[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Å‚oÅ›ci. Buldeo sieóiaÅ‚, trzymajÄ…c w poprzek kolan swÄ… sÅ‚ynnÄ… fuzjÄ™ i Å‚gaÅ‚ jednÄ… po drugiej coraz to óiwniejsze historie. òiÅ› wÅ‚aÅ›nie wyjaÅ›niaÅ‚ sÅ‚uchaczom, że tygrys, który porwaÅ‚ syna Messui, byÅ‚ upiorem pewnego, przed kilkunasty laty zmarÅ‚ego lichwiarza, którego dusza przeszÅ‚a w ciaÅ‚o czworonoga. Tak jest mówiÅ‚ a dowód najlepszy, iż to prawda, mamy tuż przed oczyma. Purun Das utykaÅ‚ na jednÄ… nogÄ™, albowiem przetrÄ…cono mu jÄ… podczas znanej dobrze awantury, kiedy to ludność spaliÅ‚a lichwiarskie jego ksiÄ™gi i poturbowaÅ‚a go sroóe. Otóż tygrys, o którym mówiÄ™, kuleje również na jednÄ… nogÄ™, co widać z nierównych jego Å›ladów. Tak, to dowód oczywisty! zgoóili siÄ™ jednomyÅ›lnie sÅ‚uchacze. W caÅ‚ej tej historii nie ma Å›ladu sensu! zawyrokowaÅ‚ nagle Mauli Tygrys uroóiÅ‚ siÄ™ kulawy, przeto utyka. Ale gÅ‚upstwem jest twieróenie, że dusza lichwiarza pokutuje w tym zwierzÄ™ciu, które zresztÄ…, jak to wiem dobrze, nie zdobyÅ‚o siÄ™ nigdy na odwagÄ™ szakala. Buldeo osÅ‚upiaÅ‚ na tÄ™ Å›miaÅ‚ość i nie mógÅ‚ wymówić sÅ‚owa, a naczelnik wlepiÅ‚ również w chÅ‚opca szeroko otwarte oczy. A& to ten óikus, wilczybrat! powieóiaÅ‚ po chwili myÅ›liwy i dodaÅ‚: Je- Å›liÅ› taki mÄ…drala, to Å›ciÄ…gn3 zeÅ„ skórÄ™ i zanieÅ› do Kaniwary, góie dostaniesz sto rupii nagrody! Smarkacz jesteÅ› i masz milczeć, gdy mówiÄ… starsi& rozumiesz? Mauli wstaÅ‚ i rzekÅ‚, odchoóąc i spozierajÄ…c przez ramiÄ™ na zebranych: Przez caÅ‚y wieczór opowiadaÅ‚ Buldeo o dżungli, którÄ… ma przecież tuż przed so- bÄ… i zaledwie raz czy dwa razy nie zeÅ‚gaÅ‚. Jakże mam tedy wierzyć jego opowiadaniom o bogach, widmach i upiorach, które przecież sÄ… tak daleko, że ich wióieć niepodobna? Buldeo sapaÅ‚ i klÄ…Å‚ uniesiony wielkim na chÅ‚opca gniewem, a naczelnik powieóiaÅ‚: Najwyższy czas zapęóić tego óikusa do pasania bydÅ‚a! We wszystkich wsiach hinduskich panuje zwyczaj, że o samym Å›wicie kilkunastu ma- Å‚ych pastuszków wypęóa wszystko bydÅ‚o caÅ‚ej osady na pastwiska, góie spęóa óieÅ„, a wieczorem, pod dozorem malców, wraca do obór. ZwierzÄ™ta, które stratowaÅ‚yby na rud ard ki lin KsiÄ™ga dżungli 32 Å›mierć czÅ‚owieka biaÅ‚ego, sÅ‚uchajÄ… malców niesiÄ™gajÄ…cych nawet gÅ‚owami ich nozdrzy, pozwalajÄ…c im siÄ™ bić, kopać, popychać i Å‚ajać. òieci znajdujÄ…ce siÄ™ przy staóie, sÄ… caÅ‚- kiem bezpieczne, gdyż nawet tygrys nie oÅ›mieli siÄ™ zaatakować trzody, dopiero gdy malcy oddalÄ… siÄ™ w pogoni za jaszczurkami, albo w celu nazbierania kwiatów, zdarza siÄ™, że rabuÅ› porywa je