[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stawał mi się bliski. Andor był jak żaden ze zmieniaczy, z którymi
miałam kontakt. Byłam nastawiona na zabijanie, gdy chodziło o
ich gatunek, już tak długo, że nie wiedziałam, co sądzić o wciąż
rosnącej wobec niego fascynacji. Zmusiłam się, by przestać myśleć
o Andorze, rozważając usilnie Lance ja. Przysięgłam sobie, że
jeżeli kiedykolwiek powrócę do Georgetown to się z nim prześpię.
Nie wiem, dlaczego w tamtym momencie wydawała mi się to tak
monumentalna decyzja, ale przysięgam, iż z ramion spadł mi
wielki ciężar. Czułam się lżejsza i spokojniejsza, jak gdyby ta
decyzja była dla mnie brzemieniem już od wieków. Wprawdzie,
kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy dwa lata temu, to
poświęciłam mu tylko ulotną myśl. Flirtował ze mną, a ja go
odepchnęłam. Możliwe, że chodzi o iluzję kontroli jaką dawała mi
ta decyzja, a może była to obietnica seksu. Dobrego seksu, jeżeli
wierzyć pogłoskom, a oceniając po tym jak wygląda w obcisłych
dżinsach, nie mogą być one daleko od prawdy. Najbardziej
prawdopodobne było jednak to, że był człowiekiem, gdy
świadomie odrzucałam zmieniacza. Zignorowałam iskierkę
poczucia winy, która próbowała się rozżarzyć.
Skończyłam prysznic i szybko się ubrałam, mój żołądek zaczął
domagać się jedzenia. Przeczesałam włosy szczotką nie kłopocząc
się spojrzeniem w lustro, po czym otworzyłam drzwi. Andor kładł
właśnie talerze na stole i uniósł głowę, kiedy do niego podeszłam.
Ten przyjemny, łatwy uśmiech jaki wcześniej miał na twarzy
zniknął - jego brwi były ściągnięte w surowej minie.
- Co?  spytałam, patrząc na siebie niepewnie.
Miałam na sobie mój standardowy strój składający się z t-shirtu i
bojówek moro, bez skarpetek czy też butów. Kiedy z powrotem
uniosłam głowę, Andor wydawał się powrócić do normalności.
Potrząsnął tylko głową.
- Nic.  odparł, ale język jego ciała mówił co innego.
Był wkurwiony, ale nie miałam pojęcia dlaczego. Podeszłam do
stołu i spojrzałam z uznaniem na steki oraz wino nim ponownie
mu się przyjrzałam.
- Dlaczego jesteś zły?  spytałam.
Wysunął krzesło i wskazał gestem bym usiadła nim zajął swoje
miejsce. Obserwowałam go czekając na odpowiedz, której
niechętnie chciał udzielić.
- Powiedziałem, że to nic. Czujesz się lepiej po prysznicu?
- Tak, w sumie dobrze. Ale, czułabym się o wiele lepiej, gdybyś
pozostał wobec mnie szczery, biorąc pod uwagę, iż jesteśmy
uwięzieni razem na jakiś czas.  odparłam.
Prychnął.
- Uwięzieni& tak, rzeczywiście jesteśmy. Cóż, Alexio, skoro
jesteśmy& uwięzieni, sądzę że powinienem ci o czymś
przypomnieć.  powiedział po tym, gdy upił wina.
- O czym?
- Jestem medium.  powiedział zwyczajnie.
- Czyli?
- Czyli, jestem w stanie czytać ci w myślach, nie jest to jednak coś,
co zamierzam robić regularnie. Jednakże, kiedy myślisz o czymś
wyjątkowo mocno, wysyłasz swoje myśli, prawie że, cholera
wykrzykujesz je w moją stronę.
Zmarszczyłam brwi na jego wściekły głos, próbując przypomnieć
sobie o czym myślałam opuszczając łazienkę. Andor zaczął kroić
swój stek szybkimi, gwałtownymi ruchami, które tylko
podkreślały jego zły humor. Uniosłam kieliszek mojego wina i
przyłożyłam go do ust, zamyślona. Nagle, zdałam sobie co
zaprzątało mi myśli chwilę temu, głowa Andora podskoczyła do
góry, jego oczy patrzyły się na mnie gniewnie.
- Tak.  zawarczał.  Myślałaś o Lance ju i o tym, jak planujesz się z
nim pieprzyć.
Zszokowana siedziałam w ciszy, podczas gdy Andor osuszył swój
kieliszek, i ponownie go napełnił. Mój stek nie wyglądał już tak
zachęcająco, jak na początku i żołądek protestował uprzedniemu
łyczkowi alkoholu. Postawiłam wino na stole, czując jak
czerwienią mi się policzki. Andor westchnął.
- Muszę cię przeprosić, Alexio. To nie moja sprawa, co robisz ze
swoim ciałem, czy też komu je oddajesz.  powiedział, w jego tonie
było mniej złości.
- Ja również przepraszam. Nie zdawałam sobie sprawy, że moje
myśli są dla ciebie jak krzyk.
- Nauczę cię jak chronić swój umysł. Będzie do niezbędne, podczas
gdy jesteśmy po tej stronie muru.
Przytaknęłam, przyglądając się w ciszy jak Andor je. Uniosłam
swój kieliszek ponownie i upiłam skromnie, mając nadzieję, że
mój żołądek uspokoi się na tyle bym mogła niedługo coś zjeść. Po
paru minutach byłam w stanie pokroić stek oraz skończyć wino.
Czułam, że zmiana tematu jest konieczna, by wypełnić uciążliwą
ciszę między nami. Nie miałam pojęcia o czym mówić, aż do
momentu, gdy spojrzałam z powrotem na swój talerz.
- Skąd to masz? Od czasów wojny nie widziałam nawet
prawdziwej wołowiny.
- Na górze jest ukryta zamrażarka. Ten budynek ma dwa różne
zapasowe systemy mocy, więc prąd nigdy nie został odłączony. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.