[ Pobierz całość w formacie PDF ]

murach labiryntów. Teraz obaj skierowali światło lamp na nieruchome ciało.
Nie mieli wątpliwości, że podarta tunika należała do Branżowca. Więzień był jednym
z nich. Stękając odwrócił się i wtedy zobaczyli jego posiniaczoną i okaleczoną twarz. Dan nie
mógł go zidentyfikować, ale steward był całkowicie pewien:
- Ali!
Być może Kamil usłyszał swoje imię, a może to jego silna wola ocuciła go. Znowu
jęknął i próbował coś powiedzieć, ale z poszarpanych ust wydobywał się tylko bełkot. Mimo
że powieki miał spuchnięte, widać było, że patrzy na nich.
- Ali - zawołał Mura. - Jesteśmy tutaj. Czy rozumiesz?
Kamil uniósł w ich stronę zmasakrowaną twarz i wydusił z trudem:
- Kto?& Nie widzę!
- Mura i Thorson - krótko odpowiedział steward. - Jesteś ranny?
- Nic nie widzę. Zgubiłem& Głodny&
- Jak się tam dostaniemy? - zastanawiał się Dan. Gdyby tak mieli liny, którymi
przywiązywali się do pełzacza! Ale zostawili je po drodze i teraz nie mieli nic, co mogłoby
spełnić tę samą funkcję.
Mura odpiął pas.
- Twój pas i mój&
- To za mało, nawet, jeśli je złączymy!
- Może same są za krótkie, ale poczekaj moment&
Dan zrzucił swój pas i przyglądał się, jak steward oba łączy z sobą. Potem mały
człowiek zwrócił się do niego:
- Musisz mnie opuścić. Jesteś w stanie?
Dan spojrzał na niego z powątpiewaniem. Nie było tu niczego, o co mógłby się
zaczepić. Jeśli nie utrzyma stewarda, obaj runą w dół. Ale chyba nie mieli innego wyjścia.
- Spróbuję. - Położył się na brzuchu i zaczepił czubkami palców o drugi brzeg ściany,
po czym wyciągnął w dół lewą rękę. Mura wyjął miotacz i sprawdził magazynek.
- No to idę& - Z miotaczem w dłoni steward spuścił się po prowizorycznej linie. Dan
zagryzł usta i mimo bólu w ramionach, utrzymywał pozycję.
Nagły błysk oślepił go na chwilę a dym z miotacza gryzł w gardło. Nareszcie
zrozumiał pomysł Mury. Steward wypalał w gładkiej ścianie uchwyty dla rąk i miniaturowe
schody, po których można będzie swobodnie dostać się do Aliego.
ROZDZIAA 16. - SERCE OTCHAANI
Nagle rozdzierający ból w mięśniach ustał - Mura widocznie stanął na ziemi. Dan
spojrzał w dół i zobaczył szereg wypalonych w ścianie dziur: te wcześniejsze były już czarne,
ale niektóre żarzyły się jeszcze czerwono. Rozprostował obolałe palce i oba pasy zsunęły się
na podłogę.
Gdy na najniższych stopniach zniknął żar, Dan wciągnął rękawice przyczepione do
mankietów tuniki i zaczął schodzić do kolegów. Choć utworzona przez Murę drabina
kończyła się w dość sporej odległości od dna pomieszczenia, Dan nie miał żadnych kłopotów
z pokonaniem tej wysokości.
Mura rozłożył już swoją podręczną apteczkę i zajmował się teraz twarzą Aliego.
- Latarka - rzucił niecierpliwie steward. - Poświeć mi tu trochę!
Dan oświetlił Murę i jego pacjenta. Rany zostały przemyte i posmarowane maścią
regenerującą tkankę. Ali dostał porcję skondensowanego pokarmu i łyk witaminizowanego
płynu. Widział już teraz swoich wybawców i chociaż trudno było mu się uśmiechać, w jego
głosie pojawiła się znowu, dobrze im znana ironia.
- Jak się tu dostaliście? Szperaczem?
Mura wstał i spojrzał na ogromną kopułę nad nimi.
- Nie, ale pewnie któryś z nich bardzo by nam się tu przydał.
- Zgadza się! - Okaleczone i spuchnięte usta nie pozwalały Kamilowi swobodnie
mówić, ale mimo wszystko ciągnął dalej: - Myślałem, że już po mnie. Kiedy ten Rich
zamknął mnie tutaj, powiedział, że jeśli będę mądry, to znajdę wyjście. Ale nie sądziłem, że
do tego trzeba skrzydeł!
- Co to w ogóle jest? zapytał Dan.  - Więzienie?
- Tak, ale nie tylko. Wiecie, co tu się dzieje? - głos Aliego zadrżał z podniecenia. -
Znalezli instalację zbudowaną przez Przodków i okazuje się, że ona działa! Każdy statek,
który znajdzie się w pewnej odległości od planety, jest skazany na katastrofę.
