
kać w koło, przebrane w stroje wojowników ninja,
- Tak sądzisz? A tę śliczną dziewczynkę o kurzym
z nożami sprężynowymi w rękach, ani też potrącać
móżdżku powinniÅ›my starać siÄ™ ochronić przed zÅ‚oÅ›­
Mortena czy mnie supernowoczesnymi samochodami!
liwościami Emmy.
w" dodatku prowadzili jak cyborgi!
- Koniecznie! Co tak w ogóle sądzisz o Emmie?
- Rozumiemy, co masz na myÅ›li - spokojnie powie­
Pytanie zadaÅ‚a beztroskim tonem, choć bardzo ba­
dział Antonio. - Jednym słowem, coś tu zgrzyta.
Å‚a siÄ™ odpowiedzi...
- Ci mnisi... czy możemy zaÅ‚ożyć, że to jak najbar­
- Nie mogÄ™ siÄ™ na niej wyrozumieć - przyznaÅ‚ An­
dziej żywi łysole, którzy udają upiory? - spytał Morten.
tonio. - Widywałem ją w rozmaitych miejscach na
mieście, ale... wydaje się gruboskórna jak nosorożec. - Uważam, że tak - kiwnął głową Antonio.
Drobne złośliwostki nawet jej nie ukłują. Albo jest tak - No dobrze, ale po co?
samolubna, że uważa wszystkich za niegodnych siebie, - Tego wÅ‚aÅ›nie musimy siÄ™ dowiedzieć -»odparÅ‚ An­
tonio.
albo też odgrywa jakÄ…Å› rolÄ™. Trudno mi uwierzyć, że­
Unni miała więcej wątpliwości.
by pod tą skorupą miała w sobie jakieś miękkie jądro,
- %7ładnych łysych nie było przy tym, gdy pojawiały
ale z tym nigdy nic nie wiadomo.
się i znikały pergaminy Mortena.
- Ja wiem jedynie, że odkąd się pojawiła, w naszej
gromadce wszystko się popsuło - powiedziała Unni - Racja. To jest pewien problem.
Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu. Nikt nie miał
z niechęcią.
nic mÄ…drego do dorzucenia.
- Drzewo genealogiczne, Antonio! - przypomniał
Kiedy wszyscy troje zebrali siÄ™ w wynajÄ™tym miesz­
Morten. - Bardzo chciałbym je zobaczyć.
kanku Antonia i Morten został wygodnie usadowiony,
- Ja także - przyłączyła się Unni. - Ale teraz chcę
gospodarz nalaÅ‚ im po kieliszku wina. Można byÅ‚o od­
usłyszeć autobiografię Antonia. Poprosimy o historię
nieść wrażenie, że przygotowuje ich na silne przeżycia,
t^ego życia!
i tak też w istocie było.
Antonio zajmował miejsce w drugim z kolei pod
Najpierw jednak Morten chciaÅ‚ usÅ‚yszeć sprawoz­
Względem wygody fotelu w mieszkaniu. Najlepsze
danie o tym, co działo się ostatnio, opowiedzieli więc
miejsce przypadÅ‚o Unni. Morten siedziaÅ‚ w swoim WÓZ­
o napadzie sprzed dwóch dni. PobladÅ‚y Morten dziÄ™­
KU, bo, jak twierdził, w nim czuł się najbezpieczniej.
kowaÅ‚ Antoniowi za to, że zatroszczyÅ‚ siÄ™ o jego bez­
»Na razie - zwykÅ‚ dodawać. - Jeszcze kiedyÅ› z nie­
pieczeństwo w szpitalnym pokoju.
go Wstanę!" [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze dziaÅ‚ajÄ… zgodnie ze swojÄ… naturÄ….