[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Rzym le¿y chyba ponad trzy tysi¹ce kilometrów od Lon-
dynu, licz¹c w linii prostej. Jeszcze dziesiêæ albo dwanaScie go-
dzin. JeSli dopisze nam szczêScie, to nie zajrz¹ tutaj a¿ do l¹-
dowania.
 A jeSli szczêScie nam nie dopisze?
Indy wzruszy³ ramionami.
 To lepsze ni¿ utoniêcie, ksiê¿niczko.
Alecia zjad³a ostatni¹ sardynkê i odstawi³a puszkê na bok. Owi-
nê³a siê szczelniej kocem i przysunê³a siê do Indy ego.
 Jones...  zaczê³a.
 Tak?
 Chcia³am ci podziêkowaæ  oznajmi³a.  To by³ najbardziej
przera¿aj¹cy dzieñ w moim ¿yciu, ale nigdy nie czu³am siê tak ¿ywa,
jak dzisiaj. I wiem, ¿e tkwiê w tym wszystkim z winy Alistaira,
nie twojej.
Indy udawa³, ¿e przegl¹da webleya. Alecia po³o¿y³a d³oñ na
lufie i zabra³a mu broñ.
 Spójrz na mnie  powiedzia³a.  Niezale¿nie od tego, co siê
stanie, czy to prze¿yjê, czy nie, chcê ¿ebyS wiedzia³, ¿e nie ¿a³ujê
ani jednej chwili.
 Chroñ mnie, Panie  rzek³ Indy i spojrza³ w jej oczy.
Poca³owa³ j¹. Mimo Smieci, morskiej wody i sardynek, poca-
³unek by³ niezwykle apetyczny. Koc zsun¹³ jej siê z pleców, ale
mimo zimna nie uczyni³a ruchu, ¿eby go poprawiæ. Gdy ich usta
rozdzieli³y siê, Indy emu znów zabrak³o powietrza.
 Alecio  powiedzia³ bez tchu.
 Pos³uchaj, Jones, za piêtnaScie minut mo¿emy nie ¿yæ. Któ-
ryS z tych czarnych oprychów wejdzie tymi drzwiami i to bêdzie
nasz koniec. Nikt, ale to nikt nigdy siê nie dowie, co siê z nami
sta³o. Usi³ujê ci powiedzieæ, ¿e ja...
Indy zas³oni³ jej usta palcami.
 Nie mów tego  poprosi³.  JeSli to powiesz, ja te¿ to po-
wiem, a wtedy ju¿ po tobie. Nie potrafiê tego wyjaSniæ, ale uwierz
115
mi. Ju¿ cztery czy piêæ razy niemal zosta³aS zg³adzona i to gdy mi
siê zdawa³o, ¿e ciê lubiê.
 O czym ty, do diab³a, mówisz?  Wziê³a kombinezon ze ster-
ty, któr¹ przyniós³ Indy, i zaczê³a go wk³adaæ. Jones odwróci³ g³o-
wê.  JeSli nie wydajê ci siê atrakcyjna, wystarczy to powiedzieæ.
Wiem, ¿e jestem tylko bibliotekark¹. Na pewno nie jestem tak wspa-
nia³a jak twoje kobiety rozproszone po ca³ym Swiecie, doktorze
Jones, ale przynajmniej szczera. Nie musisz szukaæ wymówek.
 Usi³owa³em ci wyjaSniæ...
 Co wyjaSniæ?  Zapiê³a kombinezon, wytar³a ³zê z k¹cika oka
i owinê³a siê szczelniej kocem.
 ¯e nie mogê dopuSciæ do tego, by obudzi³o siê we mnie uczu-
cie do ciebie  powiedzia³.  Gdy kilka tygodni temu by³em w d¿un-
gli, natkn¹³em siê na pewien... pewn¹ rzecz, z któr¹ wi¹¿e siê szcze-
gólnie przykre... ostrze¿enie.
 Kl¹twa?
Indy pokiwa³ g³ow¹. Nie by³o to ani zaprzeczenie, ani przytak-
niêcie, ale coS pomiêdzy.
 Wybacz mi, ale chyba staæ ciê na coS wiêcej  stwierdzi³a
Alecia.  Móg³byS mi powiedzieæ, ¿e jesteS ¿onaty, albo ¿e twoja
narzeczona umiera na jak¹S okropn¹ chorobê, albo ¿e by³eS ranny
na wojnie. Ale kl¹twa? To naprawdê ¿a³osne.
Indy prze³kn¹³ Slinê.
 Nie tylko nie uwa¿asz mnie za atrakcyjn¹, ale do tego mi nie
ufasz. Dlaczego tak trudno ci wierzyæ? Nie, nie odpowiadaj, to nie
ma znaczenia. Potrafiê sobie poradziæ ze SwiadomoSci¹, ¿e mnie
nienawidzisz. Powinnam pamiêtaæ, ¿e biorê udzia³ w tej... przygo-
dzie... by znalexæ swojego brata.
 Alecio, ja po prostu nie chcê, ¿eby coS siê sta³o.
 Tego ju¿ dowiod³eS niezbicie  odpar³a.  Teraz, o ile nie
masz nic przeciwko temu, chcia³abym trochê odpocz¹æ. JeSli
za kilka godzin maj¹ mnie zastrzeliæ, to wola³abym byæ wtedy
wyspana.
Indy obudzi³ siê nagle, gdy zmala³o natê¿enie warkotu silni-
ków. Kiedy lataj¹ca ³Ã³dx wykona³a ostry ³uk w dó³, podchodz¹c do
l¹dowania w Ostii, bazie hydroplanów ko³o Rzymu, snopy Swiat³a
wpadaj¹ce przez iluminatory w sterburcie zaczê³y kr¹¿yæ powoli
po wnêtrzu ³adowni.
116
Indy zauwa¿y³, ¿e armada Balbo ju¿ jest zakotwiczona w do-
kach, jak potê¿ne stado kanadyjskich gêsi. Port wype³ni³y statki
wszelkiego rodzaju, a ³odzie stra¿ackie wyrzuca³y w górê fontan-
ny wody, by uczciæ triumf.
 Alecio  powiedzia³ Indy.  Ju¿ czas.
 Nie  zamrucza³a.  Chcê jeszcze trochê pospaæ.
 Dobrze, ale przeSpisz swoj¹ egzekucjê.
Otworzy³a oczy.
 MySla³am, ¿e mi siê to wszystko Sni  stwierdzi³a.
Usiad³a i przetar³a oczy.
 Mój Bo¿e, wci¹¿ jestem na tej okropnej, lataj¹cej ³odzi. Ale
przynajmniej znów mi ciep³o. Naprawdê s¹dzisz, ¿e nas zastrzel¹?
 Chyba ¿e nas nie znajd¹  odpar³ Indy.  Pomó¿ mi tu po-
sprz¹taæ. MySlê, ¿e mo¿emy wepchn¹æ siê do szafek i poczekaæ
w ukryciu, a¿ bêdzie bezpiecznie.
117 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze dziaÅ‚ajÄ… zgodnie ze swojÄ… naturÄ….