[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jeszcze częściej. Gdyby udało mu się przeżyć, może byłby gotowy.
Może.
OSIEMNAZCIE
Khadaji nie spuszczał z oczu trzech przeciwników, którzy próbowali go okrążyć. Dwóch
było potężniej zbudowanych od niego, trzeci znacznie drobniejszy. Jedyne, co łączyło
większych mężczyzn, to postura; pierwszy obnosił się z poszarpaną szramą na twarzy, ani
chybi pozostawioną przez paznokieć, drugi miał pojedyncze, grube pasmo czarnych włosów
w miejscu brwi. Trzeci z napastników  Krewetka  nie wydawał się szczególnie
niebezpieczny, ale Khadaji nie dawał się zmylić mikremu wzrostowi. Skoro ten facet nadal
brał udział w grze, to musiał mieć jakiegoś asa w rękawie.
Szrama przysunął się, szukając sposobu, by zaskoczyć Khadajego. Brew obrzucił
przelotnym spojrzeniem plecy Szramy, ale najwyrazniej zdecydował się dotrzymać umowy,
przynajmniej dopóki nie wyeliminują pozostałych. Krewetka próbował dostać się za plecy
Khadajego, chwilowo bez rezultatu, gdyż jego cel nie przestawał się wolno cofać. Na
szczęście ten fragment Labiryntu składał się głównie z pustych ulic i człowiek, który stąpał
ostrożnie, nie miał się o co przewrócić.
Szrama przyspieszył. Najwyrazniej chciał się znalezć na tyle blisko Khadajego, by móc
go zaatakować i nie wejść przy tym w jego strefę obronną. Był od niego wyższy, przez co
powinien mieć przewagę.
Khadajemu przemknęła przez głowę myśl, by rzucić się do biegu. Nie miał pojęcia, ilu
uczestników nadal znajduje się w grze, a walka przeciwko trzem facetom jednocześnie nie
należała do łatwych. Nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać po grupie, tym bardziej, że
panowała tu zasada  wszyscy przeciwko wszystkim . Gdyby Szramie, Brwi i Krewetce udało
się wyeliminować pozostałych, zwróciliby się przeciwko sobie. W tej grze istniał tylko jeden
zwycięzca.
Brew był coraz bliżej. Khadaji nie skupiał wzroku na żadnym z wrogów, polegał
wyłącznie na widzeniu obwodowym. Cofał się nieco szybciej, nie pozwalając, by Brew
zbliżył się na odległość umożliwiającą atak. Każdy z tych facetów miał opanowaną do
perfekcji jakąś sztukę walki, a tacy nie wykonują pochopnych ruchów, nie atakują, jeśli nie są
pewni sukcesu. W grze brało udział stu uczestników, z których każdy uiszczał dziesięć tysięcy
standardów wpisowego, a pulę zgarniał zwycięzca  ostatni mężczyzna (bądz kobieta), który
trzymał się na nogach lub chociażby oddychał.
Krewetka przeszedł do natarcia. Jeśli uciekać, to teraz. Zamiast tego Khadaji stanął
pewnie, a na jego twarzy rozlał się uśmiech. Nie. Nie potrzebował pieniędzy, chciał się tylko
dowiedzieć, czy potrafi wygrywać z żywymi ludzmi, a nie tylko z symulacjami
komputerowymi, nawet najbardziej realistycznymi. W tej grze przegrana była czymś
poważnym, oznaczała ból, rany, a nierzadko również śmierć. Służba medyczna, czuwająca
nad uczestnikami gry, dysponowała najnowszymi osiągnięciami techniki, ale przypadki
śmierci w Labiryncie wcale nie należały do rzadkości.
Szrama wykonał pierwszy ruch. Uniósł pięść i natarł bokiem na podobieństwo pędzącego
konia, wpatrując się w Khadajego sponad lewego ramienia. Był potężnym, dobrze
zbudowanym mężczyzną i Khadaji podejrzewał, że spróbuje ataku siłowego, prawdopodobnie
kopnięcia.
Osiłek kopnął, celując piętą w krocze ofiary. Cóż, przynajmniej miał dość zdrowego
rozsądku, by nie kopać wysoko, jak niektórzy wojownicy z holoprojekcji. Khadaji płynnie
usunął się w bok i złapał jego nogę obiema rękami, chcąc wykorzystać siłę kopnięcia. Szrama
natychmiast stracił równowagę i ciężko padł bokiem na ziemię.
Wtedy niespodziewanie wkroczył Brew, gdy Khadaji był jeszcze zajęty Szramą.
Usztywniona dłoń o palcach złożonych w kształt grota włóczni wystrzeliła prosto w kierunku
gardła Emile.
Khadaji wykonał półobrót i zszedł z linii ciosu. Uśmiechnął się szeroko, uświadomiwszy
sobie, że właśnie instynktownie powtórzył sekwencję kroków, której uczył go Pen.
Przypomniał sobie nawet ich numery  siedemdziesiąt jeden i siedemdziesiąt dwa  a potem
złapał Brew za nadgarstek. Kontynuując obrót, wykręcił mu rękę, by zmusić go do upadku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.