[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pierwszy pojawił się jakikolwiek wyraz. Wszystkimi porami wyzierał z niej głód.
 Idziemy!
Posłusznie wstała i zaraz się zachwiała. Złapałam ją za łokieć, żeby odzyskała
równowagę, po czym opuściłyśmy to przygnębiające miejsce.
Byłyśmy mniej więcej w połowie drogi pomiędzy przybytkiem Jezebel a
 Sweedmore , gdy uzmysłowiłam sobie, że Nadine nie ma bladego pojęcia, kim jestem ani
czego od niej chcę. Opowiedziałam więc jej wszystko. O tym, jak ktoś mi zapłacił, żebym ją
odnalazła, i że choć z początku byłam przekonana, że to byli jej rodzice, okazało się, że był to
ktoś inny, i o tym, że po drodze zostałam wrobiona w morderstwo i że choć wydawało mi się
to prawie niemożliwe, osobą, która mnie wrobiła, był Jim, i że wóz, którym jedziemy, kiedyś
należał do niego, ale teraz już jest mój.
 I co z tego?  zapytała, kiedy skończyłam mówić.
Po raz pierwszy usłyszałam jej głos i zdziwiła mnie jego młodzieńczość.
 Jak to: co z tego?
Zbliżałyśmy się do  Sweedmore . Wypatrywałam wolnego miejsca do zaparkowania,
chcąc zatrzymać się jak najbliżej budynku, bo właśnie zaczynało padać.
 Co ze mną?  zakwiliła.  Przecież tak naprawdę nikt mnie nie szukał, więc po co po
mnie przyszłaś?
 Nie wiem  odparłam zgodnie z prawdą, wjeżdżając na chodnik.
Zamiast wysiąść, siedziałyśmy na swoich miejscach i patrzyłyśmy na krople deszczu
rozpryskujące się o przednią szybę. W powietrzu czuło się zapach wiosennej burzy.
 Chcesz mnie zabrać do siebie?
 Chyba tak...  zawahałam się.  A masz dokąd pójść?
Potrząsnęła głową.
 I co ja mam teraz zrobić?
Przede wszystkim masz wziąć długą gorącą kąpiel  pomyślałam, ale nie
powiedziałam tego na glos, bo z doświadczenia wiedziałam, że narkomani nie znoszą wody. 
A potem zacznę odzwyczajać cię od heroiny  dodałam w duchu, mając nadzieję, że ta ilość,
którą otrzymałam od Jezebel, spełni swoje zadanie, gdyż w przeciwnym razie musiałaby
odstawiać na sucho. Ani mi było w głowie kupować towar. Podjęłam decyzję dwa lata temu i
nie miałam zamiaru jej zmieniać, nawet dla Nadine. Zwłaszcza dla Nadine. Jak już będziesz
czysta  ciągnęłam wyliczankę  pomożesz mi w pracy albo zaczepisz się w jakimś barze czy
sklepie, a może nawet trafisz w jakieś przyzwoite miejsce jak Saks czy Bergdor s. Moim
zdaniem miała na to szanse  była wystarczająco młoda i ładna. W końcu się zezłościłam i z
trudem pohamowałam, by nie wypalić: Do cholery, to twoje życie. Możesz z nim zrobić, co
zechcesz. Możesz wrócić do Jezebel albo do college u, wolna droga. Ja już dość się
namęczyłam, teraz twoja kolej.
 Hej, wiesz co?  zapytałam ją pozornie ożywionym głosem.  Byłam w
Westchesterze, nawet poznałam twoich rodziców.  Nadine zamarła z dziwnym grymasem na
twarzy.  No  potaknęłam sama sobie  a przy okazji wybiłam szybę ich sąsiadowi.
Spojrzałam na nią kątem oka. Grymas zniknął, zaczęło pojawiać się coś na kształt
uśmiechu. Przez moment Nadine była naprawdę piękna.
 Poważnie?  spytała.
 Jak bum-cyk-cyk  potwierdziłam.  Jak chcesz, możemy tam wrócić i zrobić to
jeszcze raz, ale najpierw musisz się trochę ogarnąć...
Tym razem prawie się uśmiechnęła. Kiedy deszcz niemal ustał, wysiadłyśmy z wozu i
wolnym krokiem ruszyłyśmy w stronę hoteliku. Lavinia zmierzyła Nadine nieprzychylnym
spojrzeniem, lecz nic nie powiedziała. Nie mogła. Byłam chyba jedyną lokatorką płacącą
regularnie czynsz. Martwiłam się, że zarobiony tysiąc  który zdążył już stopnieć do
siedmiuset dolarów z hakiem  nie wystarczy na długo. Wdrapując się na trzecie piętro,
minęłyśmy parę dziewcząt, na oko rówieśniczek Nadine, które czyste i pachnące paplały jak
najęte o tym, dokąd to pójdą wieczorem potańczyć. Na mój widok jedna z nich rzuciła
wesoło:  Cześć, Joe, jak ci le...  ale na widok Nadine urwała i pociągnęła swoją koleżankę
za rękaw. Chwilę pózniej dobiegł nas tupot ich stóp.
Nadine stała oszołomiona, jakby właśnie przeżyła spotkanie z istotami z innej planety.
Kiedy szłyśmy w stronę drzwi do mojego pokoju, rozglądała się niepewnie dookoła, jakby
bała się, że zaraz znowu ktoś  albo coś  wyskoczy zza węgla i ją ugryzie.
Wpuściłam ją do środka.
 Tak mieszkam. Nie ma tu żadnych luksusów, ale da się przeżyć. Możesz tu zostać,
dopóki nie znajdziesz sobie czegoś lepszego.
 Dzięki  bąknęła.  Ja...
Nigdy się nie dowiedziałam, co jeszcze chciała powiedzieć.
Pociągnęłam ją do komody.
 Wybierz coś sobie... Pewnie wszystko jest trochę na ciebie za duże, ale z pewnością
będziesz lepiej wyglądać niż w tym, co masz na sobie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.