[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dać kilka funtów i zapomnieć o cudzym nieszczęściu? Odwróciła się od okna. - Zgadzam się, nie odmówię panu w potrzebie - powiedziała cicho. ROZDZIAA 3 D'Arcy Archer nie bez trudu zdołał wynająć szybki powóz z rozstawnymi końmi, który okazał się znacznie wygodniejszy niż dyliżans pocztowy. Stary aktor musiał zdobyć się na ten niemały wydatek, ponieważ liniowy dyliżans przejeżdżał przez miasteczko wczesnym rankiem, a wówczas wraz z Ilonką oczekiwali jeszcze na pogrzeb Hanny oraz Lucille Ganymede. Kiedy stali nad otwartymi grobami na niewielkim przykościelnym cmentarzu, gdzie wiele płyt nagrobnych liczyło sobie po kilkaset lat, Ilonka z najwyższym trudem przyzwyczajała się do myśli, że wczorajszy tragiczny wypadek to nie koszmarny sen, lecz straszna rzeczywistość. Tak niedawno przecież opuściła dom pod nieco uciążliwą i nie bardzo miłą, lecz zawsze troskliwą opieką Hanny, a teraz służąca nie żyła. Trudno się było pogodzić z tym faktem. Gdybym siedziała na jej miejscu - pomyślała Ilonka - to właśnie ja zginęłabym razem z tą aktorką, a Hanna żyłaby nadal . Nikt nie potrafi odmienić przeszłości. Za nieszczęścia można jedynie obciążać winą zły los lub jakąś inną, przerastającą ludzkie pojęcie siłę, dla której trudno znalezć racjonalne wytłumaczenie. Ilonka próbowała się skoncentrować na szczerej modlitwie za duszę pokojówki, za to , by Hanna znalazła spokój i wiekuiste szczęście w niebie. D'Arcy Archer stał zgarbiony tuż obok. Zdaniem Ilonki wyglądał wyjątkowo smutno i staro. Zupełnie jakby śmierć młodziutkiej londyńskiej aktorki odebrała mu nie tylko ambicje i nadzieje na przyszłość, lecz także, być może, ostatnie wspomnienia dawnych lat. Dziewczyna szybko przywołała siebie do porządku. Nie powinna sobie wyobrażać niestworzonych historii, lecz skupić się na udziale w mszy żałobnej, śledzić ją słowo po słowie i odmawiać modlitwy poświęcone duszom dwóch kobiet, które opuściły ten świat. Po uroczystości podziękowała duchownemu za uprzejmość i gościnność, a jego gospodyni dała tak ogromny napiwek, że kobieta ledwie wierzyła własnym oczom. Ilonka była szczęśliwa, że zbliża się chwila wyjazdu. Ostatnie wydarzenia stanowiły w jej życiu straszny epizod, o którym chciała jak najszybciej zapomnieć. Szczególnie przerażający był moment, gdy patrzyła na przewracający się powóz znikający za skrajem zapadniętej drogi. Od pastora dowiedziała się, że jeden z koni połamał przy upadku nogi, więc czekała go pewna śmierć. Drugi był tak przerażony, że potrzebował przynajmniej kilku dni przerwy w pracy. Choć to jedno dobre, że biedne zwierzę będzie mogło trochę odpocząć - pomyślała dziewczyna. Właściciel powozu na pewno zechce go znowu umieścić na trasie jak najszybciej. Zaraz po zejściu na śniadanie usłyszała że D'Arcy Archer posłał umyślnego do najbliższej gospody, w której wynajmowano powóz z rozstawnymi końmi. - Niedługo powinien być z powrotem - oznajmił aktor. - Nie śmiałbym proponować pani dalszej podróży dyliżansem pocztowym, nawet gdybyśmy mogli zdążyć na ten, który zatrzymał się w miasteczku o ósmej rano. - Rzeczywiście, wolałabym już nie jechać dyliżansem - przyznała Ilonka. - I... jeszcze jedno - podjął D'Arcy Archer z niejakim zakłopotaniem. - Nie jest pani biedną aktorką żyjącą z własnych zarobków... czy wolno mi sądzić, że nie będzie się pani spodziewała równie... wysokiego wynagrodzenia, jakiego zażądała Lucille? Przez dłuższą chwilę Ilonka nie potrafiła znalezć odpowiednich słów. - Mam nadzieję - rzekła w końcu - że zechce mnie pan właściwie zrozumieć, panie Archer. Zgodziłam się spełnić pańską prośbę wyłącznie dlatego, że chcę panu pomóc. W żadnym wypadku nie przyjmę zapłaty za to , co sam pan nazwał aktem miłosierdzia. Uśmiech na wargach pana Archera i promienność spojrzenia starego aktora powiedziały jej, że właśnie taką odpowiedz miał nadzieję usłyszeć. Był wdzięczny i uszczęśliwiony, że całą wypłatę może zatrzymać dla siebie. - Pozostaje jedynie mieć nadzieję - ciągnęła Ilonka - że odniosę dziś wieczorem sukces i w konsekwencji hrabia Lavenham, a może także jego przyjaciele zechcą zaangażować pana na inne przyjęcia, na których będzie już pan mógł zastąpić pannę Ganymede inną, równie utalentowaną aktorką. - Może pewnego dnia zdołam pani wynagrodzić jej dobre serce. - rzekł D'Arcy Archer cicho. - Teraz trudno mi nawet wyrazić słowami, co czuję. - Wobec tego proszę, skończmy tę rozmowę. Skoro tylko wyruszyli w drogę, wygodnie ulokowani w wynajętym powozie, w D'Arcym Archerze obudziła się dusza profesjonalisty. Pogrążył się w szczegółowych wyjaśnieniach, czego dokładnie spodziewał się po dziewczynie nadchodzącego wieczoru. - Zazwyczaj przy takich okazjach - zaczął aktorzy występują na zaimprowizowanej scenie w jadalni. Dżentelmeni w tym czasie popijają porto, jeszcze przy stole. Ilonka była zdziwiona. - Spodziewałam się, że ktoś tak bogaty jak hrabia Lavenham dysponuje prywatnym teatrem albo przynajmniej specjalną salą do takich wystawień. - Jestem przekonany, iż w pałacu hrabiego są takie pomieszczenia- odparł D'Arcy Archer lecz nasz występ będzie raczej nieoficjalny. Właściwie ma to być arystokratyczna i bardzo de luxe wersja zwykłej tawerny, takiej w jakich ostatnio występowałem. Znać było, że nie wspomina tych czasów ze szczególną przyjemnością, więc Ilonka szybko zmieniła temat pytając o przewidywany program. - Najpierw zagram coś żywego... - Jest pan pianistą? - przerwała mu Ilonka. - Zaczynałem od gry w orkiestrze w Italian Opera House, lecz szybko zdałem sobie sprawę, że lepiej się odnajduję jako solista niż członek zespołu. - Czym się pan zajmował? - Imałem się wszystkiego - rzekł D'Arcy. - Grałem role w sztukach Szekspira, podróżowałem po całym kraju, śpiewałem, tańczyłem, a od czasu do czasu akompaniowałem doskonałym śpiewakom. - Prowadził pan szalenie interesujące życie. - To prawda. Niestety, zestarzałem się, a nikt nie chce zatrudniać starych ludzi. - Mówił tak smutnym głosem, że Ilonka ponownie odczuła serdeczny żal. Aktor jednak, jak gdyby chciał odegnać przygnębienie dziewczyny, zaraz wrócił do kwestii planowania występu. - Wprawię słuchaczy w dobry humor opowiadając dowcipy i śpiewając przy akompaniamencie pianina swobodne kuplety. Lepiej, żeby ich pani nie słuchała. Dostrzegł zdziwioną minę Ilonki. - To będzie przyjęcie dla panów - wyjaśnił - nie sądzę, żeby zaproszono na nie jakieś damy. - W jego głosie dało się wyczuć powątpiewanie. Wiedział, że hrabia Lavenham podejmował u siebie kobiety różnego autoramentu, również te, które z całą pewnością przyprawiłyby o poważny wstrząs osobę tak młodą i niedoświadczoną jak i Ilonka. Starał się zapomnieć o obawach. - Miejsce, do którego się udajemy - powiedział - to wiejski dwór, odwieczna siedziba znamienitego rodu Hamptonów, znanego jak Anglia długa i szeroka. - Wypowiadając te słowa nabrał pewności, że bez względu na to, jak hrabia Lavenham zachowuje się w Londynie, nie będzie przecież sprowadzał kobiet wątpliwej konduity do swojego rodowego gniazda. Umilkł zamyślony. - A co po kupletach? - zapytała Ilonka. - Nastąpi pani kolej. Zaanonsuję panią jako osobę wyjątkowo utalentowaną oraz w niespotykanym stopniu oryginalną. Wyjdzie pani i zaśpiewa piosenkę. - Jaką? - Zdecydujemy o tym na próbie, zaraz po przyjezdzie na miejsce. - Przerwał na chwilę. - Wspomniała pani, że śpiewała Gdzie jest mój luby , utwór, który tak zachwycająco wykonywała madame Vestris, lecz nie jestem pewien, czy będzie on dla pani odpowiedni. Proszę mi zdradzić, jakie zna pani inne popularne piosenki. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |