[ Pobierz całość w formacie PDF ]
25 SYN I RODZICE Uczciwy czÅ‚owiek żyje w paÅ„stwie o zÅ‚ym ustroju. PostÄ™puje wiÄ™c jak należy: unika god- noÅ›ci i nie piastuje urzÄ™dów, tak samo jak nie wszczyna procesów sÄ…dowych. Woli mieć mniej i pozostawać w cieniu, byle tylko nie Å›ciÄ…gać na siebie kÅ‚opotów. AliÅ›ci ów czÅ‚owiek ma mÅ‚odego syna, który sÅ‚yszy, że matka wciąż czyni ojcu wyrzuty: Nie należysz do osób wpÅ‚ywowych, a przez to i ja nic nie znaczÄ™ wÅ›ród kobiet! Owa ambitna żona widzi też, że mąż niezbyt siÄ™ troszczy o sprawy majÄ…tkowe oraz że nie atakuje innych i nie wdaje siÄ™ ani w spory prywatne przed trybunaÅ‚ami, ani też w rozgrywki polityczne, jako że wszystko to traktuje z caÅ‚kowitÄ… obojÄ™tnoÅ›ciÄ…. Co najgorsze, kobieta spo- strzega, że jej małżonek jest stale pogrążony w swoich myÅ›lach, a niÄ… samÄ… wprawdzie nie gardzi, ale też nie zdobywa siÄ™ na oznaki szczególnego szacunku. To doprowadza jÄ… do wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci. Wyrzeka przed synem: Twój ojciec to nie mężczyzna, to czÅ‚owiek zupeÅ‚nie rozlazÅ‚y! OczywiÅ›cie dodaje do tych słów wszystko, co kobiety zwykÅ‚y wyÅ›piewywać przy takich okazjach. Ale również sÅ‚użba, niby to powodowana życzliwoÅ›ciÄ…, po kryjomu szepce pani- czowi coÅ› podobnego. Kiedy wiÄ™c domownicy dowiadujÄ… siÄ™, że pan nie Å›ciga sÄ…downie ani swych dÅ‚użników, ani też tych nawet, którzy go zaczepili, doradzajÄ… mÅ‚odemu: Jak doroÅ›niesz, musisz dobrać siÄ™ tamtym do skóry! Musisz pokazać, że jesteÅ› prawdzi- wym mężczyznÄ…, nie kimÅ› takim jak twój ojciec! A co widzi ów mÅ‚ody czÅ‚owiek poza domem, w życiu publicznym? W gruncie rzeczy spotyka siÄ™ z sytuacjÄ… podobnÄ…. Ci, którzy zajmujÄ… siÄ™ wyÅ‚Ä…cznie tym, co do nich należy, na- zywani sÄ… gÅ‚upcami i nic nie znaczÄ…; natomiast wiele mogÄ… i zbierajÄ… pochwaÅ‚y wtrÄ…cajÄ…cy siÄ™ do spraw cudzych. MÅ‚odzieniec widzi to wszystko i sÅ‚yszy, z drugiej wszakże strony wpÅ‚y- wajÄ… naÅ„ sÅ‚owa ojca, którego sposób bycia obserwuje z bliska; pociÄ…ga go wiÄ™c i to, i tamto. Ojciec pielÄ™gnuje i krzewi w jego duszy pierwiastek rozumny, inni natomiast podniecajÄ… w niej pożądliwość i gniewliwość. ChÅ‚opiec nie jest zÅ‚y z natury, popadÅ‚ wszakże w zÅ‚e towa- rzystwo. Tak wiÄ™c, skutkiem dziaÅ‚ania siÅ‚ przeciwstawnych, staje poÅ›rodku i rzÄ…dy nad sa- mym sobÄ… oddaje czynnikowi poÅ›redniemu: ambicji i gniewliwoÅ›ci. Staje siÄ™ dumny, pożąda zaszczytów. O WSPÓLNYM POSIADANIU KOBIET Czy Platon, marzÄ…cy o karierze politycznej, nie przypominaÅ‚ wÅ‚aÅ›nie owego mÅ‚odego czÅ‚owieka, w którego sercu wiodÄ… spór