czasem. Mauli dosiadÅ‚ o Å›wicie Ramy, najwiÄ™kszego byka w caÅ‚ej wsi, a za nim ruszyÅ‚y z po- szczególnych obór cisawe bawoÅ‚y o dÅ‚ugich rogach i óikim spojrzeniu. Stado zwiÄ™kszaÅ‚o siÄ™ co chwila. Mauli jechaÅ‚ i od pierwszej zaraz chwili objÄ…Å‚ dowóótwo nad pastuszkami. Rozkazawszy jednemu z nich, imieniem Kamja, paść zwykÅ‚e woÅ‚y tuż poza wsiÄ…, poszedÅ‚ sam z bawoÅ‚ami dalej, popęóajÄ…c je dÅ‚ugim, bambusowym prÄ™tem. Na pastwiskach takich bywa zawsze mnóstwo skaÅ‚, wzgórz, jarów i niewielkich wÄ…- wozów i w nich kryjÄ… siÄ™ stada wołów. BawoÅ‚y wolÄ… bagna i trzÄ™sawiska, wÅ‚ażą w nie, tarzajÄ… siÄ™ po ciepÅ‚em bÅ‚ocie lub sieóą w nim zanurzone po uszy. Mauli, doprowaóiwszy stado do miejsca, góie Wajgunga wypÅ‚ywaÅ‚a z kniei, zsiadÅ‚ z Ramy i pobiegÅ‚ do kÄ™py bambusów, góie naÅ„ czekaÅ‚ Brat Szary. Od kilku dni już czekam na ciebie! powieóiaÅ‚ Czemuż to przybywasz wraz z caÅ‚Ä… tÄ… trzodÄ… bydÅ‚a? Jestem teraz pasterzem wiejskim! odrzekÅ‚ Ale mów! Co sÅ‚ychać z Shere Khanem? ByÅ‚ w tych stronach i dÅ‚ugo czatowaÅ‚ na ciebie. PoszedÅ‚, bo zabrakÅ‚o mu zwierzyny, ale wróci, ponieważ ciÄ™ chce zamordować. To dobrze! odparÅ‚ chÅ‚opiec Dopóki bęóie daleko, siadujcie zawsze na tym miejscu na zmianÄ™ z braćmi tak, bym was mógÅ‚ dostrzec z wrót wioski. Gdy zaÅ› wróci, czekajcie mnie w wÄ…wozie, poÅ›rodku równiny, opodal drzewa d a . Sam nie rzucÄ™ siÄ™ przecież w paszczÄ™ tygrysa. Powieóiawszy to, poÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ w cieniu i zasnÄ…Å‚, a bawoÅ‚y pasÅ‚y siÄ™ spokojnie woko- Å‚o niego. Pasanie trzód w Indiach znaczy tyle, co zupeÅ‚ne próżnowanie. Zwykle woÅ‚y choóą, jeóą, gdy zabraknie trawy udajÄ… siÄ™ nieco dalej, ryczÄ…c rzadko, a tylko pomru- kujÄ…c chwilami. BawoÅ‚y nie oóywajÄ… siÄ™ nigdy niemal, zanurzajÄ… siÄ™ w bagniskach tak, że na powierzchni widać tylko Å‚by o wielkich porcelanowych, szafirowych oczach i leżą nieruchomo jak kloce. Promienie sÅ‚oÅ„ca palÄ…, skaÅ‚y zdajÄ… siÄ™ drżeć w gorÄ…cym powietrzu i cisza panuje zu- peÅ‚na. Z góry tylko dolatuje cichy pogwizd zaledwo wióialnego na wyżach wiszÄ…cego sÄ™pa. Ale pastuszkowie wieóą dobrze, że gdyby tylko któryÅ› z nich ulegÅ‚ wypadkowi lub gdyby padÅ‚a jałówka, sÄ™p zwinÄ…Å‚by skrzydÅ‚a i runÄ…Å‚ pionowo na dół. Drugi, o kilkana- Å›cie kilometrów dalej pod niebem czuwajÄ…cy sÄ™p nadleciaÅ‚by niezwÅ‚ocznie, wabiÄ…c tym nastÄ™pnego i w ten sposób, przy ciepÅ‚ych jeszcze zwÅ‚okach zebraÅ‚oby siÄ™ rychÅ‚o stado zgÅ‚odniaÅ‚ych drapieżców. Pastuszkowie bawiÄ… siÄ™, zasypiajÄ… i buóą siÄ™ ponownie, splatajÄ… koszyki z