[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ona wie, że ty ciągle pracujesz, więc ubłagała mnie i Willa, żebyśmy zamieszkali u ciebie,
poznali cię z jakimiś dziewczynami i spróbowali nakłonić do ożenku.
Zaśmiał się Finnowi w twarz, przemaszerował mu przed nosem i wrzucił swoje buty
do pudełka.
- Nie wierzę ci. To mnie matka błagała, żebym was przyjął do siebie. Miało to wam
pomóc stanąć na nogi, zanim się jakoś nic urządzicie.
- Wolne żarty, braciszku!
Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę, aż w końcu Mike spuścił głowę.
- Być może chciała upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Finn sam już nie wiedział,
co robić - śmiać się czy płakać.
- A niech to diabli! Ale to ty, a nic ja, sprowadziłeś do domu Minnie i Dimples, i
jeszcze tę, tę, no jak jej tam...
- To są kobiety.
- A co - wszystkie miały być twoimi bratowymi? Skończmy już z tym absurdem. Nie
pozwolę ci się wynieść bez Dimples!
Mike spojrzał mu w oczy.
- Chciałbyś, żeby została twoją bratową?
- Nie! Nie mówię, że masz się z nią żenić. Zabierz mi ją tylko z oczu. Przywlokłeś ją
do domu jak zabłąkanego kota. No to teraz nie zostawiaj jej na lodzie.
- Jej się tutaj, podoba.
- Ale ja nie mogę jej utrzymywać.
- Dołożę się z forsą, ale ona tu zostanie, a ja się wynoszę.
- Nie mogę z nią mieszkać, zrozum.
- Będzie ci gotować i sprzątać.
- A co z Lucy? Jak jej to wytłumaczę? Mike stanął jak wryty z naręczem koszul.
- Dlaczego miałbyś jej cokolwiek tłumaczyć? Uczysz się przecież u niej.
- Ja ją kocham.
Mike popatrzył na brata i wybuchnął śmiechem.
- Coś takiego! Nigdzie z nią nie chodzisz. Czy ty w ogóle kiedykolwiek rozmawiałeś z
nią dłużej niż pięć minut? Ta kobieta handluje na ulicy i jest zbyt zgrabna, by wystarczał jej
jakiś mruk.
Finna rozsadzała wściekłość.
- Studiuję. Prowadzę sklep. Nie mam zamiaru rozmawiać z tobą o tym, jak spędzamy
czas.
- Ależ ona nie znaczy dla ciebie nic poza tym, że masz u niej wygodne miejsce do
nauki. Jak w bibliotece.
Finn zaciskał pięści w kieszeniach, walcząc ze sobą. Najchętniej sprałby Mike a na
kwaśne jabłko.
- Ja ją kocham.
- Zadziwiające... Ile razy gdzieś ją zabrałeś?
- Niewiele.
- Jesteście zaręczeni? Planujecie ślub?
- Sam wiesz, że nie mogę się żenić. Mike ściągnął brwi.
- Sypiasz z nią?
- Nie. twój cholerny interes.
- Nie, przecież ty śpisz tylko z książkami.
- Kocham Lucy i ona nie zgodzi się, żeby Dimples tu mieszkała.
- Na pewno się zgodzi. Jeśli cię kocha, zaakceptuje to, tak jak zgodziła się na życie
bez rozrywek, bez prezentów, bez troskliwości i jakichkolwiek zobowiązań z twojej strony.
- Dosyć! - Finn zacisnął zęby. - Dosyć już, do jasnej cholery. Zabieraj Dimples i
wynoś się. Wypadł jak bomba z pokoju i trzasnąwszy drzwiami, wybiegł z domu. Zatrzymał
się dopiero w hallu.
Zerknął tęsknie na drzwi mieszkania Lucy. Wiedział, że tego wieczoru wybierała się
do rodziców, ale właśnie teraz chciał ją poprosić o rękę. Powoli wyrównał oddech i emocje
opadły. Opuścił bezradnie ramiona. Nie, nie powinien się oświadczać, pomyślał markotnie.
Nie mógł przecież niczego jej obiecać, a tym bardziej dać. Przez dłuższą chwilę patrzył na
zamknięte drzwi, aż wreszcie poszedł do siebie, żeby przygotować się do wyjazdu na zajęcia.
W salonie zastał Dimples. Siedziała na kanapie z chusteczką w ręce. Na widok Finna
zerwała się z miejsca i szlochając wybiegła na korytarz. Myśląc, że byłoby lepiej, gdyby
matka zostawiła go w spokoju i nie nasyłała mu braci, wpadł do pokoju Mike a i zamknął
drzwi.
- Słuchaj, Dimples wypłakuje sobie oczy. Ponosisz za nią odpowiedzialność.
Finn starał się nie podnosić głosu, lecz przypominało to trochę walkę człowieka z
parasolem podczas burzy.
- Zabieram Jaskra, Dimples zostaje.
- Jeśli zabierzesz Jaskra...
- I tak będę miał po drodze. Jadąc do pracy, mogę rano zostawiać psa u Lucy i
zabierać go po południu do siebie.
- To ładnie z twojej strony, ale nic w tym rzecz - upierał się Finn. - Zabierasz ze sobą
Dimples. Jest twoja, to ją sobie zabieraj do swego domu.
- Zrozum - tłumaczył Mike, patrząc Finnowi prosto w oczy. - Ona mnie rwie i nie
zamierza popuścić. A ja nie mam najmniejszej ochoty wiązać się z nią na dobre.
- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej.
- Racja, ale stało się. Jeżeli ją ze sobą zabiorę, to będzie jeszcze gorzej.
- Wolisz, żebym ja się z nią męczył, co?
- Nie. Zrozum mnie dobrze. Ona nie czuje do ciebie mięty.
- Dimples? Ależ ona nie przepuści niczemu, co nosi spodnie i się rusza. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.