[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jaśniła spokojnie, nie siląc się na owijanie w bawełnę. Jeśli poczuje się dotknięty, to trudno. - W takim razie OK. Jutro u ciebie, o szóstej. Przyjdziemy. - Dobrze - odparła i odłożyła słuchawkę. Matt przez chwilę nie odrywał wzroku od telefonu. Wreszcie wziął się w garść. Przynajmniej będzie jeden pożytek z tej całej afery: jutro zjedzą domowy posiłek. Matt i Jessica stawili się punktualnie o szóstej. Dzieci pro- mieniały. Matt czuł się nieswojo i z trudem ukrywał niepokój. S R Ja pewnie też słabo się maskuję, domyśliła się w duchu Laura, widząc jego minę. - Proszę, wejdzcie - oficjalnym tonem zaprosiła ich do środka. - Dziękuję - równie oficjalnie podziękował Matt. - To kiedy wezmiecie ślub? - niecierpliwie zapytał Zach, łapiąc Matta za rękę. Matt i Laura popatrzyli na siebie spłoszeni. Szczęście, że Jessica wybawiła ich z niezręcznej sytuacji. - Nie wypada zadawać takich pytań - pouczyła malca. - Najpierw muszą ze dwa albo trzy razy umówić się na randkę, a dopiero potem się ożenią. - Aha - przyjął do wiadomości chłopiec, ale wyraznie był rozczarowany. - Ja już teraz chcę mieć tatusia! Matt roześmiał się i ten śmiech rozładował napiętą atmo- sferę. - Widzę, że jesteś taki sam jak twoja mama - powiedział, zwracając się do chłopca. - Jak już czegoś chcesz, to od razu. - Uhm - potwierdził Zach, jakby takie właśnie podejście było czymś absolutnie naturalnym. Ujął Jessikę za rękę. - Chodz, pójdziemy do Lucy. - Lucy? - zaciekawił się Matt. - To mój kot - wyjaśnił Zach. - Uwielbiam koty! I psy też! - wykrzyknęła Jessica, nie opierając się, gdy Zach pociągnął ją za rękę. - Ja mam psa, nazywa się Fluffy. Zobaczysz, że ci się spodoba... Kiedy zostali sami, Laura zwilżyła językiem wargi i unikając wzroku Matta, stwierdziła: - Wiem, że to nie jest łatwe, ale jeśli się postaramy, to jakoś przebrniemy przez dzisiejszy wieczór. Dzieciaki są wniebo- wzięte. - Ale co się stanie, gdy zrozumieją, że nic z tego nie będzie? Laura westchnęła. - Też o tym myślałam. Ale jeśli nie obudzimy w nich na- S R dziei... - Odwróciła się i ruszyła w stronę kuchni. Matt podążył za nią. - Jeśli zobaczą, że nie łączy nas nic oprócz przyjazni... - Lauro - przerwał jej. - Zapomnij o tym, bo to absolutnie nie wchodzi w grę. Co najwyżej możemy być znajomymi. Jak dotąd. - To prawda, ale trochę się zmieniło. - Stanęła przed lodów- ką. - Jest jeszcze coś. Nie powinniśmy dopuścić, by nasze dzieci przywiązały się do... przepraszam, że mówię to tak otwarcie, do kogoś, kto jest tylko przelotnym znajomym. - Masz rację. Przecież oboje nie chcemy narażać ich na niepotrzebne cierpienia i stresy. - No właśnie. Lepiej, żeby obyło się bez dramatów. Choć oczywiście bardzo lubię Jessikę i gdy skończymy tę mistyfika- cję, chętnie będę utrzymywała z nią bliski kontakt... przynaj- mniej do czasu, aż znajdziesz dla niej prawdziwą matkę. - To na pewno nie stanie się prędko - skrzywił się. - Ja mam dokładnie takie samo zdanie na temat twojego syna. To świetny chłopiec, ale postaram się nie zbliżyć z nim za bardzo. - Dzięki. Kamień spadł mi z serca. Napijesz się piwa? - Chętnie. Będziesz mi towarzyszyć? - Nie, mam ochotę na lampkę wina. - Wyjęła z lodówki puszkę piwa i butelkę wina. - Daj, otworzę - zaoferował się Matt, wyjmując jej z rąk butelkę. Niechcący ich palce się musnęły. Laura cofnęła się gwałtownie, zaczęła szybciej oddychać. - Korkociąg jest w górnej szufladzie. Nie mógł ochłonąć ze zdumienia, gdy tam zajrzał. Każdy przedmiot był porządnie ułożony w osobnej przegródce. Zaczął wyciągać korek. Laura czekała z kieliszkiem i szklan- ką. Dzieci, które wpadły do kuchni, na ten widok stanęły jak wryte. Uśmiech, jaki zagościł na twarzy Jessiki, wprawił Laurę w popłoch. Ta mała obiecuje sobie za wiele. Matt nalał wino i podał Laurze kieliszek, patrząc na nią w skupieniu; Poczuła łaskotanie w żołądku. Podała mu piwo. S R - Na zdrowie! - Uniósł w górę szklankę. - Za nas... żebyś- my przetrwali manipulacje naszych dzieci. - Amen! - podchwyciła Laura i upiła łyk. - Kolację zjemy w stołowym - oznajmiła Laura. - Jessiko, pomożesz mi nakryć stół? Matt i Zach wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Obaj mieli inny pomysł na dzisiejszą kolację. - A nie możemy zostać w kuchni? - niewinnie zapytał Matt. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |