[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tylko pobyt w Europie, z dala od rodziny, może mu w tym
pomóc.
Zacisnął palce na widelcu. Alicja pomyślała, że dobrze się
złożyło, że Peter przebywa teraz w Houston, a nie w
Roperville.
- A co o tym myśli twoja siostra? - Alicja była pewna, że
skoro Tony tak bardzo przejął się tą sprawą, to jego siostra
zapewne odchodzi od zmysłów.
- Och, Thea popiera go całym sercem. Również moi
rodzice. - Tony uderzył rękami w blat stołu. - Chcą sprzedać
akcje Domenico Cable i dać Peterowi pieniądze na podróż! -
W jego głosie brzmiały złość i niedowierzanie. Alicja
zmarszczyła brwi.
- Nie wiedziałam, że Domenico Cable jest na giełdzie.
- Nie jest. Moi rodzice nie mają pojęcia o sprawach
finansowych. Peter i moja siostra również. - Tony odsunął
talerz z nietkniętym jedzeniem. - Gdy otwierałem studio, papa
nalegał, że mi pomoże. Przyjąłem pieniądze, ponieważ
uznałem, że gdy rodzice roztrwonią już wszystko, to uda mi
się ocalić przynajmniej tę sumę. Powiedziałem, że zainwestuję
ten kapitał. Wtedy właśnie wymyśliłem bajeczkę o giełdzie.
Od tej pory co kwartał płacę im wymyślone dywidendy. Z
tego żyją.
Nic dziwnego, że zawsze tak bardzo martwił się o budżet
firmy. Alicja wiedziała, że większość swoich dochodów
inwestował w nowe programy oraz w sprzęt studyjny. Nic
dziwnego, skoro miał na utrzymaniu całą rodzinę.
- Och, Tony! - Chciała go za to uścisnąć. I zrobiłaby to,
gdyby nie byli w restauracji.
Tony wziął Alicję za rękę.
- To nie twój problem. Rodzice uważają, że powinni
pomóc Peterowi urzeczywistnić jego marzenia. I co mam im
powiedzieć? %7łe nie sprzedani akcji?
Cofając dłoń, Alicja potrząsnęła głową.
- A może dasz im tyle, ile Peter potrzebuje, i powiesz, że
nie musiałeś sprzedawać wszystkiego? W ten sposób nadal
będziesz mógł im wypłacać drobne sumki.
- To dobry pomysł - rzekł po namyśle. - Mogę
spróbować. Niestety, mam teraz trochę kłopotów
finansowych. Muszę dokonać pewnych przesunięć.
Wiedziała, że ostatnio sporo zainwestował właśnie w
program walentynkowy. Nie dziwiła się więc, że pragnął
skrócić tę podróż.
- Nie mogę znieść myśli, że Peter roztrwoni oszczędności
życia moich rodziców na samotną eskapadę do Europy.
Wystarczy chyba, że nadal jest na garnuszku teściów,
ponieważ nie potrafi utrzymać swojej rodziny! - Zacisnął
dłonie w pięści.
- Może mógłbyś porozmawiać o tym ze swoją siostrą? -
zasugerowała.
- Z Theą? - Tony przewrócił oczami. - Dla niej wszystko,
co robi Peter, jest wspaniałe. Ma na jego punkcie kompletnego
bzika.
Powiedział to z takim obrzydzeniem, że Alicja nie mogła
powstrzymać uśmiechu.
- Wspiera mężczyznę, którego kocha - zauważyła.
- Czy to właśnie miłość czyni z ludzmi? Pozbawia ich
zdrowego rozsądku? - Tony patrzył jej prosto w oczy.
- Tylko wówczas, gdy byli ślepi od początku. - Alicja
próbowała sobie wmówić, że ma na myśli wyłącznie jego
siostrę. - Podróż Petera do Europy z naszego punktu widzenia
nie jest zbyt rozsądna, ale ludzie robią wiele rzeczy, które
innym nie wydają się rozsądne. Oni po prostu spełniają swoje
marzenia.
- Ale dlaczego ja mam płacić za czyjeś marzenia? - To
pytanie płynęło prosto z jego serca.
- Ponieważ jesteś taki, jaki jesteś - odparła z uśmiechem.
Tony opuścił wzrok.
- A jeśli zmęczy mnie bycie takim właśnie człowiekiem?
- Widzisz, to częściowo twoja wina - tłumaczyła Alicja.
- Moja wina?
- Tak. Utrzymywałeś swoją rodzinę, pozwoliłeś im
myśleć, że mają pieniądze, a teraz jesteś zdenerwowany,
ponieważ chcą wydać te oszczędności.
- Oczywiście, że jestem zdenerwowany. Z czego oni
pózniej będą żyć?!
- Peter może odnieść wielki sukces.
- Jesteś taka sama jak oni, prawda? - Patrzył na nią z
wyrazną dezaprobatą.
- Wcale nie...
- Oczywiście, że tak! Pamiętam naszą dyskusję.
Powiedziałaś, że twój wymarzony mężczyzna wyda ostatnie
pięć dolarów na tomik poezji zamiast na stek wołowy! -
Gwałtownie zmiął serwetkę i wstał.
- Mówiłam hipotetycznie. - Dopiero teraz zrozumiała, jak
wielkie znaczenie przywiązywał do jej słów. - Gdybym była
głodna, na pewno wolałabym stek. - Spojrzała na niego spod
przymkniętych powiek. Ale można zjeść coś tańszego i resztę
pieniędzy przeznaczyć na butelkę czerwonego wina,
nieprawdaż, Tony?
- To musiałoby być naprawdę tanie wino. - Ironiczny
uśmiech pojawił się w kącikach jego ust.
Jednak ją nawet taki uśmiech ucieszył. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.