X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przytułek, wiernie bym służył.
Wszyscy się temu zuchwałemu żądaniu i prośbie niezmiernie zdziwili; spojrzał Brochocki,
inni uśmiechali się. Król zdawał się nie rozumieć zrazu, dopiero, gdy mu Brochocki powtórzył,
śmiejąc się, to życzenie, jakby namyślać się począł.
Na dwór królewski nie łatwo dostać się było niewypróbowanemu; myśleli więc, iż Jagiełło
zbędzie go niczym, gdy popatrzywszy nań bacznie odezwał się:
 Odeślijcie go marszałkowi, szkoda dziecka, jeśli z niego co może urosnąć.
Skłonił się do stóp pańskich, niepomiernie uradowany chłopak, na konia skoczył, na ludzi
swych mrugnął i zajechawszy za szereg a pożegnawszy dowódcę, który go też rad się pozbywał,
pośpieszył do dworu królewskiego. A że już obóz miał się ruszać do dalszego pochodu,
marszałkowi się przedstawiwszy, pacholę za dworem, który nań cały koso patrzeć poczynał, w
milczeniu ciągnęło od Ludborza o mil dwie ku jezioru wielkiemu Rupkowu i Kurzętnikowi.
Lipcowe upały i spieka, która w tym roku zdawała się większa niż innych lat, wielce pochód
utrudniała. Mdleli ludzie i padały konie od znoju. Zbroi nikt w pochodzie udzwignąć nie mógł, bo
żelazo i przez kaftany piekło. Wieszano więc ją na koniach, składano na wozy, a innym i suknie
ciążyły, i koszuli było zanadto. Gdy się nad wieczorem ukazało jezioro, do onej wody śpieszyło
wszystko, konie i ludzie, jak do zbawienia. Lecz tu już samopas iść, ani się bezpiecznie wyrywać
nie godziło. Krzyżacy stali w niewielkiej odległości nad Drwęcą, tak że na drzewo wlazłszy
dostrzec już było można obozy i ostrokoły.
Ledwie namioty u jeziora rozbijać zaczęto, gdy panu Brochockiemu, który był tylko co z
konia zsiadł, dał znać jeden z jego ludzi, że Krzyżacy nie opodal konie pławią i że tam już garść
ochotnika na nich się zbiera. Nie zważając więc na surowe rozkazy, na powrót konia, zbroję
wdziawszy, dosiadł pan Andrzej i puściło się cwałem co było gorętszych, tak że ich już ani wołanie,
ani trąba wstrzymać nie mogły. Król tylko co był rozdziewać się począł, gdy się to stało.
Rycerstwo, które samo nie zdążyło do harcowników przyłączyć się, powłaziwszy gdzie kto mógł,
patrzało, lecz tuman kurzu wprędce kupkę tę oczom zasłonił. Drudzy też jeść siedli i spoczywać.
Słońce zaszło było ł upał nieco ustawał, gdy nagle krzyk; i trąbienie na trwogą cały
spoczywający tabor jak piorunem poruszyło. Jak to bywa w zgrai wielkiej, gdzie niewiele widać, a
z ust do ust podają sobie słowo, każdy doń coś swojego przyczyniając, gruchnęło:  Krzyżacy!...
Konie były rozsiodłane, ludzie porozbierani; kto jak stał, dopadłszy miecza tylko, w
mgnieniu oka prawie siedział już na swoim; ale zamęt wszczął się niewysłowiony, który mrok
pomnażał: swoich nie rozpoznawali swoi, trącano się i łajano, nim starszyzna ład krzykiem i trąbą
wprowadziła.
Król też, jak stał w białym żupaniku, z namiotu wyszedł dopytując, co się działo i rozsyłając
gońców na wsze strony. Nikt dobrze nie wiedział, co było przyczyną popłochu. Od strony tylko
krzyżackiej wielki pyłu i kurzawy kłąb się wznosił, który się napastniczym wojskiem wydawał.
Dopiero w chwilę przybieżono królowi dać znać, iż Brochocki z innymi na konie przedniej
straży krzyżackiej napadłszy, rycerzy z nich zwaliwszy, pięćdziesięciu ich zabrał i prowadził.
Zmieniła się tedy trwoga w radość, a pan Andrzej ze swymi konie przed namiot prowadził, jako
pierwszą zdobycz na nieprzyjacielu. Cieszono się z niej pomiernie, bo nie tyle konie warte były, ile
popłoch mógł zaszkodzić przedwczesny. Lecz co się stało, przyjąć trzeba było za dobre.
