[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Kawy? - spyta1a kelnerka. - Czamej - odpowiedzial. - I dui:~ szklank~ soku pomaranczowego. - Jui: podak - M10da kobieta odesz1a pospiesznie, gwiZdz~c pod nosem. Dallas mia1 ochot~ spytae Butlera, czy dzwoni1 do Genny, ale jakims cudem si~ powstrzyma1 i nie wsponmia1 0 kuzynce szeryfa. - Chcia1bym si~ czegos dowiedziee - oznajmil Dallas. - A mianowicie? - Jacob przekroi1 nalesniki widelcem, oddzielil k~s i w1ozy1go do ust. - Sporz~dzil pan list~ podejrzanych? Jacob pogryz1 i przelkn~l, a p6zniej uni6s1 kubek i spojrza1 na Dallasa znad brzegu filizanki. Prychn~l. - Nie ma podejrzanych. Za wczesnie na to - odpowiedzia1, kiedy prze1kn~1kaw~. - Na pewno s~. Wystarczy pomyslee, kto przyjecha1 do miasta niedawno, powiedzmy w ci~ ostatnich szesciu miesi~cy. - Caly czas przyjezdi:aj~ i wyjezdi:aj~ turysci. - Ten facet si~ tu sprowadzil. Przez jakis czas poznawa1 teren i ludzi ... i bye moze zastanawia1 si~ nad ofiarami, wybieraj~c kobiety, kt6re odpowiadaj~jego perwersyjnym wymaganiom. - Na czym opiera pan t~ teori~? Dlaczego akurat szese miesi~cy? - Bo pi~te morderstwo w Mobile w zeszlym roku mia10 miejsce siedem i p61 miesi~ca temu. Dziesi~e dni po zamordowaniu mojej siostrzenicy zabi1jeszcze jedn~ kobiet~. Kelnerka wr6ci1a i postawila przed Dallasem kubek z paruj~c~ kaw~ i wysok~ szklank~ sch1odzonego soku pomaranczowego. - Juz pan wybral? - spyta1a. - Bekon, jajecznic~ i bu1k~ - powiedzial. - Przypuszczam, ze s~ w menu. Zgadza si~? - Poda1j ej zamkni~t~ kart~ dan. - Zgadza si~. - Wzi~la od niego menu. - Jui: sk1adam panskie zam6wienie. - Kiedy zn6w si~ do niego usmiechn~la, zauwaZy1plakietk~ z jej imieniem. Tiffany. Kiedy zostali sami, Butler dokonczy1 nalesniki i odsun~1 na bok pusty talerz. - Zak1ada pan, ze m~zczyzna, kt6ry zabil Susie Richards i Cindy Todd, to ten sam, kt6ry zabil pi~e kobiet w Mobile w zeszlym roku. To podstawowezalozenie. Nie ma pan dowod6w, zeby powi~zac ze sob~ te morderstwa. - Gdybym mial jakikolwiek dow6d, mialby pan pewnosc, ze mamy do czynienia z seryjnym zab6jc~ - powiedzial Dallas. - Na razie dysponuj~ tylko kilkoma faktami, kt6re l~cz~ serie pi~ciu morderstw, dokonanych w ci~ ostatnich osmiu lat w r6znych cz~sciach kraju. Ale m6wi~ panu, ze intuicja podpowiada mi, ze to ten sam facet. - Nie przecz~, ze ma pan cholemie dobr~ intuicj~ - zauwa:zyl Butler. - Ale ... - M6wilem panu wczoraj, ze morduje w seriach po pi~c. Skonczy si~ tak, ze b~dzie pan mialjeszcze trzy ofiary. Chyba ze znajdziemy tego szalenca i w por~ go powstrzymamy. - Dobrze, powiedzmy, ze kupuj~ t~ teori~. Od czego zaczynamy? Wywnioskowal pan, dlaczego jest pi~c ofiar, a nie cztery czy szesc? Dallas pokr~cil glow~. - Wiem tylko tyle, ze kazd~ kobiet~ wykorzystuje seksualnie, a skladaj~c ofiar~ z pierwszych czterech, wypija troch~ ich krwi. Z pi~t~ obchodzi si~ w szczeg6lny spos6b: wyjmuje jej serce. Domyslam si~, zeje zjada. - Zjada serce pi~tej ofiary? - Dobrze slyszalam? - Do stolika wr6cila kelnerka z dzbankiem kawy i szybko napelnila kubki obu m~zczyzn. - Zab6jca zjadl serce Cindy? - Niech pani 0 tym zapomni - powiedzial Butler. - Agent Sloan nie m6wil 0 Cindy ani 0 Susie. Opowiadal mi 0 innym przypadku, w innym miescie. - Dzi~ki Bogu. - Tiffany odetchn~la z ulg~. - Wystarczy, ze grasuje tu zab6jca. Gdyby na dodatek zjadal serca ofiar. .. - Wzdrygn~la si~ i odeszla, bo zauwazyla nowego klienta wchodz~cego do restauracji. Czujny wzrok Butlera pow~drowal do wejscia, w kt6rym na Tiffany czekal barczysty m~zczyzna, mierz~cy okolo metra osiemdziesi~ciu. Zdj~l drogi plaszcz i podal go kelnerce. Dallas wywnioskowal, ze prawdopodobnie jest przyzwyczajony do tego, ze ma sluz~cych na kaMe zawolanie. Inni klienci wieszali kurtki na wieszaku przy wejsciu albo zabierali ze sob~ do stolika. Dallas zastanawial si~, czym zajmuje si~nowy klient. Moze jest prawnikiem. Nie mial w~tpliwosci, ze jest bogaty. Mial siwiej~ce wlosy, klasycznie kr6tkie. Bila od niego aura wyzszosci. Dallas zerkn~l na Butlera i zauwa:zyl, ze jego skosne oczy zw~zily si~w szparki, a twarz spochmumiala. Najwyrazniej szeryf nie lubil tego wazniaka. Tiffany wprowadzila m~iczyzn~ do strefy dla pal~cych w drugim koncu restauracji. Obslugiwala go niemal w uklonach, a potem szybko oddalila si~, nios~c jego plaszcz. - Co to za facet? - spytal Dallas. - Brian MacKinnon - odpowiedzial Butler. W glowie Dallasa pojawilo si~ echo s16w Jazzy. Jest bogaty i wplywowy, Jacob go nie lubi. Ale Genny jest przekonana, ze mozna go zmienic. - Dlaczego pan go nie lubi? - Slucham? - Jacob spojrzal Dallasowi prosto w oczy. - Jazzy powiedziala mi wczoraj, ze ten facet stara si~ 0 Genny i pan [ Pobierz całość w formacie PDF ] |