różne racje i postawy? We wstÄ™pnych sÅ‚owach listu siódmego sam siÄ™ przyznaje do takich marzeÅ„. Nie doceniaÅ‚ wtedy skromnoÅ›ci i rozumu swe- go ojca, Aristona. Dopiero po wielu latach przykrych doÅ›wiadczeÅ„ i klÄ™sk osobistych miaÅ‚ zÅ‚ożyć hoÅ‚d jego sposobowi bycia; ale wtedy wygasÅ‚ w nim wreszcie ów, jak go nazywa, czynnik pożądliwoÅ›ci i gniewliwoÅ›ci, zwyciężyÅ‚ zaÅ› pierwiastek rozumowy. Czy caÅ‚kowicie? Wprawdzie po różnych nieudaÅ‚ych próbach Platon porzuciÅ‚ ambitne plany praktycznej dzia- Å‚alnoÅ›ci politycznej, natomiast nieprzerwanie i prawie do ostatnich lat życia snuÅ‚ rozważania o idealnym ustroju paÅ„stwa. A przecież takie myÅ›li, uwiecznione w znakomitej formie literac- kiej, sÄ… również sposobem dziaÅ‚ania i ksztaÅ‚tujÄ… Å›wiat zewnÄ™trzny! Może nawet wydatniej, szerzej i trwalej niż czyn konkretny, sÅ‚owo bowiem nie zna granic przestrzeni i czasu. Któż zarÄ™czy, czy gdzieÅ› i kiedyÅ› nie znajdzie siÄ™ spoÅ‚eczność, która postanowi wcielić w życie choćby część pomysłów boskiego Platona? Choćby te tylko, o których już wspomniaÅ‚em: obywatela winno siÄ™ wychowywać od dzieciÅ„stwa, wszelkimi metodami, nawet w dniach Å›wiÄ…tecznych i pozornego odpoczynku, nawet przez treść i formÄ™ utworów poetyckich i mu- 26 zycznych; dlatego dzieÅ‚a te należy poddać najÅ›ciÅ›lejszemu nadzorowi, nie cofajÄ…c siÄ™ przed selekcjÄ… i przeróbkÄ… twórczoÅ›ci dawnych mistrzów, aby mogÅ‚y one lepiej sÅ‚użyć nowym celom. Gdy myÅ›lÄ™, że coÅ› podobnego mogÅ‚oby stać siÄ™ rzeczywistoÅ›ciÄ…, czym prÄ™dzej zwracam siÄ™ ku studiom nad innymi dziedzinami nauk Platona; choćby nad problemem demonologii. Cokolwiek bowiem gÅ‚oszÄ… moi wrogowie, ja osobiÅ›cie jestem najgÅ‚Ä™biej przekonany, że na- wet czarna magia, nawet wywoÅ‚ywanie duchów ludzi zmarÅ‚ych stanowi mniejsze zÅ‚o od pew- nych poglÄ…dów, które, raz wypowiedziane, zapuszczajÄ… korzenie w Å›wiadomoÅ›ci zbiorowej, rozrastajÄ… siÄ™, a sÅ‚owa ich stajÄ… siÄ™ ciaÅ‚em. A mnie przecież zarzuca siÄ™ tylko zwykÅ‚e czary miÅ‚osne! Ostatecznie, gdyby nawet tak byÅ‚o, szkodÄ™ bezpoÅ›redniÄ… poniosÅ‚oby tylko kilka osób, czyhajÄ…cych na fortunÄ™ bogatej wdowy; a tymczasem artystyczne i filozoficzne czary Platona mogÄ… zagrozić szczęściu wielu ludów i pokoleÅ„. Fraszka to jednak, owi nadzorcy poezji i muzyki. Cóż bowiem rzec o piÄ…tej ksiÄ™dze PaÅ„- stwa? Mowa w niej o warstwie strażników, która ma być przodujÄ…ca i poniekÄ…d panujÄ…ca w idealnym ustroju przyszÅ‚oÅ›ci. Otóż owi strażnicy nie posiadajÄ… niczego na wÅ‚asność. Wspól- nie mieszkajÄ… i wspólnie spożywajÄ… posiÅ‚ki. Nie majÄ… nawet rodzin. Kobiety tej warstwy sprawujÄ… obowiÄ…zki wojskowe razem z mężczyznami, choć w miarÄ™ lżejsze, bo pÅ‚eć to sÅ‚aba; pracujÄ… też w urzÄ™dach. W zasadzie nie zawiera siÄ™ małżeÅ„stw, a rodzice nie znajÄ… swych dzieci. Chodzi o to, by potomstwo byÅ‚o jakoÅ›ciowo najlepsze. Dozwolone wiÄ™c jest obcowa- nie miÅ‚osne tylko w odpowiednim wieku. Pozornie los wyznacza, kto z kim siÄ™ poÅ‚Ä…czy; w istocie jednak rzÄ…dzÄ…cy, to znaczy strażnicy doskonali, tak kierujÄ… losowaniem, by najlepsi i najzdrowsi otrzymywali partnerki najlepsze i najzdrowsze. Pary te bÄ™dzie siÄ™ Å‚Ä…czyć chwi- lowo oczywiÅ›cie, nie na staÅ‚e tylko w pewnych okresach Å›wiÄ…tecznych, a poeci paÅ„stwowi uÅ‚ożą na tÄ™ okazjÄ™ odpowiednie utwory. Prócz tego strażnicy najbardziej zasÅ‚użeni otrzymujÄ… jako nagrodÄ™ przywilej obcowania z niewiastÄ…. Gdy zaÅ› urodzi siÄ™ dziecko, odpowiedni urzÄ…d natychmiast je zabierze i przekaże do specjalnej dzielnicy, gdzie zajmÄ… siÄ™ nim mamki i pia- stunki. Matki mogÄ… odwiedzać te ochronki, ale pod żadnym warunkiem nie wolno im powie- dzieć, które to dziecko jest ich wÅ‚asne. Wypada mi jeszcze zwrócić uwagÄ™, że poÅ›rednio zostaÅ‚a tu wypowiedziana myÅ›l, jeÅ›li siÄ™ zastanowić, potworna: rzÄ…dzÄ…cym wolno kÅ‚amać i oszukiwać dla dobra rzÄ…dzonych. Nie ma zbrodni, której nie można by usprawiedliwić, przyjmujÄ…c tÄ™ maksymÄ™. RODZINA PERIKTIONE Pozornie bardzo daleko odbiegÅ‚em od spraw zwiÄ…zanych z domem Platona. Tak wszakże nie jest. Kto bowiem pilnie i wciąż na nowo odczytuje dzieÅ‚a filozofa, Å‚atwo dostrzeże, że wszystkie one przepojone sÄ… wspomnieniami o najbliższych oraz aluzjami do wydarzeÅ„ i osób, które byÅ‚y jego Å›wiatem w mÅ‚odoÅ›ci. OczywiÅ›cie nie zawsze to delikatne tÅ‚o wywodów jest dla nas uchwytne. Czasem jednak rzecz przedstawia siÄ™ stosunkowo prosto. Tak wÅ‚aÅ›nie ma siÄ™ sprawa z piÄ…tÄ… ksiÄ™gÄ… PaÅ„stwa, dopiero co wspomnianÄ…. Sokrates rozmawia w niej z Glaukonem, rodzonym bratem Platona; tym, który udaÅ‚ siÄ™ do Pireusu, aby oglÄ…dać uroczy- stoÅ›ci ku czci trackiej bogini. Otóż gdy Sokrates pragnie ugruntować zasadÄ™, że w idealnym paÅ„stwie trzeba bÄ™dzie tak dobierać pary, aby ich potomstwo byÅ‚o pod każdym wzglÄ™dem jak najbardziej udane, odwoÅ‚uje siÄ™ wÅ‚aÅ›nie do Glaukonowych doÅ›wiadczeÅ„: WidziaÅ‚em u ciebie w domu psy myÅ›liwskie i sporo szlachetnych ptaków. Czy intereso- waÅ‚o ciÄ™ kiedykolwiek, jak one siÄ™ parzÄ… i jak siÄ™ rozmnażajÄ…? StawiajÄ…c dalsze pytania Å‚atwo dobywa zeÅ„ maksymÄ™ hodowcy: należy Å‚Ä…czyć zwierzÄ™ta [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |