[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miała w co się przebrać. Prócz tej kreacji kupiła tylko parę dżinsów i trochę innych
ubrań do noszenia na co dzień.
Tom skończył rozmowę i odłożył słuchawkę. Josey wzięła głęboki oddech i
odwróciła się w jego stronę.
 No więc?  spytała drżącym głosem.  Czy mogę tak iść?
 O, tak, z pewnością  odrzekł Tom, taksując ją wzrokiem. W jego spojrzeniu
Josey dostrzegła wyrazne uznanie.  Z pewnością możesz tak iść.
 Dziękuję  wykrztusiła, lekko się rumieniąc. Wolała nie ryzykować dłuższych
wypowiedzi.
 Lepiej chodzmy  powiedział Tom nieco ochrypłym głosem.  Inaczej się
spóznimy.
Rozdział 6
W czasie jazdy do Vanessy oboje milczeli. Wyraznie odczuwań narastające
między nimi od paru dni napięcie seksualne. Josey pocieszała się myślą, że odkryła
szczelinę w pancerzu, jaki nosił na co dzień Tom, ale równocześnie bardzo się
denerwowała. Bała się, czym się to wszystko skończy.
Gdy dojechali, Josey przekonała się, że Cottisham Manor to okazały, kamienny
dworek, otoczony pięknym, starannie utrzymanym ogrodem. Cała posiadłość
znajdowała się na uboczu wsi. W blasku zachodzącego słońca dom wyglądał
pięknie.
Równocześnie z nimi przyjechała Helen z mężem. Zaparkowali samochód tuż
za land roverem Toma. Podobnie jak Hugh, Donald bardzo przypominał Toma, od
razu zdradzając łączące ich pokrewieństwo. Jednakże pięć lat szczęśliwego życia
rodzinnego zmiękczyło rysy twarzy Donalda i poszerzyło go w pasie.
Donald powitał Josey serdecznym uściskiem dłoni, ale zachował milczenie.
Natomiast Helen niemal podskakiwała z podniecenia.
 Wyglądasz wspaniale  szepnęła Josey do ucha ze złośliwym zadowoleniem.
 Gospodyni z pewnością poczuje, że nie jest niepokonana.
Vanessa osobiście otworzyła im drzwi. Wystarczyło jedno spojrzenie i Josey
wiedziała już, że nie przesadziła z elegancją stroju. Gospodyni przyjęcia miała na
sobie fantazyjną suknię z jasnoróżowego jedwabiu. Josey puściła Helen przodem.
Z rozbawieniem patrzyła, jak kuzynki wymieniają nieszczery powitalny
pocałunek. Tom chwycił ją za rękę i pociągnął do przodu. Zatrzymali się pod
jaskrawym żyrandolem.
Josey nie mogła sobie życzyć bardziej efektownego wejścia. Tom trzymał ją za
rękę nieco dłużej, niż to było konieczne, co oczywiście nie uszło uwagi Vanessy.
Gospodyni również od razu doceniła elegancję jej stroju. Josey miała wrażenie, że
powitalny uśmiech Vanessy został wykuty w kamieniu.
 Dobry wieczór, Vanesso  powitał ją Tom. W jego głosie słychać było
ironiczne rozbawienie. Z pewnością zdawał sobie sprawę z potajemnej rywalizacji
między obiema kobietami.  To bardzo miło, że zechciałaś nas zaprosić.
 Och, bardzo proszę, wejdzcie.  Vanessa szybko odzyskała panowanie nad
sobą.  Gerry podaje drinki w salonie. Znasz drogę, Tom.
 Dziękuję.
Tom poprowadził Josey do salonu. Gdy mijała Vanesse, wymieniły nieco
wymuszone uśmiechy. Josey pomyślała z żalem, że nie ma najmniejszych szans na
przełamanie lodów w stosunkach z Vanessa. Jednocześnie musiała przyznać, że
widok Vanessy nie mogącej opanować zazdrości znakomicie podbudował jej
pewność siebie.
Wnętrze domu świadczyło o dobrym guście i zamożności gospodarzy. Nawet
jeśli niektóre ze starych mebli były podrabiane, to stolarz dobrze wykonał swą
pracę. Grube firanki z ciężkiej satyny idealnie pasowały do koloru tapet.
W imponującym salonie zgromadziło się już sporo gości. Gdy weszli oboje,
nagle wszyscy umilkli. Josey zauważyła zaciekawione spojrzenia zebranych.
Każdy, kto na nich popatrzył, nie mógł mieć wątpliwości, iż są parą kochanków.
Josey poczuła, że ogarnia ją gniew. Tomowi to z pewnością nie mogło zaszkodzić.
Plotki mogły tylko zwiększyć jego popularność wśród okolicznych pań. Nie miała
natomiast wątpliwości, że zostanie osądzona według zupełnie innych kryteriów.
Bała się, że teraz będzie jej jeszcze trudniej zyskać akceptację mieszkańców tej
małej osady.
Poczuła ulgę, gdy zobaczyła zbliżającego się do nich młodego, przystojnego
mężczyznę o niebieskich oczach i jasnych włosach. Uśmiechał się tak serdecznie,
że Josey miała ochotę go uściskać. Bez trudu domyśliła się, że to mąż Vanessy.
 Cześć, Tom, jak się masz?  radośnie powitał Toma i poklepał go po
ramieniu. Zachowywał się trochę jak przerośnięty sztubak.  Cieszę się, że
przyszedłeś.
 Cześć, Gerald.  Tom również uśmiechnął się wesoło.  Josey, to Gerald
Fordham-Jones. Gerald, poznaj Josey Rutherford.
Gerald wyciągnął do niej rękę. W jego oczach widać było szczery podziw.
 Dobry wieczór  powitał ją ochoczo.  Jestem zachwycony, że mogę panią
poznać.
 Cała przyjemność po mojej stronie  odpowiedziała z uśmiechem Josey.
Wydał się jej sympatycznym młodym człowiekiem. Helen nieco przesadziła,
opisując go jako szczeniaka, ale chłopięce maniery Geralda sprawiały, że wydawał
się rzeczywiście bardzo młody.  Pan wybaczy, ale nie mogę się przywitać 
dodała żartobliwym tonem i uniosła do góry rękę w gipsie.  To moja wojenna
rana.
 Lepiej nie niszcz mojej pracy!  Ktoś zaśmiał się za jej plecami.  Dobry
wieczór, pani Rutherford. Jak się pani czuje?
Josey odwróciła się i przywitała z młodym lekarzem, pod którego opieką była
w szpitalu.
 Proszę mówić mi po imieniu, bardzo panów proszę  powiedziała do doktora i
Geralda równocześnie.  A mój przegub jest już w zupełnie dobrym stanie,
wyłącznie dzięki panu. Mogę poruszać palcami. Proszę zobaczyć!
 Doskonale  ucieszył się lekarz. Patrzył na nią badawczym wzrokiem, tak
jakby nie mógł uwierzyć, że w ciągu dwóch tygodni mogła nastąpić tak ogromna
zmiana w jej wyglądzie.  Wyglądasz o niebo lepiej niż dwa tygodnie temu 
dodał, a w jego głosie zabrzmiało najwyrazniej wcale nie zawodowe
zainteresowanie jej osobą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.