sitowia, Å‚owiÄ… szaraÅ„cze, Å‚apiÄ… chrabÄ…szcze i zmuszajÄ… je do walki z sobÄ…, robiÄ… naszyjniki z czerwonych i czarnych orzechów przeróżnych drzew, czatujÄ… na jaszczurki wygrzewajÄ…ce siÄ™ po skaÅ‚ach, robiÄ… zasaóki na węże, polujÄ… na żaby po bagniskach, a przy tym Å›piewajÄ… nieskoÅ„czenie dÅ‚ugie pieÅ›ni, których każda zwrotka koÅ„czy siÄ™ óiwnie wibrujÄ…cym reÊîenem. òieÅ„ wlecze im siÄ™ leniwie i trwa, zda siÄ™, dÅ‚użej, niż niejednokrotnie caÅ‚e życie. Dla urozmaicenia chÅ‚opcy wznoszÄ… paÅ‚ace z gliny, nieraz miasta caÅ‚e, zapeÅ‚nione fi- gurkami z tegoż samego materiaÅ‚u. SÄ… tam konie, bawoÅ‚y i luóie, niektórzy z nich óierżą w rÄ™ku laski trzcinowe, sÄ… to kroczÄ…cy na czele wojsk woóowie, królowie lub bogowie, którym inni cześć oddajÄ… powinnÄ…. Zapada nareszcie wieczór, chÅ‚opcy z krzykiem gromaóą bawoÅ‚y, a zwierzÄ™ta wycho- óą z bÅ‚ota, z którego wylatujÄ… baÅ„ki powietrza z gÅ‚oÅ›nym trzaskiem, przypominajÄ…cym grzechot strzałów. Trzody wyciÄ…gajÄ… siÄ™ w dÅ‚ugi korowód i sunÄ… poprzez omroczonÄ… rów- niÄ™ ku mrugajÄ…cym na nieboskÅ‚onie Å›wiateÅ‚kom osiedla. Coóiennie zapęóaÅ‚ Mauli bawoÅ‚y do bagien, coóiennie też widywaÅ‚ w niewielkiej odlegÅ‚oÅ›ci sterczÄ…ce spoÅ›ród sitowia uszy Brata szarego. ByÅ‚ to znak, że Shere Khan nie wróciÅ‚ jeszcze, a chÅ‚opak, leżąc w gÄ™stwie trawy, wsÅ‚uchiwaÅ‚ siÄ™ w szmery życia, jakie go otaczaÅ‚o i dumaÅ‚ nad tym, czego doznaÅ‚ ongiÅ› czasu pobytu poÅ›ród wilków. rud ard ki lin KsiÄ™ga dżungli 33 ByÅ‚o tak cicho, tak bezgÅ‚oÅ›nie, że Mauli leżąc na ziemi o poranku na skraju puszczy, mógÅ‚by usÅ‚yszeć potkniÄ™cie siÄ™ w biegu kulejÄ…cego wroga swego hen daleko, góieÅ› nad brzegami Wajgungi. Pewnego dnia nie zobaczyÅ‚ jednak sprzymierzeÅ„ca na placówce. RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ tedy i skierowaÅ‚ trzodÄ™ poprzez rozlegÅ‚Ä… pustać²¹ ku jarowi, u którego wn3Å›cia rosÅ‚o drzewo d a , przysute wÅ‚aÅ›nie purpurowym, lÅ›niÄ…cym kwieciem. CzekaÅ‚ tam naÅ„ już Brat Szary, a wÅ‚os mu siÄ™ jeżyÅ‚ na grzbiecie od wojowniczego zapaÅ‚u. Przez caÅ‚y miesiÄ…c kryÅ‚ siÄ™, chcÄ…c uÅ›pić twÄ… czujność rzekÅ‚ Brat Szary porywczo ale zeszÅ‚ej nocy przebiegÅ‚ przez pola uprawne wraz z Tabakim²² i badaÅ‚ twój trop. Mauli zasÄ™piÅ‚ siÄ™ nagle. Poraóę sobie z pasiastym kuternogÄ…, ale ten Å›mieróący Tabaki to przebiegÅ‚a kanalia! Nie ma sobie zeÅ„ co robić! odrzekÅ‚ Brat Szary, oblizujÄ…c siÄ™ z lekka Wióia- Å‚em siÄ™ z Tabakim o wschoóie sÅ‚oÅ„ca i powieóiaÅ‚em mu parÄ™ słów, a on teraz rozmawia [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |