[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zwrócić się w tej sprawie do Ralpha, ale zrobię to teraz.
- Nie! - zaprotestowała Anna, przerażona myślą, że znów Jack wpadnie przez nią w
kłopoty. - Chciałam powiedzieć, że to byłoby dość niekonwencjonalne. Najpierw należałoby
zwrócić się w tej sprawie do mojego ojca.
- Już to zrobiłem - odparł drętwo Jack.
- Naprawdę? - Kolejna niespodzianka. - I co ojciec powiedział? - wyrwało jej się,
zanim zdążyła się ugryzć w język.
- Wyraził bardzo duże niezadowolenie z tego pomysłu - odparł Jack, ponuro się
uśmiechając.
- Och! - Anna ciaśniej otuliła się peleryną. Wiatr, choć niezbyt mocny, wiał
nieustannie, a ona miała pod spodem jedynie cienką suknię.
- Czy nie możesz odpowiedzieć na moje oświadczyny? - spytał Jack.
Jak na gadatliwą kobietę, Anna zdradzała niewiele ze swych myśli, tylko w jej
wielkich oczach odbijało się to wszystko, czego - być może - nie zamierzała powiedzieć
głośno. Niestety, powieki miała opuszczone i nerwowo obracała na palcu wielki pierścień z
rubinem.
Odpowiedziałabym, gdybym tylko wiedziała jak, pomyślała Anna. Rzadko zdarzało
jej się doznawać takiego zakłopotania, jak teraz. Chciała mu powiedzieć prawdę, ale nie
mogła. Biorąc ją w ramiona, Jack rozpalił ogień, którego nie udało jej się ugasić ani przez
całą chłodną noc, ani przez pół dnia. Gdyby poprzedniego wieczoru powiedział jej to, co
teraz, być może nie byłaby w stanie uchronić się przed...
Szaleństwem! Musiała raz po raz powtarzać sobie w myślach, że Jack oświadcza jej
się z zupełnie niewłaściwego powodu.
- Nie - odezwała się w końcu. - Nie mogę odpowiedzieć. Ogarnęło go gorzkie
rozczarowanie. Ale czego właściwie się spodziewał? Kilkoma przypadkowymi słowami
ujawnił swoje uczucia, ale jej pozostały w ukryciu. Czy naprawdę spodziewał się
wzajemności?
- Rozumiem. Wobec tego muszę jeszcze raz prosić o wybaczenie, że zachowałem się
niestosownie. Naturalnie, pani, nie możesz mi odpowiedzieć w sposób, jakiego bym
oczekiwał skoro dałaś już taką odpowiedz komuś innemu.
Anna pojęła nagle z niezwykłą jasnością, że jeśli potwierdzi. Jack odejdzie i nigdy
więcej się nie zobaczą. Nie, pomyślała, mniejsza o powód, dla którego mi się oświadczył,
przede wszystkim muszę zastanowić się nad swoimi uczuciami. Gdybym tylko umiała je
nazwać!
- Nie - stwierdziła stanowczo. - Nie chodzi mi o Ralpha, lecz o siebie. Chcę
powiedzieć, panie, że nie mogę dać ci odpowiedzi teraz. Przemyślę twoje słowa i jeszcze
wrócimy do tej sprawy.
Jack również potrafił ukrywać swoje uczucia, dlatego Anna nie zauważyła żadnych
oznak olbrzymiej radości, jaka go opanowała.
- Przemyśl je więc teraz - poradził. - Porozmawiajmy od razu.
- Nie. Jeśli twoje oświadczyny są szczere, proponuję, żebyś wrócił do Ravensglass i
dał mi czas na uporządkowanie myśli.
Wrócić... do Ravensglass, do życia, które już na wpół zapomniał? Bez Anny? Nie
wiedząc czy wóz, czy przewóz? Niemożliwe!
- Ile czasu potrzebujesz do namysłu? - spytał ostrożnie. Panna Latimar spojrzała na
niego z nieprzeniknioną miną.
Czy naprawdę potrzeba jej czasu na myślenie?... Nagle coś granatowego mignęło przy
drzwiach suszarni. Zorientowała się, że lady Katharine wróciła i życzy sobie, by jej
podopieczna natychmiast podjęła swoje obowiązki.
- Czeka na mnie Wielka Dama, Jack. Jedz z Bogiem. Będziemy do siebie pisać, a
kiedy wrócisz do Greenwich...
- List z północy idzie miesiącami - przerwał jej surowym tonem - a ja nie zamierzam
wrócić do stolicy w przewidywalnej przyszłości. Zostanę tu aż do czasu, gdy się namyślisz,
pani.
Jeden z dżentelmenów w Greenwich powiedział kiedyś ze śmiechem w obecności
Anny:  Hamilton nigdy nie zapomina odwzajemnić przysługi i nigdy nie przebacza obrazy.
Każdego swojego posterunku jest gotów bronić do ostatniej kropli krwi. Jego zaciętość
przeszła już do legendy! . Teraz Jack najwyrazniej zamierzał jej tego dowieść, a ona mogła
tylko mieć nadzieję, że kieruje się słusznymi powodami.
- Niech tak będzie, Jack - powiedziała. Zawrócili i z powrotem weszli do suszarni.
%7łycie w Greenwich toczyło się normalnym trybem. W ostatniej dekadzie marca,
zazwyczaj mokrego i wietrznego, zaświeciło piękne słońce. Wyraznie zamierzało zadać kłam
ludowej mądrości, jakoby wiosna w Anglii nie przychodziła bez burz.
Anna, która obserwowała budzenie się przyrody do życia i podczas spacerów, i
wyglądając przez okno sypialni wychodzące na ogród, spędzała czas dość jałowo, nie czyniąc
postępów w myśleniu o poważnych sprawach.
Jack Hamilton zachowywał wobec niej dystans, czego nie można było powiedzieć o
Ralphie, który niemal bez przerwy jej asystował i w ten sposób dawał do zrozumienia, że
popełnił gruby nietakt w wieczór kolacji u Thorntona. Poprosił ją zresztą o wybaczenie tego
aroganckiego zachowania.
W końcu miesiąca sporo padało, często jednak również świeciło słońce. Królowa,
która niechętnie pozostawała w stolicy, bo jej klimat w ciepłych porach roku uważała za
niezdrowy, przygotowywała się do krótkiego pobytu w Hampton. Anna wpadła w doskonały
nastrój na myśl o tym, że wkrótce znajdzie się niedaleko Maiden Court.
Miała nadzieję, że nie będzie zmuszona rozstrzygnąć swojego dylematu przed wizytą
w domu, zanim dowie się, co powiedział ojciec Jackowi. Jednak któregoś wieczoru, gdy
przygotowywała się do ostatniego balu maskowego w Greenwich, dostała liścik od [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.