[ Pobierz całość w formacie PDF ]
teren zarezerwowany dla mężczyzn, wprawić kogoś w zakłopotanie. Nie brakło jej odwagi, by puścić się w pogoń za podstępnym mężem, a wzdraga się na myśl o zapuszczeniu się w miejsce niedostępne dla kobiet. Jest niesamowita. - Nie miej takich obaw. Doskonale wiedział, że nikt nie wejdzie jej w drogę. Nie uświadczy niczyjej obecności, chyba że znalazłaby się w potrzebie. Jest jego gościem, pod jego opieką. Ze strony jego ludzi może liczyć na respekt i szacunek należny kobiecie należącej do jego rodziny. - Ogród stoi przed tobą otworem, sitti. - 81 - S R Sitti? Nie znała tego słowa i żałowała, że nie ma przy sobie płyty z kursem arabskiego. Już nieco osłuchała się z melodią języka i chętnie nauczyłaby się czegoś więcej. Sitti. Moja pani... Wycofał się do gabinetu, podszedł do biurka i wyjął z szuflady zdjęcie Nur. Schował je, bo wyraz jej pełnych miłości oczu ranił go do głębi. Ustawił zdjęcie na blacie, przesunął opuszkami palców po twarzy Nur. Gest, który wcześniej wykonał tysiące razy, jakby w ten sposób miał nadzieję przywołać ją do życia. - Zrobiłem, co w mojej mocy, by nie pozwolić jej odejść - powiedział, czując obecność stojącej na progu Lucy. Nie odwrócił się, by na nią popatrzeć. Już i tak zaistniała w jego domu, w jego umyśle. W miejscach należących do Nur. Gdyby teraz na nią spojrzał, twarz zmarłej żony stałaby się jeszcze mniej wyrazista, rozmyłaby się w przeszłości. Byłaby tylko odległym wspomnieniem. - Chciała tu przyjechać, być tu ze swoim dzieckiem. Odejść w spokoju - mówił, zadając sobie ból każdym słowem. - Nie mogłem się pogodzić, że jej dni są policzone, że odejdzie z tego świata, że nie da się jej uratować. To dla mnie Nur zgodziła się zostać w szpitalu, poddać terapii, na którą już było za pózno, która przyniosła jej jedynie cierpienie. Lucy oparła kule o biurko, sięgnęła po fotografię. - Była bardzo piękna. - To Nur zbiła lustro w łazience. Nie mogła znieść swego widoku. Uważała, że staje się brzydka. - Jak mogła tak myśleć, skoro widziała, jak bardzo ją kochasz? Dla ciebie nadal była piękna. Han spochmurniał, popatrzył na Lucy. - Widziałam to w twoich oczach, gdy o niej mówiłeś. Wygląd może się zmieniać, lecz miłość pozostaje. - 82 - S R - Tak mówisz? Gdybym ją kochał, dałbym jej tutaj umrzeć. Tak jak chciała - w domu, z dzieckiem w ramionach. - Pierwszy raz wyznawał to głośno. Tłumił w sobie wyrzuty sumienia, bał się, że jeśli pozwoli sobie na taką szczerość, to rozpacz i poczucie winy go zniszczą. Nie wiedział, dlaczego teraz otworzył się przed Lucy. Odkąd ją poznał, nie panował nad emocjami. - Jak mam to sobie wybaczyć? - zapytał. - Han, jesteś tylko człowiekiem. Nie mogłeś pogodzić się z myślą, że Nur od ciebie odejdzie. Ona to wiedziała. - Bycie człowiekiem to usprawiedliwia? - To właśnie dlatego Nur zbiła lustro. Nie mogła znieść swego odbicia, bo było nieustającym przypomnieniem, że nie będzie patrzeć na dorastanie swego dziecka, nie doczeka się wnuków, nie zestarzeje się wraz z tobą w tym pięknym ogrodzie. Działała intuicyjnie. Poszła za nim, gdy tak nieoczekiwanie odwrócił się i poszedł do gabinetu. Takie zachowanie do niego nie pasowało. Powtarzała sobie, że powinna dać sobie spokój i iść do ogrodu, jednak nie mogła go tak zostawić. Czuła, że Han cierpi. Poszła za nim pod pretekstem, że potrzebuje pióra i kartki papieru, by podziękować jego siostrze. Teraz żałowała, że się nie wycofała, że wdała się w tę rozmowę. Han może tego nie widział, lecz z jej perspektywy wszystko było jasne: wciąż płonął w nim gniew i wciąż miał żal do Nur i do Amirah. I nienawidził siebie za to. Wiedziała, że wpatrywanie się w zdjęcie zmarłej żony nie ukoi jego bólu, że musi zrobić krok dalej, zacząć normalnie żyć. Znalezć w sobie siły, by wybaczyć córeczce, że żyje, a jej mamy już nie ma na tym świecie, pokochać ją. Dopiero wtedy zdoła wybaczyć sam sobie. Tylko jak mu to uświadomić? Wydaje się, że jest to niemożliwe. Z drugiej strony miała przeczucie, że Han też to wie, a jednak nie jest w stanie nic zrobić. - 83 - S R Pozostało jej niewiele czasu, niedługo opuści jego gościnne progi. Gdyby zdołała sprawić, że ojciec i córka zbliżą się do siebie, przerzucić most między nimi! - Han, kochałeś ją. - Ostrożnie odstawiła fotografię. - Poddała się terapii, byś nie miał wyrzutów sumienia. Byś wiedział, że zrobiłeś wszystko, co w twojej mocy. - Skąd to wiesz? - Bo sama bym się tak zachowała - odparła szczerze. - To była jej świadoma decyzja. Han wpatrywał się w Lucy w milczeniu. Szła za głosem instynktu. Wiedziała, że Nur była gotowa cierpieć, jeśli w ten sposób mogła uwolnić męża od poczucia rozpaczliwej bezsilności. I na pewno nie chciała, by Han do końca życia zadręczał się wyrzutami sumienia. Miał rację, mówiąc, że powinien pogodzić się z decyzją Nur, lecz ludzie targani rozpaczą często zachowują się nieracjonalnie. Możliwe też, że Nur w skrytości duszy łudziła się, że jeszcze nie wszystko stracone, że może Han jakoś ją ocali. Delikatnie dotknęła jego ramienia, skinęła głową. - Przepraszam, że ci przeszkodziłam. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |