[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZDZIAA SIÓDMY - Rose! - zawoÅ‚aÅ‚ za niÄ… Duncan, gdy szÅ‚a przez dziedziniec campusu. - Duncan? - ByÅ‚o już po siódmej, a wiÄ™c spózniÅ‚ siÄ™ na wykÅ‚ad. CaÅ‚kiem do niego niepodobne. Rose przystanęła. ByÅ‚ zdyszany, ale wyglÄ…daÅ‚ cudownie. Jak zwykle atmosfera wokół niego zdawaÅ‚a siÄ™ kipieć energiÄ… i podnieceniem. Po prostu życie. Ona również w jego obecnoÅ›ci czuÅ‚a siÄ™ niezwykle ożywiona. - Jak twoja kostka? - PochyliÅ‚ siÄ™ i spojrzaÅ‚ w dół. - Doskonale. - ZabandażowaÅ‚a jÄ… na wypadek spotkania z Duncanem. - Mam wrażenie, że w ogóle jej nie wykrÄ™ciÅ‚am - dodaÅ‚a, wyciÄ…gajÄ…c stopÄ™ i poruszajÄ…c niÄ… w różnych kierunkach. - Szybko dochodzisz do zdrowia - skwitowaÅ‚. - Chyba tak - bÄ…knęła i prÄ™dko zmieniÅ‚a temat: - Duncan, twój wykÅ‚ad powi- nien rozpocząć siÄ™ kwadrans temu! - Tak. - ZerknÄ…Å‚ na zegarek. - WyÅ‚adowaÅ‚ mi siÄ™ akumulator w samochodzie. JakiÅ› defekt w instalacji elektrycznej. Ale chciaÅ‚em ciÄ™ spytać, czy wybierasz siÄ™ w sobotÄ™ na wystawÄ™ do Janeway Gallery? S R Nie pojmowaÅ‚a, o jakiej wystawie mówiÅ‚. - Nie miaÅ‚am tego w planach - odparÅ‚a. Duncan skrzywiÅ‚ siÄ™ z niesmakiem. - Masz racjÄ™, też nie lubiÄ™ tych dobroczynnych imprez, ale ponieważ nasza agencja jako dar zaprojektowaÅ‚a zaproszenia, muszÄ™ siÄ™ tam pokazać. Pójdziesz ze mnÄ…? - Z ogromnÄ… chÄ™ciÄ…. - MiaÅ‚a wrażenie, że stÄ…pa po cienkim lodzie. - Wspaniale! Poznasz kilku moich przyjaciół. ZatelefonujÄ™ do ciebie! - I po- biegÅ‚ w kierunku wejÅ›cia. Poznasz kilku moich przyjaciół... UÅ›miech zamarÅ‚ na twarzy Rose. Ogarnęła jÄ… panika. Co sobie o niej pomy- Å›lÄ…? Co pomyÅ›lÄ… o Duncanie, gdy jÄ… przyprowadzi? A jeÅ›li siÄ™ czymÅ› skom- promituje? Czy Duncan nie bÄ™dzie zdziwiony, że nikt z towarzystwa jej nie zna? Co bÄ™- dzie, jeÅ›li jej nie zaakceptujÄ…? Albo jeszcze gorzej - jeÅ›li ktoÅ› rozpozna w niej zwy- kłą Rose ze sklepiku z używanÄ… odzieżą? Jak zamroczona weszÅ‚a do sali wykÅ‚adowej. Na szczęście potrafiÅ‚a nad sobÄ… zapanować i wkrótce zaczęły do niej docierać sÅ‚owa wykÅ‚adowcy. Kurs rozpoczÄ…Å‚ siÄ™ od omówienia sztuki antyku - tÄ™ część zajęć Rose straciÅ‚a - a teraz posuwano siÄ™ chronologicznie naprzód aż do sztuki współczesnej. To byÅ‚o dla Rose nowe i niezwykle interesujÄ…ce doÅ›wiadczenie. Dlaczego nigdy dotÄ…d nie wpadÅ‚a na pomysÅ‚, by uczÄ™szczać na takie kursy? ByÅ‚y również in- ne - poÅ›wiÄ™cone muzyce lub literaturze. PostanowiÅ‚a ukoÅ„czyć je w przyszÅ‚oÅ›ci. Nabierze takiego polom, że wkrótce wprawi w podziw Duncana i caÅ‚e jego towa- rzystwo. Szkoda tylko, że nie uda jej siÄ™ zaliczyć wszystkich kursów przed sobotnim wieczorem... Rose zle spaÅ‚a w piÄ…tkowÄ… noc, mimo że wreszcie mogÅ‚a wyspać siÄ™ we wÅ‚a- S R snym łóżku. DziÅ› byÅ‚ ten wieczór! DziÅ› Duncan przedstawi jÄ… swoim przyjacio- Å‚om... i