[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Co takiego? Z limuzyny wysiadł kierowca i otworzył Maggy drzwi. Postaraj się nie zrzędzić, strasznie tego nie lubię powiedziała, przyglądając się kierowcy. Mę\czyzna wyglądał dziwnie znajomo, ale nie był to ten sam człowiek, z którym jechali wczoraj. Tamtego odprawi ła dzisiaj rano. Co to za facet? zastanawiała się. To się nie spózniaj odparował. Grif czy ja znam tego kierowcę? spytała, marszcząc w zadumie brwi. Czy go znasz Grillin zerknął w stronę limuzyny. Nie sądzę. Właśnie go zatrudniłem. Do zobaczenia wieczorem przypomniał. O szóstej. I nie wolno mi się spóznić, bo to niegrzeczne, świadczy o braku szacunku i doprowadza cię do wściekłości powiedziała z uśmiechem. Griffin roześmiał się. No właśnie. - Postukał w dach samochodu, \eby kierowca wiedział, \e mo\e ju\ ruszać Maggy patrzyła na niego przez okno, dopóki nie zniknął jej z oczu. Potem westchnęła i oparła się o skórzane siedzenie. Znów zerknęła na kierowcę, przekonana, \e ju\ go gdzieś widziała. Miała dobrą pamięć do twarzy. Nagle doznała olśnienia. Pochyliła się do przodu i delikatnie popukała kierowcę w ramię. Przepraszam pana, czy mogę o coś spytać? Oczywiście. Ale proszę mówić do mnie Ernie. Ernie, czy jadłeś wczoraj kolację w restauracji z panem Gibsonem? Jeśli jej wzrok nie mylił, to był ten bezdomny mę\czyzna, który siedział na chodniku, gdy wybiegła wczoraj z Plantation Ten sam, z którym rozmawiał Griffin i razem z którym potem weszli do restauracji. Twarz Erniego rozjaśnił uśmiech. 0, tak potwierdził, kiwając łysą głową. Pan Gibson poczęstował mnie bardzo dobrą kolacją. - Naprawdę? - spytała zdumiona. 0, tak, proszę pani. A kiedy dowiedział się, \e byłem kierowcą cię\arówki, ale straciłem pracę, gdy moja firma zbankrutowała, spytał, czy chcę się u niego zatrudnić. - Zatrudnić się u niego powtórzyła zaskoczona Maggy. Nareszcie zrozumiała, dlaczego Griflin nalegał, \eby jezdziła samochodem. Wcale nie dlatego, \e był snobem czy arogantem. Zatrudnił Erniego jako kierowcę, a poniewa\ miał ju\ swojego kierowcę, polecił Erniemu wozić Maggy. Zamknęła oczy - Po raz kolejny bardzo się pomyliła w ocenie Griflina. Tak, proszę pani. - Ernie pokiwał głową z zapałem. A w przyszłym miesiącu dostanę te\ własne mieszkanie. Teraz mam pokój w bloku komunalnym. Czy pan Gibson to załatwił? Ernie znów pokiwał głową. 0, tak, proszę pani. Kiedy dowiedział się, \e trzeba czekać dwa lata na mieszkania subsydiowane przez państwo a on przecie\ jest prawnikiem zadzwonił po prostu w parę miejsc i od razu załatwił mi mieszkanie od pierwszego przyszłego miesiąca Ernie zatrzymał się na czerwonym świetle i odwrócił się do Maggy. Uśmiechał się szeroko, odsłaniając złoty ząb. Pan Gibson to naprawdę dobry człowiek. Obiecał, \e za miesiąc, jak trochę u niego popracuję, spróbuje załatwić mi w sądzie prawo do odwiedzin wnuczka. Mę\czyzna spowa\niał, ale jego oczy były rozmarzone. Nie widziałem go prawie dwa lata, odkąd miałem pecha i straciłem pracę. Co się stało spytała cicho Maggy Ernie westchnął. Nie zgadzaliśmy się z córką od śmierci jej matki. Chyba wstydziła się mnie, kiedy znalazłem się na bruku. Uwa\ała, \e nie daję dobrego przykładu chłopcu. Nie, to na pewno nie jest tak obruszyła się Maggy Przera\ona tym, co powiedział Ernie, poklepała go po ra mieniu. Jak mo\na się wstydzić własnej rodziny, a co gorsza, jak mo\na nie pomóc własnemu ojcu? To okrutne. To prawda. Ernie potrząsnął głową ze smutkiem. Ale zawsze rozumieliśmy się dobrze z wnuczkiem. To świetny chłopak, mówię pani. Straciłem nadzieję, \e go jeszcze kiedyś zobaczę. Pokiwał głową, a potem nacisnął pedał gazu. Ale pan Gibson twierdzi, \e wkrótce będę mógł go odwiedzić. Pan Gibson to naprawdę dobry człowiek. Dziękuję Bogu za dzień, w którym go spotkałem. Tak, to rzeczywiście ładnie z jego strony powiedzia ła cicho Maggy. Griffin naprawdę był wspaniały. Na pozór podobny do jej byłego mę\a, alew gruncie rzeczy w ni czym go nie przypominał. Z westchnieniem skrzy\owała nogi, a potem spojrzała przez okno. Teraz miała jeszcze jeden problem. Jak uchronić serce przed Griflinem? Tym prawdziwym Grifflnem, którego dopiero teraz poznawała? Potrząsnęła głową. Naprawdę nie miała pojęcia, Droga Ciociu Millie! Mój mą\ i ja niedawno przeszliśmy na wcześniejszq emryturę i przeprowadziliśmy się do pięknego domu w Arizonie. Na naszym osiedlu jest basen do u\ytku mieszkańców, z którego często korzystamy. Wczoraj jeden z naszych sąsiadów, który te\ jest emerytem, miał gościa. Przyjechała do niego całkiem młoda kobieta z wielkim czarnym labradorem. Ta kobieta wepchnęła psa do basenu, a potem oboje bawili się przez wiele godzin w wodzie. Nie jestem przesadna na punk cie czystości, ale uwa\am, \e w naszym basenie nie powinny się kąpać psy. Potem dowiedzieliśmy się, \e ta kobieta jest przyjaciółkq naszego sqsiada chocia\ jest o tyle młodsza, \e mogłaby być jegó córkq albo wnuczką, Mą\ nie chce robić sqsiadowi awantury, ale ja nie mam ochoty pływać w bas nie, w którym moczył się czyjś czworono\ny przyjaciel. Co mam zrobić? Emerytka z Rockford Droga Emerytko! Choć Ciocia Millie kocha zwierzęta, uwa\a, \e masz pra wo być zdenerwowana. Psy mogą [ Pobierz całość w formacie PDF ] |