[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak bardzo chciała, aby ją pocałował. Ale on nagle umilkł, jakby chciał uporządkować myśli. Po chwili wstał i zwracając się do woznicy powiedział: Hotel des Champs", proszę. Zaza zastanawiała się, co robił wcześniej tego dnia. Jednak o nic go nie zapytała i tylko kiedy powóz zatrzymał się przed hotelem, poczuła smutek, że ten piękny wieczór już się zakończył. Nie mogę być taka zaborcza, powiedziała sobie. Mamy jeszcze przed sobą tyle wieczorów. Przecież jutro znowu go zobaczę. W hallu siedział zaspany nocny stróż, który ziewając wręczył im klucze. Kiedy weszli na trzecie piętro, Zaza zapytała: Jak myślisz, czy stryj już śpi? O tej porze śpi już z pewnością odrzekł Pierre. Ale żeby cię uspokoić, zaraz do niego zajrzę. Zatrzymali się przy drzwiach profesora i Pierre ostrożnie nacisnął klamkę. W pokoju było ciemno, ale wyraznie słyszeli chrapliwy oddech dochodzący od strony łóżka. Pierre zamknął drzwi i uśmiechnął się do Zazy. Twojego stryja położono spać, tak jak poleciłem rzekł. Wziął z ręki Zazy klucz i otworzył drzwi prowadzące do jej sypialni. Kiedy weszli do środka, nie zapalił lampy gazowej, tylko stojącą przy łóżku świecę. Nie wydaje mi się, aby to światło było wystarczające. Więcej nam nie potrzeba zauważył Pierre. Następnie zamknął za sobą drzwi, zdjął płaszcz i rzucił go na podłogę. Po czym Zaza znalazła się w jego ramionach. Dobranoc, kochany. To był wspaniały... cudowny.. . dzień. Nigdy nie czułam się taka szczęśliwa. Kochasz mnie? zapytał. Wiesz dobrze, że tak. O wiele bardziej, niż jestem w stanie to wyrazić. Chcę, abyś była moja! Jestem twoja... cała twoja ze wzruszeniem wyszeptała Zaza. Każda najmniejsza nawet cząstka mego ciała... należy do... ciebie. Niezupełnie rzekł. Coraz mocniej tulił ją w ramionach, w milczeniu obserwując jej twarz i Zaza odniosła wrażenie, że chce ją o coś zapytać. Po chwili, ponieważ słowa nie były już im potrzebne, zaczął ją całować. Delikatne, po czym coraz bardziej zmysłowe pocałunki zdawały się unosić ją wysoko ku gwiazdom, gdzie byli już tylko oni i ich miłość. Zaza zupełnie straciła poczucie rzeczywistości i nawet nie zauważyła, że Pierre, wciąż trzymając jej usta w uwięzi pocałunków, zaczaj się powoli przesuwać w stronę łóżka. Dopiero kiedy ją na nie przewrócił, dziewczyna cicho krzyknęła. W pierwszej chwili była zbyt zaskoczona, aby protestować. Tymczasem Pierre podniósł jej stopy do góry i ułożył na kapie łóżka, po czym osunął się tuż obok niej. Jego wargi odnalazły drogę do jej ust i kiedy znowu ją zaczął całować dziko i pożądliwie, przez cienki jedwab sukni poczuła dotyk jego dłoni na piersiach. I wtedy zaczęła się bronić. Nie, Pierre... nie! krzyczała bezwiednie. Co mówisz? zapytał, jakby jej nie zrozumiał. Musisz... iść powiedziała z wysiłkiem Zaza. To nie w porządku... że jesteś w mojej... sypialni. Pierre uniósł głowę i chwilę patrzył na nią w milczeniu. Zaza zauważyła dziwny wyraz jego oczu. Nagle uświadomiła sobie, że leży na łóżku, a on tuż obok. Czuła, że stało się coś złego, bardzo złego, i nagle upojenie wywołane jego pocałunkami gdzieś zniknęło. Pozostało jedynie poczucie winy i jakiś nieokreślony lęk. Pierre jakby wyczuwając jej niepokój, powiedział: Moja najdroższa, nie chciałem cię przerazić. Ale przecież wiesz, że tak bardzo pragnę, abyś była moja. Ty również powtarzałaś, że chcesz być wolna. Czyżbyś... uważał... zaczęła Zaza z niedowierzaniem, po czym natychmiast dodała: Nie powinniśmy robić czegoś, co jest... złe. Czyżbyś naprawdę uważała, że nasza miłość może być zła albo grzeszna? Zapewniam cię, że jest czysta i szlachetna. Miłość... fizyczna jest... grzechem... jeśli dochodzi do niej przed ślubem. Widziała, że Pierre nagle jakby zesztywniał. W pokoju zapanowała taka cisza, iż Zazie się zdawało, że słyszy bicie własnego serca. Powiedziałem ci rzekł Pierre że oprócz miłości nie mogę ci nic zaofiarować, a ty mnie wtedy zapewniłaś, iż niczego więcej nie pragniesz. To... cudowne... nadzwyczajne i niewyobrażalne... ekscytujące uczucie... że mnie pokochałeś odparła Zaza. Ale jestem przekonana, że nie powinniśmy. .. leżeć razem w... łóżku. To... przecież grzech! Dlaczego tak uważasz? zapytał Pierre i Zaza dostrzegła w jego głosie jakąś dziwną nieustępliwość. Niełatwo jej było mówić, kiedy wciąż leżała obok niego, a on z uwagą wpatrywał się w jej twarz. Jednak powoli, z trudem dobierając słowa, zaczęła: Ja nie mam pojęcia... ponieważ nikt ze mną o tym nie mówił... co się dzieje, kiedy... dwoje ludzi się kocha... i gdyby to stało się z tobą byłoby... cudowne, ale wiem, że Kościół i Bóg wymagają... abyśmy się wcześniej... pobrali. Jeśli więc nie będziemy mogli zostać małżeństwem, przestaniesz mnie kochać? Nie, nie! To nieprawda! wołała z rozpaczą Zaza. Kocham cię... kocham całym sercem! Nie wiedziałam, że miłość może być taka cudowna... Kiedy mnie pocałowałeś, poczułam, że to, co się we mnie zrodziło, jest... święte. Jej głos zamierał, jakby już nie miała siły tłumaczyć, co tak naprawdę czuje i czego pragnie. Jej całe ciało tęskniło za nim i wzywało go, a ponieważ był tak blisko, zupełnie nie mogła sobie z tym poradzić. Jednak gdzieś głęboko tkwiło w niej przekonanie, że ich miłość musi pozostać idealna, i że nie wolno im jej zniszczyć przez popełnienie czegoś złego. Czuła zamęt w głowie i nic już nie było ani łatwe, ani proste, kiedy Pierre znajdował się przy niej, budząc emocje, [ Pobierz całość w formacie PDF ] |