Rose oficjalnie wkroczy do jego Å›wiata. ByÅ‚a zachwycona i przerażona jednoczeÅ›nie. - Masz znów randkÄ™? - spytaÅ‚a stojÄ…ca za kontuarem Connie. - Już od pół go- dziny snujesz siÄ™ pomiÄ™dzy wieszakami. - CoÅ› w tym rodzaju - mruknęła Rose pod nosem. Do licha, dlaczego wszyst- kie stroje majÄ… naszyte pereÅ‚ki! Rose nie chciaÅ‚a dziÅ› pereÅ‚ek. Nie zamierzaÅ‚a bÅ‚yszczeć, przeciwnie - wolaÅ‚a nie wyróżniać siÄ™ z tÅ‚umu. - Co tym razem? Mecz polo? - Bardzo Å›mieszne. - Rose skrzywiÅ‚a siÄ™ z niesmakiem. Connie uznaÅ‚a jej upadek na korcie za niebywale Å›mieszny. Też coÅ›! ByÅ‚a Å›wiÄ™cie przekonana, że Rose wszystko ukartowaÅ‚a! - Zdradz mi wiÄ™c, dokÄ…d siÄ™ wybierasz? - dopytywaÅ‚a siÄ™ Connie. - To jakaÅ› wystawa w Janeway - burknęła Rose, z westchnieniem siÄ™gajÄ…c po czarnÄ… sukniÄ™, którÄ… miaÅ‚a na sobie w filharmonii. - %7Å‚artujesz! - Książka wypadÅ‚a Connie z rÄ…k Rose spojrzaÅ‚a ze zdziwieniem na przyjaciółkÄ™. - Nie... - zajÄ…knęła siÄ™. - Dlaczego...? - To dobroczynna impreza dla najwyższych sfer! - zawoÅ‚aÅ‚a przejÄ™ta wiado- moÅ›ciÄ… Connie. - MyÅ›laÅ‚am, że to zwykÅ‚e spotkanie towarzyskie... - Rose zrobiÅ‚o siÄ™ sÅ‚abo. - W żadnym razie! BÄ™dzie tam Å›mietanka towarzyska, sami wybraÅ„cy niebios! - Connie zamknęła książkÄ™ i wyszÅ‚a zza lady. - Odłóż tÄ™ czarnÄ… sukienkÄ™ - oÅ›wiadczyÅ‚a kategorycznie. - Już ciÄ™ w niej wi- dziaÅ‚. Potrzebujesz czegoÅ› innego, oryginalnego i ekstrawaganckiego, ponieważ nie masz prawdziwej biżuterii. - ZaÅ‚ożę krysztaÅ‚owe kolczyki - wtrÄ…ciÅ‚a Rose. - SÄ… dobrej jakoÅ›ci. - Rose, jesteÅ› beznadziejna! - Connie zdjęła z wieszaka bÅ‚yszczÄ…cy szyfonowy S R kostium, ale zaraz, ciężko wzdychajÄ…c, odwiesiÅ‚a go z powrotem. - W takim towa- rzystwie nie możesz siÄ™ pokazać w sztucznej biżuterii. Od razu zauważą różnicÄ™. WÅ‚aÅ›nie dlatego musisz siÄ™ ubrać w sposób trochÄ™... zbzikowany. - Ale ja wcale nie jestem zbzikowana! - Rose wiedziaÅ‚a jednak, że nie przeko- na przyjaciółki. - Z tego nic siÄ™ nie nadaje... - Connie zrezygnowanym spojrzeniem obdarzyÅ‚a garderobÄ™ na wieszakach. - Ale zaczekaj... Mam, już mam! - I z radosnym uÅ›mie- chem popÄ™dziÅ‚a na schody prowadzÄ…ce na strych. - Connie! - zawoÅ‚aÅ‚a za niÄ… Rose. - Na górze sÄ… tylko kostiumy do przebrania siÄ™ na Halloween! - Wiem. - GÅ‚os Connie, choć lekko stÅ‚umiony, dzwiÄ™czaÅ‚ radoÅ›ciÄ…. Rose nie miaÅ‚a czasu ani ochoty na żarty. MusiaÅ‚a zaraz zadzwonić do hotelu i sprawdzić, czy Duncan zostawiÅ‚ dla niej wiadomość. Ciekawe, czy go nie zdziwiÅ‚o, że za każdym razem, gdy dzwoni, nie zastaje jej w pokoju...? - Pan Burke prosiÅ‚, by siÄ™ pani z nim skontaktowaÅ‚a tak szybko, jak to możli- we - poinformowaÅ‚a recepcjonistka. - ZostawiÅ‚ telefon... Rose zapisaÅ‚a numer. Nie byÅ‚ to numer prywatny ani sÅ‚użbowy... Zamiast od [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |