[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do Brighton i bez wahania rzucił się w morze, by ratować jej życie? Czy umiałby dać jej swobodę, by mogła zrozumieć swój gniew i skierować go we właściwym kierunku? Nie wyobrażała sobie, by inny mężczyzna mógł z równą cierpliwością znosić jej zachcianki i humory, kochać ją i uczyć miłości. Wzięła go za rękę i od razu poczuła się pewniej. Potem wymienili przysięgi i obrączki, a kiedy sir Chase spojrzał na nią ponownie, w jego oczach widać było tryumf, którego nawet nie próbował kryć. - Teraz już jesteś moja - szepnął. - 125 - S R Uśmiechnął się do niej, a ona odpowiedziała tym samym. Nikt z obserwujących ich ludzi nie rozumiał wymowy tych uśmiechów tak dobrze jak oni. Była to jedna z najbardziej wzruszających chwili z całej ceremonii. Ojciec panny młodej, wyraznie zresztą wstawiony, zdawał się obojętny na wszystko poza swoim sukcesem. Jeśli akurat nie trzymał szklaneczki albo nie dotykał krawata, to poprawiał przerzedzone włosy. Myśląc o wydatkach, nie zapominał o szybszym niż się spodziewał powrocie statku. Z przyjemnością wyprawił wesele, a niewielką liczbę gości tłumaczył staranną selekcją przy ich doborze. Miłość, którą Caterina jeszcze tak niedawno darzyła swojego ojca, znikła. Nigdy nie był dla córek przesadnie czuły ani też ich nie rozpieszczał, ale trudno jej było uwierzyć, że dla pieniędzy ryzykował szczęście całej rodziny. Złościło ją, że ktoś, kto tak bezwzględnie traktuje życie innych ludzi, śmie od niej wymagać posłuszeństwa i mówić o obowiązku wobec rodziny. Jak widać, obowiązki Harry'ego wyglądały zupełnie inaczej. - Mam wrażenie, że mnie unikasz - powiedziała ciotka Amelie z matczyną bezpośredniością. - O co chodzi, kochanie? Tak bardzo cierpisz z powodu tego ślubu? Ostatnio wyglądałaś na pogodzoną z losem. A może coś się stało? W białej haftowanej sukni Caterina wyglądała wyjątkowo ładnie i bardzo nie chciała, by dostrzegano dręczące ją obawy i lęki. - Nic się nie stało, ciociu. Jestem pewna, że sir Chase będzie dobrym i troskliwym mężem - zapewniła, rumieniąc się przy tym jak rak. - Cieszę się, że to słyszę - odparła ciotka Amelie, widząc zdradliwy rumieniec. - Zresztą byłabym zdziwiona, gdyby było inaczej. Macie z sobą wiele wspólnego. Lady Elyot dobrze znała Caterinę. Widząc, że zbywa większość jej pytań, wzięła ją w ramiona i przytuliła, jak czyniła to przez wiele lat, gdy zastępowała jej matkę. Dostrzegła złość w Caterinie, ale wierzyła, że taki mężczyzna jak sir Chase potrafi poprawić jej humor. - Chętnie służę ci radą i zawsze jestem gotowa cię wysłuchać. Obiecaj, że jeśli będziesz potrzebowała pomocy, przyjedziesz albo napiszesz - szepnęła. - Obiecujesz? - 126 - S R - Obiecuję. Zawsze byłaś moją powiernicą. Jeśli mam kogoś prosić o radę, to tylko ciebie. Za nikim nie będę tak tęsknić jak za tobą. A pulpit, który mi dałaś, zawsze będzie tam, gdzie ja. - Cieszę się. O, widzę, że Seton chce z tobą porozmawiać. Lord Rayne ujął drobną dłoń i popatrzył na piękną pannę młodą z taką zazdrością i zachwytem, że Caterina ponownie się zarumieniła. Widząc to lady Elyot uśmiechnęła się i odeszła, zostawiając ich samych. - Ile serc już dzisiaj złamałaś, moja śliczna Cat? - zapytał lord Rayne, prowadząc Caterinę w miejsce, gdzie mogli porozmawiać. - Co za bzdury - szepnęła. - Może nie są złamane, ale na pewno ciężko krwawią. Gdyby nie on, byłabyś moja. Wiedziałaś o tym? - Cii... - Nie będę cicho. Chcę, żebyś wiedziała, że mogłem poprosić o twoją rękę, ale teraz jest już za pózno. Cóż, pewnie przyjdzie mi zmarnieć. Czy jeśli to zrobię, dowio- dę, że mówię szczerze? Będzie się