[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kiwnął głową. Mniej więcej tak, ale o wiele lepiej jest tam, gdzie ja mieszkam na zachodnim wybrzeżu. Nad Morzem Karaibskim, oczywiście. Są tam rzeczywiście piękne plaże. Chociaż muszę przyznać, że najbardziej podobają mi się dzikie, wilgotne lasy. Laura zaczęła zazdrościć Markowi tego ekscytującego trybu życia. Widziała kiedyś tropikalny las w palmiarni w Kew Gardens, gdzie stworzono odpowiedni klimat. Jednak nawet tam, w sztucznych warunkach, podzwrotnikowy las bardzo jej się podobał. Zapach rozgrzanych, wilgotnych roślin był odurzający. Położyła swój nóż i widelec na pustym talerzu. Naprawdę bardzo mi smakowało, Mark. Dziękuję ci. Uśmiechnął się zadowolony i zabrał jej talerz. To dobrze, że ci smakowało.. Czy świeży ananas będzie dobry na deser? Doskonały! Kiedy stawiał przed nią talerz z ananasem oblanym likierem wiśniowym, pomyślała, że Mark naprawdę musi czytać w myślach. Ananas był jej ulubionym owocem, a Oakley podał go tak, jak lubiła najbardziej. Spojrzał na nią, kiedy skończyła jeść. Czy czujesz, że stoisz już teraz mocniej na nogach? Pomyślała chwilę i odpowiedziała wymijająco: Tak, z pewnością jestem już najedzona. W rzeczywistości nie czuła się zbyt pewnie. Wino, whisky, likier wiśniowy zrobiły swoje. Dziewczyna czuła się lekko wstawiona. Oszałamiające towarzystwo Marka także działało na swój sposób. Uśmiechnął się i Laura uświadomiła sobie, że on wie, co ona czuje. Chodz. Wyciągnął do niej rękę. Przejdziemy do innego pokoju, tam jest wygodniej. Pozwoliła mu zaprowadzić się z powrotem do urządzonego z przepychem salonu. Mark zapalił kinkiety wiszące na ścianach i przygasił nieco główne światło. W pokoju natychmiast zapanowała intymna atmosfera. Serce Laury zaczęło bić szybciej. Chciała, żeby Mark wziął ją w ramiona i znowu pocałował, ale w tej samej chwili ogarnął ją lęk. To intensywność jej uczuć była tym, czego tak bardzo się przestraszyła. Usiądz, Lauro powiedział łagodnie. Przyniosę ci kawy, jeśli chcesz. Tak, proszę. Usiadła sztywno na fotelu, przezornie ignorując miękką, kuszącą sofę. Pokój wyglądał jeszcze piękniej w tym subtelnym, przyćmionym świetle. Kolory płynnie przechodziły w siebie nawzajem. Z całych sił próbowała skoncentrować się na obrazie Moneta w nadziei, że pomoże jej to opanować podniecenie. Wrócił Mark, niosąc na tacy kawę, dwie filiżanki o wytwornym kształcie, śmietankę i cukier. Postawił to na stoliku przed nią. Proszę bardzo, poczęstuj się. Włączę jakąś muzykę. Kiedy Mark wybierał płyty, Laura wlała trochę śmietanki do swojej kawy. Podnosząc filiżankę do ust, usłyszała łagodne, przejmujące dzwięki nokturnu Chopina wypełniające pokój. Co za niebezpieczna muzyka! Mark wrócił i usiadł na sofie. Lauro... Tak? Spojrzała na niego. Chodz i usiądz tutaj. Wskazał ręką miejsce koło siebie. Ciemne oczy, błyszcząc w przyćmionym świetle, przyciągały ją jakąś magnetyczną siłą. Podeszła posłusznie, nie mogąc mu się oprzeć. Mark objął ją ramionami i przytulił do siebie. Tak jest lepiej powiedział cicho, patrząc na nią. Odpręż się, Lauro. Nie ma powodów, żeby się niepokoić, żadnych powodów. Jego głos był jak ogarniająca muzyka, tak łagodny i liryczny, że Laura w końcu się odprężyła. Mark miał rację, nie było żadnych powodów do tego, żeby się denerwować. Wiedziała, że jej pragnie, ale ona także go pragnęła. Nigdy wcześniej nie czuła czegoś takiego do mężczyzny. Było to niemal tak, jakby się w nim zakochała, ale czy to było możliwe? Przecież prawie go nie znała. Może to wino sprawiło, że tak się czuła? Jednak w dziwny sposób uczucie to nie mijało, zwłaszcza, kiedy Mark delikatnie odwrócił jej głowę do siebie i w jego czarnych oczach zobaczyła głód. Och, Lauro, jesteś taka cudowna westchnął, patrząc z podziwem na jej złotorude włosy, wielkie zielone oczy, pełne wargi, a potem w dół na jej zgrabną, drobną sylwetkę. Nigdy nie spotkałem kobiety takiej jak ty. Jego palce przebiegały delikatnie po jej długich włosach. Pochylił się, aby ją pocałować. Podała mu usta, a potem wyszeptała coś, co od dawna chciała mu wyznać: Mark, jesteś najcudowniejszym mężczyzną jakiego kiedykolwiek spotkałam! Lauro, moja kochana, za miesiąc wracam na Lumarę. Spojrzała na niego blada i przerażona, krew odpłynęła jej z twarzy. Za miesiąc? Czy on chciał jej powiedzieć przez to, że tylko przez ten czas będą mogli być razem. Podniosła drżącą rękę do twarzy. Och, dlaczego pozwoliła, by uczucie tak szybko owładnęło nią bez reszty? Mark głaskał ją po głowie. Och, proszę, nie patrz na mnie w taki sposób. Czy myślisz, że mógłbym pojechać bez ciebie? Potrzebuję cię, Lauro! Proszę, jedz ze mną! Rozdział 3 Laura początkowo była oszołomiona. Co, do licha, Mark sugerował? Jednak po namyśle musiała przyznać, że jego pomysł był niezmiernie pociągający. To wspaniały pomysł powiedziała, z trudem ukrywając ogarniające ją podniecenie. Ale... aleja cię prawie nie znam. Znam cię jedynie na tyle, żeby wiedzieć, że chciałabym pojechać z tobą na Lumarę, ale to wydaje się trochę ryzykowane... W porządku. Wiem, że cię poganiam. Jest tak dlatego, że pozostało mi tak niewiele czasu do wyjazdu i nie chcę cię stracić, Lauro. Jak tylko cię zobaczyłem, wiedziałem już, że chciałbym spędzić z tobą dużo czasu. Kto wie jaki będzie nasz związek. Tak, o to właśnie chodzi pomyślała Laura. Bez żadnych konkretnych planów ich związek mógłby zakończyć się dla niej cierpieniem, a Markowi przynieść rozczarowanie. Zapadła cisza, podczas której błyszczące oczy Marka patrzyły na Laurę z taką intymnością, że aż jej serce zaczęło bić szybciej. Dlaczego by nie porzucić wszelkich obaw i pojechać z tym malarzem do jego raju? Nie martw się tym dzisiaj. Przytulił ją do siebie mocno. Mamy jeszcze trochę czasu, żeby się lepiej poznać. Wykorzystajmy tę szansę. Przez następne trzy tygodnie spotykali się co wieczór, a podczas weekendów [ Pobierz całość w formacie PDF ] |