Wybiegł z królewskimi dworzany świeżo do służby zaciągniony Teodorek, a kto by go
widział, jak się owym koniom przypatrywał i oczyma wodził po tych, co je przywiedli, łacniej by
się w nim żalu i gniewu, niż radości domyślił.
Tu znowu radzono w nocy, jak sobie począć wypadało. Czekano na powrót Korcboga, lecz
już w pokój nikt nie wierzył; od obozu dostano języka, iż nad Drwęcą przeprawy broniąc Krzyżacy
ostrokoły pobili i zza nich mogli się ostrzeliwać; postanowili więc wodzowie i przewodnik Trojan,
aby spod Kurzętnika wrócić do Ludborza i stamtąd próbować wkroczyć, kędy mniej się obrony
spodziewano.
Nocą wyszli szpiedzy na wsze strony. Obóz się uciszył i legł, straże tylko przednie jedne i
drugie czuwały dokoła i ludzie do trzymania porządku wyznaczeni.
Wieczorem spodziewano się z powrotem Korcboga, ale go nie było, ani żadnej innej od
Węgrzynów wieści.
Jagiełło ze zwłoki wnosił, azali do pokoju się nie skłonią; drudzy Boga prosili, ażeby im
rozumu tego nie dał.
W falach jeziora odbijały się gwiazdy i cisza była dokoła uroczysta, a wąski pas ziemi
dzielił dwa obozy uśpione, które lada godzina jak lwy spiąć się miały i walczyć o śmierć lub życie.
Po drugiej stronie Drwęcy na błoniu szerokim rozłożony był wspaniały obóz Krzyżaków.
Na uboczu, panując innym, wznosił się namiot wielkiego mistrza, nad którym powiewała
chorągiew z krzyżem jego podwójnym; na innych godła niemieckich książąt, baronów i szlachty,
która przybyła w pomoc Zakonowi. Nieco opodal wozy z działami leżały jak wał straszny,
paszczami zwrócone ku granicy.
Ponad rzeką widać było naprędce rozszczepionymi palami, które białym rdzeniem świeciły,
obwarowane brzegi. Tu chodziły straże jak na blankach murów zamkowych.
W namiocie mistrza Ulryka w godzinie rannej on sam tylko i podskarbi się znajdowali. Na
twarzy rycerskiej mistrza, pomimo że go jeszcze nic zaniepokoić i wzburzyć nie mogło, malowało
się zniecierpliwienie, gniew i rozdrażnienie. Chodził krokami wielkimi, myśląc. Podskarbi stał
wpatrując się w niego.
 Straszą nas tą potęgą na próżno  zawołał Ulryk  znam ją, nie lękam się jej! Liczbą
mnie chcą przerazić, ona tylko popłoch, zamieszanie i ofiary powiększy. Kości rzucone.
 Tak, i rozegrać się trzeba z nimi  dodał podskarbi. Zbliżył się do mistrza.
 Wczoraj powrócił nasz od Sarnowskiego, słowo jego uroczyste mamy, że się Czesi bić
nie będą. Chcieliśmy skłonić ich, aby oręż obrócili na Jagiełłę w chwili sta- nowczej, ale się na to
nie zgodzili. Dosyć, że miecza z pochew nie dobędą.
 Jesteście Sarnowskiego pewni?  zapytał mistrz.
 Pieniądze wziął  uśmiechnął się podskarbi  i gdyby zdradzić nas miał, byłby się
targował o napaść na Polaków, a przecie jej nie przyrzekł. Wnoszę więc, że co obiecał, spełni.
Tu podskarbi jeszcze bliżej do ucha wielkiego mistrza przystąpił.
 Tatarzy pierzchną  rzekł mrugając oczyma.  Wszyscy wodzowie ich kupieni,
kilkunastu powiesić kazał Witold, łacno nam przyszło ich zyskać. W Witoldowym wojsku mamy
swoich pełno, którzy pierwsi tył podadzą i innych za sobą pociągną. Z tego kilkadziesiąttysięcznego
tłumu noga na placu nie pozostanie. Ludzie do rzucenia popłochu dobrani najsprawniejsi, hasło
dane; lewe nasze skrzydło w pogoń tylko poszedłszy, tył królowi zabierze, a z dwóch stron
osaczony, zginie marnie!  Zatarł ręce podskarbi.  Nie rachuję na króla Zygmunta ani na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.