[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mgły i ciągłych zakrętów. Stephen chyba nie miał zamiaru od razu wracać do Anglii samochodem. - Paolo zawiadomi policję... - zaczęła, ale przerwał jej suchym ironicznym śmiechem. - I co powie? %7łe odjechałaś z narzeczonym? Umilkła. Paolo rzeczywiście nie mógł nic powiedzieć policji. - Policja byłaby zainteresowana tylko wtedy, gdyby porwał cię ktoś obcy - dodał Stephen. Ktoś obcy...! A czy właśnie tak nie jest? Znała Stephena od wielu miesięcy, ale nie potrafiła przebić skorupy, w której tkwił. Właściwie wcale go nie znała. Nie prowadzili intymnych rozmów, nie zwierzali się sobie z własnych myśli i nie dzielili tym, co czują. Byli sobie obcy! Nie wiedziała o nim nic, podobnie jak on o niej. Spojrzał na nią z ukosa. Raczej wyczuła, niż dostrzegła jego wzrok. - O czym myślisz? - spytał. - %7łe jestem kimś obcym? Wzdrygnęła się. Czyżby czytał w jej myślach? Paolo często czytał, ale Paolo i ona razem dorastali. 60 R S - O tym właśnie myślałaś, prawda? - nalegał Stephen. - Widzę to po twojej twarzy. Na twojej twarzy zawsze odbijają się twoje myśli. I chyba masz rację. Właściwie jesteśmy sobie obcy. Dopiero wtedy, kiedy zniknęłaś, zdałem sobie sprawę, jak mało o tobie wiem. Nie miałem pojęcia, dokąd mogłaś pojechać. Kiedy spytałem Larę, też łamała sobie głowę. Oczywiście od razu pomyślałem o Brindisi, ale moi ludzie nie natrafili tam na twój ślad. Sprawdzili wszystkie hotele i wszystkich twoich krewnych. Lara nie mogła mi nic powiedzieć o twoich przyjaciołach, nie wiedziały też nic Jilly i Petra. I nikt nic nie wiedział o Paolo. Moi detektywi wytropili go przez rzymski adres na liście ślubnych gości. - Wynająłeś detektywów, żeby mnie szukać? - Gabriella podejrzewała od samego początku, że Stephen to zrobi, niemniej jego wyznanie było szokujące, jak również myśl, że obcy ludzie grzebali w jej życiu. - Bez ich pomocy nigdy bym cię nie znalazł - powiedział. - Poszło im stosunkowo łatwo. Nie zdawałem sobie sprawy, że masz tak niewielu przyjaciół - dodał w zamyśleniu. Miał rację. Oprócz Lary, z którą utrzymywała bliskie stosunki, była jeszcze para przyjaciółek z lat studiów. Jilly - jasna blondynka o wyrafinowanym smaku i nieskazitelnych manierach, która pracowała w kompleksie pałaców królewskich - oraz pół-Rosjanka, Petra, o wielkim temperamencie, zatrudniona przez koncern ekskluzywnych hoteli i pracująca aktualnie w Paryżu. 61 R S Stephen poznał obie. Miały być druhnami na ślubie Gabrielli, uczestniczyły w przedślubnej próbie. Nie mogły nachwalić się Stephena. Głównie Petra długo i głośno się zachwycała, gdyż Jilly była z natury małomówna. - Rozmawiałeś z Jilly i Petrą? - spytała teraz Stephena. - Rozmawiałem. I obie były całkowicie zaskoczone. Niczego się od nich nie dowiedziałem. Może nie chciały mówić. Pytałem je o Paolo. Twierdziły, że nigdy o nim nie słyszały. - Mogły nie słyszeć. Paolo odwiedził Anglię tylko raz. Byłam jeszcze wtedy w szkole i nie znałam żadnej z nich. A potem... Nie było powodu o nim mówić. Stephen zapadł w ponure milczenie. Zdała sobie sprawę, że bardzo zwolnił. Jaguar jechał wolno jak koń - stępa. Mogłaby właściwie otworzyć drzwi i wyskoczyć. Spięła się cała, prawie gotowa do dramatycznego czynu. A jeśli wyskakując, potłucze się? No dobrze, wyskoczy, nie potłucze się i co dalej? W obcym mieście, bez płaszcza, w jedwabnej sukience, w pantoflach na wysokich obcasach. Poza tym przez cały czas padał drobniutki deszcz. Odrzu- ciła tę desperacką myśl. Dlaczego po ucieczce z miejsca wypadku powróciła do samochodu? Właśnie dlatego, że nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Skarciła się za tę myśl. To nieprawda, wróciła motywowana szlachetnymi pobudkami. Nie mogła zostawić Paolo w potrzebie. Paolo nigdy by nic podobnego nie zrobił. Zawsze pośpieszyłby jej na pomoc. 62 R S Była świadoma, że przypisuje sobie cnotę, jakiej nie posiada i daje sobie pochwałę, na jaką nie zasłużyła. To oczywiste, że gdyby miała dokąd uciec, to nie wróciłaby, żeby świadczyć o przebiegu wypadku. Paolo doskonale dałby sobie sam radę. Wróciła, ponieważ wiedziała, że nie umknie Stephenowi, wcześniej czy pózniej ją dopadnie. Konfrontacja była nieunikniona. Po co więc dalej uciekać? Stephen nie dałby się zbić z tropu. Był uparty jak muł, miał niespożytą energię i wytrwałość w dążeniu do celu... Samochód ostro skręcił. Przez ułamek sekundy myślała, że [ Pobierz całość w formacie PDF ] |