[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Bo go nie stać na spłacenie długów z hazardu!
 Co za wstyd!  Edie zganiła Trottera, jakby był małym, niegrzecznym chłopcem, a nie
groznym przestępcą. Sam modlił się w duchu, \eby Trotter nie pociągnął za cyngiel, choćby
po to, aby ją wreszcie uciszyć.  I pomyśleć, \e miałam dla pana tyle szacunku  dodała.
 Naprawdę?
 Tak, ale to było, zanim się o tym wszystkim dowiedziałam. No i jak odzyska pan teraz
moje zaufanie?
Ta dziewczyna była głupia jak but, Sam nie miał ju\ co do tego wątpliwości. Inna kobieta
w jej sytuacji mogłaby płakać, zemdleć, stać jak sparali\owana; i to byłaby normalna reakcja.
Ale nie Edie, Edie Preston z pewnością nie była normalna.
To niezwykłe podejście do ró\nych spraw szczególnie się Samowi w niej podobało.
 No więc? Pytam, jak zamierza pan odzyskać moje zaufanie?  Edie nie dawała za
wygraną.
Trotter wyglądał na zmieszanego.
 To znaczy niby co?  zapytał, a krople potu spływały mu po czole.  Nie mam nic do
odzyskiwania. Zabiję ciebie i Mikołaja, załaduję tę całą elektronikę na samochód i
odje\d\am.
 A ja?  zawołał z podłogi Freddie.
 Ty ju\ zrobiłeś, co do ciebie nale\ało, nie jesteś mi potrzebny. Mo\e ciebie te\
zastrzelę, byś za du\o nie wygadał. Potem wło\ę ci do ręki pistolet, \eby wyglądało, \e to ty
ich zabiłeś, a następnie popełniłeś samobójstwo.  Trotter zastanowił się przez chwilę nad
swym nowym planem.  Tak  uznał  to mogłoby być niezłe. Tak jak mówi dziewczyna,
mam tu pozycję i ludzie mnie szanują. Komu przyjdzie do głowy, \e mogłem okradać sklep?
 Tylko \e tak nie będzie, Trotter  powiedział ostro Sam.  Puść Edie i oddaj broń.
 Nie będziesz mi rozkazywał, Stevenson.
Sam wpatrywał się w Edie, usiłując bez słów przekazać jej wiadomość:  Kucnij, wyrwij
mu się, schyl głowę, zrób coś, \ebym mógł do niego strzelić .
Edie wcale nie wydawała się przera\ona. Prawie niedostrzegalnie skinęła głową. Czy\by
zrozumiała, czego od niej chciał?
 To ju\ za długo trwa, panie Trotter  powiedziała stanowczo. Po czym zadziałała
błyskawicznie: obcasem mocno przydeptała mu palce u nogi, a łokieć z całej siły wbiła w
brzuch.
 Oooch!  Trotter zawył z bólu i rozluznił uścisk. Sam modlił się w duchu, \eby uciekała
jak najszybciej, ona jednak odwróciła się jeszcze do Trottera, złapała go za nadgarstek i
ugryzła w rękę, w której trzymał broń.
Pistolet z hałasem upadł na beton.
Sam nie tracił ju\ ani sekundy. W dwóch susach dopadł faceta, złapał go za kołnierz i
przyło\ył mu lufę do policzka. Był naprawdę dumny z Edie.
 Chyba zrobiłeś błąd, biorąc ją na zakładniczkę, Trotter  powiedział.
 Szkoda, \e nie wy waliłem was oboje z roboty, kiedy była taka okazja  warknął
tamten.
 Edie, dobrze się czujesz?  zapytał Sam.
Była wesolutka jak szczygiełek i podskakiwała, udając zapaśnika na ringu.
 No to wyjmij telefon z mojej kieszeni na biodrze i wybierz 911. Poproś, \eby cię
połączyli z inspektorem Timmonsem, a jak się zgłosi, to powiedz mu, \e święty Mikołaj ma
dla niego świąteczną niespodziankę, która czeka w magazynie u Carmichaela.
Sam jest gliną, Sam jest gliną, śpiewało jej w duchu. Powinna była się tego domyślić. A
więc nie popełniła błędu, \e się w nim zakochała.
Ju\ trzy godziny czekała na ławce w komisariacie, a\ Sam wszystko załatwi. Ona zło\yła
ju\ zeznanie, a teraz chciała porozmawiać z nim o przyszłości i o wielu innych wa\nych
sprawach.
Jej zdenerwowanie wzrastało.
Wreszcie Sam wyszedł na korytarz. Był zupełnie odmieniony. Bez przebrania, z bronią
przy boku i odznaką policyjną na piersi wydał jej się szczególnie silny, męski i pociągający.
Serce zabiło jej mocniej.
W pierwszej chwili jej nie zauwa\ył, rozmawiał z jakimś oficerem.
Jej zdenerwowanie zamieniło się w lęk. W głowie pojawiły jej się nagle dziesiątki pytań.
Co będzie, je\eli oka\e się, \e on jej nie chce? Co będzie, je\eli ona wszystko popsuła?
Edie nie była jednak osobą, która siedzi bezradnie z zało\onymi rękami i czeka, co
przyniesie los. Ona była kimś, kto chwyta byka za rogi.
Sam skończył rozmowę i ruszył do wyjścia. Wokoło dzwoniły telefony, stukały
klawiatury komputerów, słychać było wiele głosów, lecz Edie prawie tego wszystkiego nie
słyszała, tak głośno waliło jej serce. Wstała z miejsca i zagrodziła mu drogę.
 Sam.
 Edie.
Z niepokojem badała wzrokiem jego twarz, szukając jakiegoś znaku.
 Czekałaś tyle czasu  uśmiechnął się blado.
 Chciałam z tobą porozmawiać.
 Dobrze się składa, bo ja te\ chciałem.
 Naprawdę?
 Czy ty zdajesz sobie sprawę, jak głupio i lekkomyślnie się dzisiaj zachowałaś?  Jego
rysy stwardniały.  Wcią\ nie mogę uwierzyć, \e tak po prostu zaczęłaś Trottera pouczać.
 Nale\ało mu się.  Edie dumnie wystawiła brodę do przodu.
 To niebezpieczny człowiek, był uzbrojony. Nie pomyślałaś o tym?
 Tylko o jednym byłam wtedy w stanie myśleć.
 I co to było?
 Myślałam o tym, \e ten drań usiłuje wrobić tamtych chłopaków. Przecie\ trzeba go było
pociągnąć do odpowiedzialności. Nie mogłam siedzieć spokojnie i patrzeć na to obojętnie.
 Tylko głupcy działają pochopnie  mruknął Sam pod nosem.
Edie poczuła się boleśnie dotknięta. Czy\by uwa\ał ją za głupią?
 Czy czegokolwiek cię to nauczyło?
 O co ci chodzi? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.