[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ous
l
a
d
an
sc
nic nie stało się dziecku... czy tobie.
- Boisz się o dziecko? - Dotknęła jego ramienia. - Niepotrzebnie.
Lekarz powiedział, że nie ma żadnego zagrożenia, że śmiało możemy...
- Riley nadal milczał. Miał posępną minę.
- Nie wierzysz mi?
Wzruszył ramionami.
- Jeszcze trochę i dziecko przyjdzie na świat. To nie tak długo,
możemy poczekać...
Dopiero teraz ją olśniło. Chodzi mu tylko o dziecko. Nie o nią.
Nigdy jej nie pokocha, tak jak to z góry zapowiedział. Chciał się
ożenić, żeby mieć dzieci. Posłużył się nią. Ta myśl była nie do
zniesienia.
Podniosła się, by odejść, lecz nie pozwolił na to. Zacisnął palce
na jej przegubie.
- Venus, chcę być z tobą, dzielić z tobą łoże - powtórzył.
- Jak mam cię o tym przekonać?
Popatrzyła na niego. Azy piekły pod powiekami. Miała dość, to
za dużo jak na nią. Mocno zagryzła wargi.
Riley zaklął pod nosem. Venus cofnęła się raptownie.
- Nie chcę cię ranić - rzekł zmienionym głosem. - Nie chcę, by
było ci przykro. Nigdy tego nie chciałem. - Puścił jej rękę, wstał.
Widziała, że jest poruszony, ale nie wie, jak sobie radzić w tej sytuacji.
Przesunął opuszkiem palca po jej ustach.
- Ugryzłaś się do krwi - wymamrotał.
- Rudzi mają cienką skórę - wydusiła. Zaśmiał się gorzko, ze
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
współczuciem.
- Jesteś nieszczęśliwa - bardziej stwierdził niż zapytał.
Potrząsnęła głową.
- Chcę tylko odzyskać mojego męża. Znowu go mieć. W jego
oczach przemknął dziwny cień.
- Nie wiem, czy to w ogóle możliwe - powiedział po chwili. -
Naprawdę sam tego nie wiem.
Pocałował ją mocno, a potem wziął na ręce i zaniósł do sypialni.
Delikatnie, jak cenną i kruchą istotkę. Kochali się aż do upojenia, jak
dawniej. Topniała w jego ramionach.
- Czy to znaczy, że pojedziesz ze mną na piknik? - zapytała
sennie, wtulona w jego ciało.
- Jasne - odparł bez wahania i troskliwie otulił ją kołdrą.
Zamknęła oczy, oszołomiona tym, co się stało i jego nagłą przemianą.
Może zle go oceniła? Może niepotrzebnie dopatrywała się problemów?
Jest pochłonięty pracą na ranczu. To przecież niemożliwe, by ktoś tak
wrażliwy i czuły jednocześnie mógł być rozmyślnie okrutny.
- Venus, nie chcę się z tobą kłócić, walczyć - powiedział cicho. -
Tak jak dzisiaj.
- Ja też nie.
- Gdyby to miało się kiedyś powtórzyć, jeśli uznasz, że przed
nami nie ma przyszłości, to wiedz, że nie będę ci robić przeszkód. %7łe
zawsze możesz odejść. - Zamarła, słysząc te słowa. - Ale dziecko
zostanie ze mną. To mój syn i jego miejsce jest tutaj, na ranczu.
Obiecasz mi to?
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Była tak zaskoczona tym oświadczeniem, że nie była w stanie
wydobyć głosu. Skinęła głową. Dopiero pózniej, nie mogąc usnąć,
uświadomiła sobie, jak bezsensowne było żądanie Rileya. Przecież ona
nie zamierza od niego odejść. Odwrotnie, chce go oswoić.
Zżerał go niepokój i lęk. Stał się nieznośny, trudny w kontaktach.
Wiedział o tym, lecz nic nie mógł na to poradzić. Starał się ograniczyć
pracę i spędzać więcej czasu z Venus, jednak przez cały czas tlił się w
nim strach, że go opuści. %7łe ma już dość monotonnego życia, że zechce
je odmienić, poszukać nowych wrażeń.
Nie został stworzony do życia we dwoje, trudno go kochać.
Nie zaznał w życiu miłości. Mama nigdy nie miała dla niego
czasu, aż wreszcie odeszła, nie oglądając się na męża i syna. %7łyła
własnym życiem. Kontakt z nią ograniczał się do okazyjnych kartek.
Od ojca nie usłyszał dobrego słowa. Był pozostawiony samemu
sobie. Nauczył się z tym żyć, zyskał odporność na ciosy. Nie da się
łatwo złamać.
Lecz teraz wszystko się zmieniało. Odkrywały się przed nim
nowe horyzonty, sprawy, o jakich do tej pory nie miał pojęcia, uczucia,
jakich nigdy nie doświadczył. Poznał smak niepewności, coraz częściej
nachodziły go wątpliwości i żal za tym, co go ominęło. Uzmysłowił
sobie, że nie jest przygotowany na te nowe przeżycia.
Zdarzały się dni, gdy z trwogą zastanawiał się, czy nie zaczyna
wychodzić z niego natura ojca, czy nie czeka go taka sama przyszłość.
Ogarniał go lęk, że Venus zostawi go dla młodszego, lepszego, bardziej
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
ujmującego mężczyzny, poszuka sobie milszego, cieplejszego domu.
Przez całe życie starał się być inny niż ojciec, i był pewien, że to
mu się udało, aż poznał Venus. Tak bardzo chciał utrzymać ją przy
sobie, że strach go paraliżował. Za dobrze wiedział, jak wiele by stracił.
Nie chodziło tylko o dziecko, ale o nią. Nie chciał nawet myśleć,
co by bez niej zrobił. Nie kocha jej, bo miłość to czysta abstrakcja.
Nigdy jej nie zaznał i nie jest w stanie nikogo pokochać. Ale zależy mu
na Venus. Nie wyobraża sobie bez niej życia.
Dlatego wymusił na niej tę obietnicę. Posunął się do szantażu, bo
wiedział, że Venus nigdy nie zostawi dziecka. Nie ona.
Nieraz widział, jak gładzi się po zaokrąglonym brzuszku i czule
przemawia do maleństwa. Przyglądał się temu ukradkiem, z sercem
nabrzmiałym uczuciem, z nieznanym dotąd uniesieniem wsłuchując się
w miękki, pieszczotliwy głos, jakim mówiła do ich małego synka.
Z przybyciem Venus tak wiele się zmieniło. Nie tylko na
zewnątrz - on sam również powoli stawał się inny. Wzruszał go pokoik
przygotowany przez Venus na przyjęcie malca. Utrzymany w
pastelowych różach i błękitach, na półce dziecinne książeczki, w [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.