[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przewodniczący Kolegium oznajmił:
- Twoje wnioski rozpatrzymy. Nie będziemy szukać winnych, wierzymy, że ekspedycja
kosmiczna ułatwi nam pokonanie resztek lęku. Czterdziesty kontroler zasługuje na wypoczynek.
Znajdziemy zastępcę, który usunie wszelkie niedokładności w konstrukcji maszyn sterujących
budową gwiazdolotów. Począwszy od jutra we wszystkich strefach Ziemi rozpoczną się
przygotowania do uroczystości pożegnalnych. Dwieście tysięcy ludzi udaje się w najdalszą drogę.
Eskadry gwiazdolotów pomkną w cztery strony Wszechświata. Od ośmiu lat odbieramy sygnały
nadawane przez przedstawicieli Cywilizacji Naukowo-Technicznych. Zdołaliśmy je zrozumieć.
Dzięki wskazówkom, które zawierają, statki kosmiczne nie będą błądzić. Powiedzcie o tym ludziom.
Zasłużyli na pomyślne wieści swoją podziwu godną cierpliwością.
Opustoszała sala Pawilonu Spotkań Rozumnych.
Nestor, kronikarz, zanotował w pamięci sekretarza elektronicznego:
 Prawo serii przestało działać, skończyła się seria niebezpiecznych błędów. Mogła
unicestwić plany ludzi, mogła zmarnować dwudziestoletni wysiłek. Raz jeszcze i bodaj po raz ostatni
przekonaliśmy się, jak niepowetowane szkody wyrządza lęk człowieka przed człowiekiem.
Specjaliści ustalą, dlaczego czterdziesty kontroler obawiał się Pierwszego Konstruktora. Ten strach
to prawdziwe kuriozum. Unikalny przypadek będzie przedmiotem studiów psychologów. Badaniami
pokieruje Człowiek Odpowiedzialny za Wewnętrzne Bezpieczeństwo Ludzi. Sam głowię się nad
postępowaniem kontrolera. Czyżby obawiał się, że informując o przyczynie swojej depresji, narazi
Pierwszego Konstruktora na przykre konsekwencje? U niektórych ludzi nadmiernie rozwinięta
troska o innych wywołuje najrozmaitsze komplikacje. Dbajmy o siebie, miłujmy się zgodnie z
Kodeksem Wzniosłych Zasad, lecz bez egzaltacji. Przesadna dbałość o to, by nie urazić
czymkolwiek kogokolwiek może odebrać nam zdolność działania, co spowoduje stopniowy zanik
mięśni. Nasze kobiety już wypowiedziały się na ten temat, przyznaliśmy im rację. Bądzmy zatem
konsekwentni."
Kronikarz spojrzał z dezaprobatą na elektronicznego sekretarza i pomyślał, przekonany, że
nikt tych myśli nie pozna:
 Stary gruchot. Tyle mówi siÄ™ o zastÄ™powaniu maszyn ludzmi, a ja od lat gadam do »Zciany
PamiÄ™ci«. Cóż z tego, że rejestruje moje sÅ‚owa. Normalny czÅ‚owiek Å‚aknie trochÄ™ ciepÅ‚a. Tak, tak,
maszyna również się rozgrzewa, lecz ja myślę o cieple innego rodzaju."
Coś trzasnęło, a potem zgrzytnęło w sztucznym sekretarzu. Stary kronikarz przestraszył się i
powiedział głośno:
- A jednak i ja nie wyzbyłem się zupełnie uczucia lęku. Dlatego chyba nigdy nie zaangażuję
ludzkiej sekretarki.
Fioletycjanubis
Dziewiąty miesiąc kosmicznej wyprawy. Tytus spacerował po galerii wybudowanej na
obwodzie gwiazdolotu. Zatrzymywał się co kilka kroków przed ekranami imitującymi okna. Mknęli z
czwartą szybkością. Gromady gwiazd gęstniały przed statkiem, a gdy zbliżał się do nich, niknęły, by
znowu pojawić się za pojazdem. Niektóre tonęły w czarnych obłokach, inne ulegały pozornemu
rozproszeniu. W tej strefie Galaktyki dominowała czerwień w niezliczonych odcieniach - od
intensywnego szkarłatu do subtelnego różu.
 Piękne, wspaniałe" - myślał Tytus i przypomniał sobie swój ogród na Ziemi. Za oknem
błysnęła fioletową smugą kometa.
- Fiolet, fiolet, fiolet! - szeptał Tytus usiłując rozumieć, dlaczego powtarzanie tego słowa sprawia mu
przyjemność. Fiolet - Letycja - Tycjan - Anubis... Fioletycjanubis, fioletycjanubis...