Potem ta banda banitów wychodzi z ukrycia i kradnie z wraków wszystko, co się da.
- W ten sposób uwięzili też Królową - poinformował go Dan. - Jeśli spróbuje
wystartować, marny będzie jej los.
- A więc o to chodzi! Muszą pilnować, żeby maszyna równo pracowała i jeszcze
zanim mnie tu zamknęli, była mowa o tym, że nie wiadomo, jak długo ta instalacja może
działać bez odpoczynku. Zdarzyło się już kiedyś, że wyłączyła się i włączyła pod wpływem
jakiegoś impulsu, którego nie rozszyfrowali. W każdym razie, rozwiązanie tej całej zagadki
jest tutaj, w tym przeklętym labiryncie!
- To znaczy, że instalacja jest tutaj? - Mura przyglądał się ścianom tak łapczywie, jak
gdyby chciał wyssać z nich tajemnicę.
- Albo instalacja, albo coś równie ważnego. Można się tam dostać, jeśli trafi się na
szlak. Dwa razy podczas mojego tutaj kołowania słyszałem za ścianą rozmowy. Tylko nigdy
nie mogłem wejść w odpowiedni korytarz - westchnął Ali. - Już prawie uniosłem się w
nadprzestrzeń, kiedy usłyszałem was w eterze.
Dan zapiął pas i wyciągnął miotacz. Ustawiwszy miernik ciśnienia na najniższej
wartości, zaczął wypalać w murze kolejne stopnie aż do wysokości, na której zakończył pracę
Mura.
- Możemy pójść i sprawdzić - powiedział nie przerywając pracy.
- Ty pójdziesz - odparł Mura. - I zrobisz to z największą ostrożnością. Ali nie jest
jeszcze w stanie wędrować po murach. Ale ty dojrzysz może z góry ten szlak, o którym
mówił. Potem, pod twoim kierunkiem, możemy wyruszyć wszyscy.
Było to chyba najbardziej rozsądne rozwiązanie. Dan czekał, aż wystygną nowe
wyżłobienia i przysłuchiwał się relacji, którą zdawał Kamilowi Mura. Potem Ali opowiedział,
co go spotkało od czasu, gdy tak tajemniczo zniknął.
- Nagle skoczyło na mnie dwóch ludzi - rzekł nie ukrywając wstydu za brak
ostrożności. - Mieli osobiste szybkościowce! - W jego głosie słychać było złość. - To też
spuścizna po Przodkach. Przeogromny Kosmosie! Czegóż tu oni nie zostawili! Rich używa
tych cudów i zupełnie nie ma pojęcia, dlaczego i na jakiej zasadzie działają. Te góry to
potężny magazyn! No więc zabrali mnie tym szybkościowcem w górę i uderzyli na tyle
skutecznie, że straciłem przytomność. Kiedy doszedłem do siebie, leżałem związany na tym
ich gąsienicowatym pełzaczu. Potem miałem krótką rozmowę z Richem i jego ekipą. - Ali
zamyślił się na moment przy ostatnim zdaniu, ale nie podał szczegółów - jego twarz mówiła
sama za siebie. - Zrobili jeszcze parę mądrych uwag i wrzucili mnie tutaj. Od tego czasu
chodziłem w kółko po tych zwariowanych korytarzach. Ale czy wy rozumiecie, że to jest coś,
o czym każdy Branżowiec marzy przez całe życie? Urządzenia Przodków! I to w dodatku tak
dobrze zachowane. Gdybyśmy mogli się wydostać&
- Tak, to jest w tej chwili najistotniejsze - wtrącił Mura. - No i sprawa instalacji. Dan
spojrzał w górę.
- Jak ja was tu odnajdę?
- Ustalisz współrzędne. A ponadto - Mura wyjął swoją lampę, ustawił ją na podłodze i
wcisnął klawisz niskiego zasilania - kiedy będziesz na górze, sprawdz, czy to w ogóle stamtąd
widać.
Dan ponownie użył wyrytej w ścianie drabiny i wdrapał się na górę. Spojrzał w dół.
Snop światła rozcinał mrok, tak jak niedawno promień reflektora Królowej. Dał znak ręką
pozostałym w korytarzu kolegom i ruszył w stronę centrum labiryntu, gdzie według
przypuszczeń Aliego, znajdowała się tajemnicza instalacja.
Zakrzywione pod przeróżnymi kątami mury wiodły czasami w ślepe zaułki, toteż
niekiedy musiał zawracać. Nigdzie nie dostrzegł korytarza, który bez przeszkód prowadziłby
do środka. Nawet jeśli takie przejście istniało, to zapewne trzeba by użyć odpowiednich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.htw.pl
  • Archiwum
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Wszystkie rzeczy zawsze działają zgodnie ze swoją naturą.