[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ogień w stronę wychodzących z tunelu żołnierzy i udało mu się powalić pierwszego. Kula
przeszyła mu gardło. Za nim pojawił się następny. I następny.
Po prawej stronie otworzył się jeszcze jeden właz, jak poprzednio zaczął wydobywać
się z niego szereg żołnierzy, którzy natychmiast otwierali ogień. W tunelu zagrzewał ich do
walki porucznik Oanh, który odzyskawszy przytomność próbował odbić generała. Odgadł, że
porywacze będą chcieli wyjść z dżungli i postanowił wyjść im naprzeciw. Zapłacą teraz za
swoją śmiałość.
Jako ostatni wyszedł z tunelu. Widział błyski wystrzałów skierowanych w ich stronę.
- Chodz tu! - rzucił do stojącego najbliżej żołnierza. - Zajdziemy ich od tyłu.
Gaines chciał przetrzymać atak do momentu przybycia helikoptera. Oby przyleciał
punktualnie, pomyślał, naciskając spust. Jeden z Wietnamczyków próbował zbliżyć się do
nich, lecz powalił go celnym strzałem. W tej samej chwili usłyszał warkot śmigłowca. Pilot z
pewnością zauważył już potyczkę.
Tak było w istocie. Za parę minut helikopter znalazł się nad polem walki i Gaines
nadał latarką sygnał S.O.S., by wskazać pilotowi, kto jest kto. Prawie natychmiast działo
pokładowe otworzyło ogień w stronę Wietnamczyków.
Helikopter niezbyt fortunnie lądował między dwoma włazami do tunelu, lecz gdzie
indziej nie było miejsca. Kiedy Gaines poczuł uderzenia strug powietrza wzniecanych
śmigłami, skoczył na równe nogi.
- W porządku, dawać generała! - krzyknął.
DeLuca i Hidalgo wciągnęli Vinha do helikoptera osłaniani ogniem pozostałej dwójki.
Ranni Wietnamczycy próbowali dostać się z powrotem do tunelu, lecz Thu strzelał do nich
bez litości, natomiast Gaines zajmował się zdrowymi. Jak tylko DeLuca i Hidalgo znalezli się
w środku, otworzyli ogień do wroga.
Oanh był wściekły. Prawie udało mu się odbić generała, a tu śmigłowiec sprząta mu
ich sprzed nosa. Za wszelką cenę chciał zatrzymać maszynę. Stanął na równe nogi i pobiegł w
stronę helikoptera strzelając zawzięcie.
Thu, który właśnie zabierał się do wsiadania, poczuł trafienie w stopę i przewrócił się
nie dosięgnąwszy uchwytu przy włazie. Hidalgo zobaczył biegnącego.
- Co to za wariat? - krzyknął.
Nikt mu nie odpowiedział. Gaines wyskoczył na pomoc Thu, a pozostali strzelali do
Oanha.
- Nic mi nie jest - wystękał Thu.
Oanh odstrzelił mu obcas.
Gdy wsiedli, kanonier z helikoptera krzyknął znajomym głosem:
- Zwiewamy!
Gaines dopiero w tej chwili zauważył, że strzelcem jest kapitan Carter.
Na ziemi pozostał Oanh płacząc w bezsilnej złości i nie przestając strzelać w stronę
oddalającego się helikoptera. Gdy iglica szczęknęła głucho w komorze nabojowej, zmienił
magazynek i strzelał dalej, choć śmigłowiec zniknął już z pola widzenia.
Carter tonął w uśmiechach.
- Macie go, co? Dobra robota!
Wyczerpany Gaines leżał na podłodze.
- Cóż to dla nas - wystękał.
- Spacerek - dodał DeLuca.
- Muszę mieć plany tuneli, w ogóle wszystko co pamiętacie.
- Hej, kapitanie! - zaprotestował Hidalgo. - Nie należy się chłopakom chwila
oddechu?
- Oczywiście - zgodził się Carter. - Parę godzin snu i znów będą gotowi.
Thu oparł się o burtę śmigłowca i zapalił papierosa.
- Nie liczyłbym na to - powiedział, wydmuchując cienką smużkę dymu.
16
Vinh leżał w pomieszczeniu, gdzie dominującym kolorem była biel. Zciany, sufit i pościel -
wszystko było białe. Nie widział tylko podłogi, a gdy spróbował się podnieść, zorientował
się, że jest unieruchomiony. Oprócz metalowego białego stolika przy wezgłowiu łóżka, nie
było żadnych mebli.
Na stole znajdował się dzban z wodą, a jemu bardzo chciało się pić, nie dał rady go
jednak dosięgnąć. W pokoju było dość chłodno, szczególnie dla kogoś, kto wiele czasu
spędził pod namiotem czy w tunelu.
Nie miał pojęcia, w jaki sposób się tu dostał, i jak długo tak leży. Pamiętał, że w
tunelu został zaatakowany, ale reszta gubiła się w gęstej mgle, której nijak nie mógł przebić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.