Tworzenie nowych słów było jeszcze zabawniejsze. Za pół godziny zejdą inni kosmonauci.
Poranny spacer, oglÄ…danie stale zmieniajÄ…cej siÄ™ panoramy Kosmosu, rozmowy o czasie, o grze
wyobrazni, wzajemne analizowanie stanów psychicznych. Teraz gawędzili ze sobą bezgłośnie.
Astromedyk zalecał wewnętrzne dialogi. Po porannej gimnastyce ciała - ćwiczenia jazni. Ułatwiają
koncentrację, przeciwdziałają rozkojarzeniom. No więc Tytus ćwiczył z uczuciem lekkiego
rozbawienia, w myśl zasady: jeżeli nie pomoże, zapewne nie zaszkodzi. Chętnie słowo  na pewno"
zastępował tym  zapewne". %7łyli przecież w innym, ponadczasowym wymiarze, deformującym
wszystkie granice.  Na pewno" stało się groteskowym określeniem. Pierwsze deformacje pojawiły
się po osiągnięciu szybkości lotu równej jednej dziesiątej szybkości światła. Co to było? Aha,
amnesia retroactiva, niepamięć wydarzeń minionych, od tego zaczęło się, któregoś dnia otworzył
oczy z uczuciem niewysłowionej ulgi nowo narodzonego człowieka.  Balast przeszłości przestał
istnieć. Co działo się przedtem? A któż to wie i po co zaprzątać sobie głowę takimi głupstwami?
Zwiadomość trwania ekscytuje najbardziej. Nic nie przemija, więc nie ma czasu przeszłego." Na
szczęście był to stan przejściowy i pamięć tego, co przeminęło, wróciła.
- To groziło zerwaniem kontaktu z Ziemią - powiedział astromedyk. - A konsekwencje?
Poważne kłopoty z własną osobowością, odczłowieczenie, anielska, bezkonfliktowa i bezmyślna
egzystencja kosmitów błądzących po bezdrożach Kosmosu.
- Nie wolno zapomnieć o czasie przeszłym. Określa przecież sens wyprawy, precyzuje
wieloletnie zadania ekspedycji. Od czasu do czasu warto powspominać - zachęcał lekarz - a gdy
trudno, zajrzyjcie do Domu Rodzinnego.
Za oknami gwiazdy pulsowały czerwonym światłem, niespokojnym, arytmicznym. Tytus
usłyszał znajomy głos kronikarza gwiazdolotu:
 Dzisiaj minął dziewiąty miesiąc według ziemskiego kalendarza. Zegary statku odmierzyły
zaledwie jedną trzecią tego czasu. Eskadra podzielona na dwadzieścia zespołów po sto pojazdów
eksploruje równocześnie cztery strony Galaktyki. Gdyby połączyć linią sto gwiazdolotów jednego
zespołu, powstałby sześcian o boku długości stu kilometrów. A zatem dwadzieścia sześcianów,
rzuconych między gwiazdy, unoszą prądy kosmiczne, to przypomina grę w kości na niebieskim
stole. Przekroczyliśmy granicę naszego Układu Słonecznego w kilkunastu punktach. Dostrzeżono
wymarłe, opustoszałe planety. Nie interesują nas. Stale odbieramy sygnał z głębi Kosmosu. Zapewne
ułatwi nam odnalezienie właściwej drogi, wiodącej do światów zamieszkałych przez Istoty
Rozumne."
Tytus usłyszał kroki i odwrócił się. Do galerii wszedł kosmolog Laurin. Mówiono o nim:
 zawsze z siebie zadowolony". Odpowiadał żartobliwie:  Znam wartość rzeczy, cenię struktury
myślące, nie zapominając o sobie."
- Poranny spacer? - przemówił. - Tak, przed chwilą poinformowano mnie, że pora obudzić
się, zjeść śniadanie, bo wzeszło słońce pokładowe - Laurin roześmiał się. - Dowódca eskadry
znakomicie zastępuje stare słońce, co tak pięknie wschodziło i zachodziło na Ziemi. Tutaj on
wychodzi ze swojej kabiny i obdarzywszy załogę promiennym uśmiechem, rozgrzewa nieco
zziębniętych kosmonautów. Ty oczywiście pierwszy wstałeś, wiadomo, bohater.
Kosmolog przyjrzał się uważnie Tytusowi i spoważniał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze dziaÅ‚ajÄ… zgodnie ze swojÄ… naturÄ….