pani czuła winna, lady Boston? - Seton, bądz cicho! Nie mów tak. Nie teraz. Nigdy nie stworzylibyśmy dobrej pary. To po prostu niemożliwe. Nie dlatego, że jest za pózno. Już nie jestem taka jak kiedyś i ty też nie. Zmieniliśmy się, ale chcę mieć w tobie przyjaciela. Proszę, powiedz, że przyjmujesz moją przyjazń i że zjawisz się przy mnie, kiedy będziesz mi potrzebny. Proszę. - Kiedy? Nie jeśli? - Uniósł brwi. - Zawsze, kiedy tylko będziesz mi potrzebny. - Przyjadę. Wystarczy, że po mnie poślesz. - Dziękuję. Znajdz sobie cudowną kobietę i ożeń się. Pochylił głowę nad jej dłonią. Ich oczy spotkały się i powiedziały tyle, ile można było powiedzieć w zatłoczonym salonie w domu przy Paradise Road. - Naprawdę bym to zrobił, niestety dałem się wyprzedzić. - %7łyczysz mi szczęścia? - 127 - S R - Nie ma odpowiedniejszego mężczyzny dla ciebie niż Chase Boston. Oczywiście nie licząc mnie. Oboje jesteście wyjątkowi. %7łyczę wam prawdziwego szczęścia. - Dziękuję. To samo powiedziała ciocia Amelie. I pomyśleć, że to wszystko usłyszała od mężczyzny, który omal nie złamał jej serca. Płakała za nim gorzkimi łzami, a potem obiecała sobie nigdy więcej nie płakać z powodu mężczyzny. Zmieniła się jednak i zrozumiała, że tamtymi łzami oblewała swoją pierwszą panieńską miłość, która nie miała nic wspólnego z dziką namiętnością, którą budził w niej Chase Boston. Wierzyła, że Seton znajdzie kiedyś swoją brakującą połówkę, a na razie pewnie wezmie sobie kolejną kochankę, choć to tylko strata czasu. Byłby wspaniałym mężem i ojcem. Sir Chase podszedł do żony, uniemożliwiając dalszą rozmowę. - Lady Boston... lordzie... Mam nadzieję, że nie przeszkadzam... - Przeszkadzasz. - Seton mrugnął do Cateriny. - Znowu zabrałeś mi kobietę, ale przynajmniej zejdziesz mi wreszcie z drogi. Trzymaj go z daleka ode mnie, dobrze, Cat? Sir Chase objął Caterinę w pasie i zaborczo przyciągnął ją do siebie. - Nie musisz jej prosić o pomoc. Jeśli o mnie chodzi, inne kobiety przestały istnieć. Możesz się czuć bezpieczny i ruszać na łowy. - Nie jestem taki szybki jak niektórzy. Uważam, że taki pośpiech jest wręcz nieprzyzwoity. - I poszedł sobie. Niewinna, choć trafna uwaga miała ich rozśmieszyć, ale Caterina nie uśmiechnęła się. Sir Chase popatrzył na nią ze współczuciem. - Pora jechać. Powiedz mi, kiedy będziesz gotowa. - Możemy jechać w każdej chwili, ale najpierw musimy się pożegnać z rodzicami. Chcesz porozmawiać z ojcem na osobności? - Nie. O czym miałbym z nim rozmawiać? - Nie wiem. O czymkolwiek. - Myślę, że taka rozmowa nie wyszłaby nikomu na dobre. - 128 - S R Zrozumiała jego aluzję do mocno bełkotliwej wylewności ojca i zrobiło się jej wstyd, tym bardziej że widziała smutek w oczach Hannah, która zdawała sobie sprawę, że jej mąż zdecydowanie za dużo pije. - W takim razie chodzmy stąd - powiedziała cicho. - Nic ci nie jest? Może Rayne powiedział coś, co cię zdenerwowało? - Nie. Nic mi nie jest. - Skoro tak, to jedzmy. Pożegnałaś się z siostrą? Skinęła głową, choć to pożegnanie wypadło dość dziwnie. Sara była tak pochłonięta myślami o własnej przyszłości, że nawet jeśli było coś, co chciała powiedzieć siostrze, to zgubiła to w euforii, którą przepełniała ją wizja przyszłości u boku Constantine'a. Nawet życzenia szczęścia, jakie składała siostrze, były tak naprawdę odbiciem jej własnych oczekiwań. Sir Chase umiał rozpoznawać nastroje swojej żony. Szybko zorientował się, że Caterina tłumi w sobie nowe fale żalu, który po wspólnym pobycie w Brighton zaczął blednąc. Spytał ją o to wprost, ale zapewniła, że nie ma powodów do zmartwień. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |