[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pragnęła jego bliskości. Dobrze wiedziała, że prędzej czy pózniej on znajdzie się przy niej i czuła, jak nieustannie sączy się w niej słodko-gorzkie oczekiwanie. Ktoś nastawił nastrojową muzykę, do której wtóru natychmiast to tu, to tam zaczęły się kołysać wtulone w siebie pary. Rozmowy gasły, ustępując pierwszeństwa muzie tańca. Każda komórka ciała Briony pełna teraz była tęsknoty; wiedziała, że w każdej chwili Paul może znalezć się tuż przy niej, z drugiej jednak strony za nic nie chciała spojrzeć w jego stronę. Poczuła lekki dotyk na ramieniu, odwróciła się radośnie, ale ku swemu rozczarowaniu zobaczyła przed sobą Chantal. Przygotuję jakieś przekąski powiedziała. Może byś mi pomogła? Nie miałyśmy jeszcze w ogóle okazji porozmawiać. Z przyjemnością odparła Briona, niepewna dlaczego wybór padł właśnie na nią, ale już w następnej sekundzie przypomniała sobie niedawne badawcze spojrzenia. Za prośbą pięknej modelki kryło się coś jeszcze. Ruszyła jej śladem, a kiedy lawirowała pomiędzy pląsającymi parami, nagle poczuła, jak ręka Paula chwyta ją w pasie. Posłuchaj powiedział, kiwając brodą w kierunku głośników. Sinatra, Strangers in the Night . To nasz taniec, obcych w nocnym mieście. Chantal spojrzała przez ramię. Daj jej spokój, Paul wtrąciła żartobliwie bo będziesz musiał umrzeć z głodu! Jedzenie może poczekać, taniec nigdy. Pokręcił głową i objął Brionę. Zanim Chantal zdążyła zaprotestować, także przed nią skłonił się partner i po chwili łagodnie odpływała już w przeciwległy róg pokoju. No i po kłopocie mruknął Paul, mocniej przyciskając do siebie dziewczynę, gdyż właśnie w tej chwili trąciła ich inna para. Zgodzisz się, że to nasza melodia? Tak szepnęła Briona. Czołem lekko dotykała ramienia tancerza, chociaż dobrze wiedziała, że nie powinni ani mieć swojej melodii, ani tańczyć w ten sposób. Czym innym jednak była wiedza, a czym innym uczucia i ciągle najłatwiej i najprościej było poddawać się nastrojowi chwili. Przy drzwiach zrobił się ruch, gdyż pojawili się następni uczestnicy zabawy, witani wesołymi okrzykami i pozdrowieniami. Briona jednak nawet nie otworzyła oczu, błogo zatopiona w opiekuńczym uścisku Paula. Chciała, by piosenka nigdy się nie skończyła, a kiedy mimo wszystko dobiegła końca, dziewczynie zebrało się na płacz. Paul pociągnął ją w kierunku magnetofonu i cofnął taśmę, a potem zatańczyli znowu, samotni w nocy, samotni w mieście, straceni dla świata. A przynajmniej Briona tak to czuła. Gdy muzyka zamilkła po raz wtóry, Paul odsunął partnerkę na całą długość ramion i powiedział poważnie, bez śladu uśmiechu w oczach: Briono, albo zaraz, w tej chwili, pomaszerujesz do kuchni, albo taniec poniesie nas do łóżka. Nie musiała pytać, co ma na myśli. Okręciła się na pięcie i odeszła. ROZDZIAA CZWARTY W kuchni nie było nikogo, czym Briona zupełnie się nie zmartwiła, gdyż bardzo chciała pobyć teraz przez kilka chwil w samotności. Czuła się zawstydzona, że tak przytulała się do Paula w tańcu, a jednocześnie wspomnienie tego dotyku było niesłychanie żywe i... fascynujące. Z obawą zauważyła, że coraz bardziej podoba jej się igranie z ogniem. To nie była, oczywiście, ona. To jakaś inna istota, która nieustannie brała nad nią górę, ilekroć Paul znalazł się w pobliżu. Briona należąca do Matthew wstydziła się podniecenia, którego doznawała Briona Paula. Zasadniczy problem polegał na tym, że nie było całkowicie jasne, która Briona jest tą prawdziwą. Rozejrzała się wokół w nadziei, że jakaś zewnętrzna wskazówka pomoże jej w rozwiązaniu zagadki. Ale cóż, była to tylko kuchnia, stanowiąca udane połączenie tradycji z nowoczesnością. Duże, wbudowane w ściany szafki wyglądały na pradawne, podobnie jak stojący na środku wielki stół, ale kuchenka elektryczna, kuchenka mikrofalowa, lodówka, zamrażarka, zmywarka do naczyń były jak najbardziej nowe. Nie było tu niczego z jej własnej osoby i dlatego odpowiedzi na dręczące ją pytania musiała poszukać głęboko w sobie samej, a teraz już zaczynała się bardzo obawiać tego, co może tam znalezć. Gdyby zdradziła Matthew, zdradziłaby także samą siebie, a z drugiej strony, gdyby zerwała teraz z Paulem, wspomnienie tej chwili dręczyłoby ją już aż do końca życia. I czy naprawdę także i to nie byłoby zdradą samej siebie? Cholera szepnęła. Cholera, cholera, cholera! Od drzwi dobiegły ją ironiczne słowa: Zdaje się, że jesteśmy w bardzo podobnym nastroju. Oparta niedbale o jedną z szafek Briona poderwała się, jak złapana na gorącym uczynku i spojrzała na mówiącą, którą okazała się kobieta starsza od niej o dobre kilka lat. Nie była tak skończoną pięknością jak Chantal, ale w jej zachowaniu wyczuwało się coś intrygującego. Błyszczące włosy luzno spływały po policzkach, a z tyłu zebrane były w wysoki kok. Ostry makijaż podkreślał bladość twarzy i szafirowy błękit oczu. Róż na wargach miał ten sam odcień co świetnie skrojone, wąskie, jedwabne spodnie, które zalśniły, gdy nieznajoma wkroczyła do kuchni. Kobieta zmierzyła ją od stóp do głów spojrzeniem pełnym lekceważenia i Briona poczuła się jak Kopciuszek w łachmanach, Kopciuszek jednak [ Pobierz całość w formacie PDF ] |